Stał na starej wycieraczce ze łzami w oczach, wpatrując się w drzwi, na których wisiała miedziana dziewiątka. W zasadzie nie wiedział po co tu przychodził. Żeby zamknąć to mieszkanie na wszystkie spusty, ciągnące się przez lęki Tae od samej góry aż do podłogi... Czy może, żeby całą noc przesiedzieć w zniszczonym przez ogień pokoju, wypłakując oczy? Jak bohaterowie łzawych filmów o przereklamowanych fabułach.
Zsunął się plecami po jednej ze ścian korytarza. Siedząc z podkurczonymi nogami, wygrzebał w telefonie numer Taehyunga. Wybrał go od razu i przystawił komórkę do ucha.
-Abonent jest chwilowo niedostępny. Spróbuj ponownie później lub nagraj widomość po usłyszeniu sygnału.
-Aish... Gdzie ty, do cholery, jesteś, Taehyung...
Wykręcił numer chłopaka ponownie, jednak znów został odesłany do poczty głosowej. Miał ochotę rzucić tym telefonem. Najlepiej w Taehyunga. Powinien tu teraz być. Wtedy nic by się nie wydarzyło. Seokjin doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to właśnie Tae był przyczyną tego nieszczęścia. Gdyby temu głupkowi nie zachciało się nagle znikać bez śladu, Yoongi być może właśnie teraz grałby na pianinie, może by właśnie zalewał wrzątkiem swój ulubiony krewetkowy ramyeon. Albo po prostu by spokojnie spał, wiedząc, że ten jego ukochany idiota jest w tym samym mieszkaniu co on, a nie, nie wiadomo gdzie, czy żyje i w ogóle.
A tak to Taehyung nawet o niczym nie wie i jest sobie gdzieś z tym dzieckiem-przybłędą. No albo nie jest. Jin wiedział, że takie myślenie może nie było na miejscu, ale wybaczał sobie od razu, kiedy tylko niefortunnie w jego głowie pojawiał się Yoongi. Tak jak teraz. Od razu zaczął płakać. Cały się roztrząsł.
-Yoon...gi...
Pod wpływem spazm przewrócił się na bok.
Yoongi śmiejący się z Taehyunga rozlewającego na siebie piwo na swoich dziewiętnastych urodzinach.
Yoongi przeklinający wszystko dookoła, kiedy okazało się, że zamroził kimbap, zamiast wsadzić go do lodówki.
Yoongi na kacu, burczący Seokjinowi przez telefon, że obudził się z zielonymi włosami.
Yoongi krzyczący "Niespodzianka!", kiedy razem z Taehyungiem przyjechali do Seokjina na jego urodziny trzy lata temu.
Yoongi przeganiający w pubie jakiegoś nastolatka z krzesła przed pianinem, który jego zdaniem tylko kaleczył ten instrument.
Yoongi ledwo trzymający się na nogach, bo whisky było połowę tańsze.
Yoongi przeklinający nawet w esemesach.
Yoongi wyjmujący trzęsącymi się dłońmi papierosa z paczki, rozpromieniający się po chwili, kiedy Taehyung mu go zabiera.
Yoongi wyklinający Seokjina i Taehyunga, kiedy pomagali mu wnosić pianino na czwarte piętro ich kamienicy.
Yoongi z filmiku, który Seokjin dostał od Tae, gdzie tamten rozmawia z rolką papieru toaletowego, żeby udowodnić blondynowi, że wcale go nie potrzebuje.
Yoongi rechoczący nad budzącym się po imprezie Seojinie, bo właśnie nałożył mu na włosy stary utleniacz.
Yoongi spuszczający w sedesie ramyeon, który jego zdaniem był przegotowany.
Yoongi planujący dla żartów morderstwo metalową pałeczką, ze śmiertelnie poważną miną.
Yoongi płaczący do telefonu, kiedy Tae po raz pierwszy wyszedł z domu bez słowa.
Yoongi płaczący w esemesach, kiedy dowiedział się o pracy Taehyunga.
Yoongi płaczący w progu, kiedy Seokjin przyjechał po tamtym zajściu sprawdzić jak się trzymają.
Yoongi słabnący tego samego wieczoru, po uśpieniu pijanego Taehyunga.
Yoongi uśmiechający się do złej gry.
Yoongi kochający Taehyunga mimo wszystko.
Yoongi taki dobry.
Yoongi taki chudy i słaby.
Yoongi z rzadkimi włosami i białą skórą, niczym z papieru.
Yoongi pełen nadziei.
Yoongi pełen smutku.
Yoongi na noszach.
Yoongi z węglem zamiast oczu, bez włosów, z przepalonymi do mięśni kończynami i tułowiem, w strzępach swojego ubrania.
Yoongi w zaschniętej krwi.
Yoongi odszedł.
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanficMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...