Jungkook wrzucił startą gąbkę do śmietnika i wylał do zlewu brudną wodę z plastikowej miski. Na drzwiach pozostało parę plamek z czerwonej farby, ale po wyzwisku nie było śladu. Taehyung leżał w sypialni. Nic nie mówił. Tylko patrzył i płakał. Czasem ciągnął się za włosy. No i jak Jungkook był obok, to chciał go przytulać. A Jungkook był rozdarty. Tak kompletnie i bez reszty. Tak okropnie bolało go to, co przeżywał Taehyung. I tak strasznie chciał to zmienić.
Zawiązał worek z podartymi zdjęciami na dwa supły i wyszedł na klatkę schodową, skręcił w prawo, by wejść do pomieszczenia z zsypem na śmieci. Zamykał właśnie drzwi, kiedy usłyszał brzęk tłuczonego szkła.
-Taehyung?! – zawołał od razu po przekroczeniu progu.
W salonie go nie było oczywiście, więc Kook popędził do sypialni. Taehyung siedział sztywno na brzegu swojego łóżka, cały się trząsł, a z przedramienia wystawał mu kawałek szkła z leżącej u jego stóp rozbitej wazy.
-Taehyung! Co ty, do cholery, oszalałeś?!
Brunet rzucił się skokiem ku niemu, wylądował na kolanach i natychmiast ujął w dłonie jego siniejącą rękę. Krew sączyła się całe szczęście wolno, zatamowana przez ostry odłamek, ale palce blondyna na końcach tak czy siak stawały się lekko fioletowe. Patrzył na Jungkooka, znów nienawidząc siebie bardziej, za to, że zrobił źle. Myślał, że jak sobie coś zrobi, to Kookie to poprze, bo mu się należy za bycie kurwą. A tymczasem po raz kolejny nie trafił, sprawiając, że Jungkook płacze. Znowu. Przez niego. Znowu.
-Kookie, przepraszam, przepraszam, przepraszam – wyszeptał i schylił głowę, by wyrazić swą skruchę.
-Jedziemy do szpitala na szycie, a potem wracam do Busan – mówił Jungkook, wodząc opuszkami po zaczerwienionymjuż nadgarstku blondyna. – I ty jedziesz ze mną.
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanfictionMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...