- Hyungie... - Na dźwięk chrapliwego szepnięcia Yoongi natychmiast podniósł wzrok.
Taehyung wpatrywał się w niego pusto, rozszerzonymi do tego stopnia źrenicami, że niemal w całości pokrywały jego brązowe tęczówki. Był blady, a palce, którymi sięgnął do twarzy jasnowłosego były wręcz posiniałe na końcach. W oddechu chłopaka wyraźnie czuć było alkohol i słodkawą woń zioła. Pocił się, klatka piersiowa płytko unosiła się i opadała, a na ustach wymalowany miał ten charakterystyczny uśmieszek, zawsze pojawiający się, kiedy był nafaszerowany dobrym towarem.
- Co jest, TaeTae?
- Będę rzygał - zachichotał blondyn i rozkasłał się sucho.
I już po chwili obydwoje siedzieli w toalecie, jeden z twarzą w klozetowej muszli, a drugi obejmujący go od tyłu, tłumiąc łzy. Taehyung krztusił się wymiocinami i w międzyczasie opowiadał niestworzone historie, które uroił sobie podczas swojej niekończącej się halucynacji. Sam śmiał się z pokrytego łuskami kota i goniącego za nim czarnoskórego Batmana, sprawiając tym, że Yoongi coraz mocniej musiał walczyć ze sobą, by się nie rozpłakać.
- No i wtedy ja mu na to... że wracam do mojego domu... gdzie hoduję miłość ze swoją Kapustą i Ciastkiem - Tae roześmiał się i odwrócił, by pokazać, że to właśnie Yoongi jest tą Kapustą, a Jungkook, siedzący teraz jak na szpilkach w salonie, Ciastkiem. I może byłoby to śmieszne, gdyby nie fakt jaki doprowadził blondyna do tego stanu. - I, że nie mam czasu jechać z nim i jego Łuskotem do Gwangju, żeby łapać Nadzieję. Swoją drogą, co Nadzieja robi w Gwangju? W ogóle ona sobie jest? Myślałem, że to bardziej... taka przenośnia... W każdym bądź... razie; wiesz co jest najzabawniejsze?
- No co? - spytał jasnowłosy, głaskając pokryte przepoconą koszulką plecy wymiotującego Taehyunga.
- Że właśnie to wymyśliłem!
- To może nie jest z tobą jeszcze tak źle...
Tae roześmiał się jeszcze bardziej na te słowa, które wcale nie miały być żartobliwym pociskiem.
- Śmieszek z ciebie, hyu... - Nie dokończył, bo kolejna fala alkoholowych wymiocin postanowiła opuścić jego roztrzęsiony organizm. - ...ngie... Gdzie... jest Kookiszon?
Yoongi spiął się na dźwięk imienia chłopaka, który jakiś czas temu bez pytania zabrał mu jego TaeTae z rąk. Może trochę głupi powód zdenerwowania na niego, ale każdy miałby podobnie, gdyby jego miłość powróciła do niego po tym, jak niedawno była czyjaś inna. Gdyby musiał walczyć o swoją miłość prawie na każdym kroku.
- Siedzi w salonie.
- Czemu nie przyjdzie posiedzieć z nami? Może jest mu przykro. Kookie! - zawołał i znów pochylił się do sedesu.
Zjawił się niemal natychmiast, jakby od dawna czekał na to, by ktoś go zawołał.
- Coś się stało?
- Nie - westchnął Yoongi i przytulił policzek do mokrych pleców Taehyunga, tak żeby nie patrzeć na Jungkooka. - TaeTae pomyślał, że chciałbyś z nami posiedzieć. Ale nie sądzę, że tak jest, bo on rzyga.
- Nie ma problemu.
Otóż jest, przemknęło przez umysł Yoongiego.
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanficMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...