Tae powłóczył nogami w drodze powrotnej do domu, paląc zwykłego, jagodowego papierosa i raz po raz przeczesując wciąż lekko przesiąknięte potem włosy. Pulsowało mu w skroniach, na ramionach piekły go miejsca, gdzie tamtemu napaleńcowi zachciało się go ugryźć, a pachwiny i biodra wciąż rozrywał nieprzyjemny ból od dosiadania okrakiem ceramicznego pisuaru. Nie miał siły iść, nie chciało mu się tak bezsensownie przebierać tymi idiotycznymi nogami. Najchętniej to by je sobie wyrwał, żeby już nigdy nimi nie przebierać. W ogóle rozczłonkowałby swoje ciało i porozrzucał jego części po całym świecie, żeby tylko taki zgniły wyrostek nie istniał w swej całkowitej postaci. Albo by je zupełnie sprzedał. Na przykład jakiemuś innemu nieudacznikowi z paraliżem. Wtedy tamten robiłby nim na co tylko miałby ochotę, może lubiłby to ciało, może by je cenił...
Taehyung już wolałby mieć paraliż, niż dalej żyć w swojej cielesnej skorupie.
Wstydził się. Przy Jungkooku najbardziej. Chciał przy nim być, przebywać w jego towarzystwie i go dotykać, ale bezustannie miał wrażenie, że brudzi sobą tego chłopca. Wydawało mu się, że tam gdzie siadał, gdzie muskał coś dłonią, dotyjał, czy stawał, tam powstawała smolista smuga brudu jego ciała. Tak samo z Jungkookiem; myślał, że to co zepsuło jego, tak teraz zarażało czyste, piękne ciało i umysł Kookiego.
Dobijało go to, ponieważ od jakiegoś czasu jedyne czego chciał to być jak najlepszym, by Jungkook miał dobrze w jego towarzystwie. Chciał zarabiać, by mieć na jedzenie, żeby Kook się porządnie najadał przynajmniej raz dziennie, chciał nosić czyste ubrania by chłopak czuł się jak w normalnym domu i nie brzydził się dotykać tego, co go otaczało, czuł się dobrze. Tae chciał być jak najbardziej pozytywny, nieskupiony na swoich wadach, dlatego... nałogowo przenosił się do świata kolorowej halucynacji? Nie... Dlatego starał się odganiać złe myśli... Tak było, prawda?
Wcisnął torebeczkę z suszem jeszcze głębiej w kieszeń i wyciągnął stamtąd dłoń, od razu zamykając ją w pięść. Potrafił być silny. Skoro nawet... Nawet Yoongi potrafił... Yoongi potrafił chyba aż za bardzo. Bo z łatwością odstawił Taehyunga na bok i całkowicie na niego wyłączył. Taehyung tego nie pojmował. Było mu przykro, że ktoś kogo kochał tak łatwo i bez powodu o nim zapomniał.
Potarł kąciki piekących oczu, by odgonić cisnące się do nich łzy i pchnął barkiem drzwi kamienicy.
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanfictionMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...