8: Do, re, mi, fa, sol, la, kurwa

1.6K 227 9
                                    

Kiedy za Taehyungiem zamknęły się drzwi, Yoongi uderzył w klawisze i zagryzł wnętrze policzka. Jungkook wdział tylko jego tył. Gwałtownie unoszące się i opadające ramiona, pod wpływem niespokojnych oddechów, drgające mięśnie ramion i stopy z całej siły napierające na pedały pianina. Tak szczerze, to się bał. Może trochę mniej, jak jasnowłosy odpalił papierosa i znów zaczął naciskać klawisze. Lecz pozostał spięty.

- Jungkook? - Brunet podskoczył, słysząc swoje imię wypowiedziane tym głębokim i chrapliwym głosem.

- Tak, hyung? - spytał niepewnie.

- Daruj sobie te zwroty... Grasz?

Kook zamarł, nie wiedząc do końca o co mu chodzi, ani co on sam ma mu odpowiedzieć.

- Na... pianinie?

Miętowowłosy przestał wystukiwać szybką melodyjkę i odwrócił się do Jungkooka z dziwnym wyrazem twarzy.

- Nie, na banjo. Tak, na pianinie. Widzisz tu jakiś inny instrument?

- No tak - zmieszał się Kookie. - Nie za bardzo... Kiedyś się uczyłem... Ale mi nie szło.

Yoongi parsknął, wypuszczając kłąb dymu przez nos. Potem znów się zaciągnął i poklepał dłonią miejsce na drewnianej ławie obok siebie. Zauważając brak reakcji ze strony Jungkooka, powiedział żeby tam usiadł, co młodszy wykonał, specjalnie przedłużając wstawanie z kanapy i podchodzenie do niego.

- Na pewno coś pamiętasz. Graj.

Po pokoju rozeszły się dźwięki prostej melodii, które Yoongi natychmiast podchwycił i dołączył się na lewostronnej klawiaturze. Lubił grać z kimś, a Tae prawie nigdy z nim tego nie robił. Ciągle powtarzał, że woli patrzeć i słuchać i tylko od czasu do czasu wychrypiał kilka linijek jakiejś piosenki, albo siadł na ławie przy Yoongim i ponaciskał parę klawiszy. Dlatego Yoongi ucieszył się, zauważywszy pochłonięcie na twarzy ciemnowłosego chłopca. I nawet przez chwilę nie odczuwał w nim zalegającego na jego kanapie dzieciaka, który uciekł z domu i zdaje się na łaskę zbyt dobrego Taehyunga.

- Właśnie... Dlaczego uciekłeś z Busan?

Kookie zwolnił ruchy palców, ale Yoongi szybko szturchnął go łokciem w żebra, żeby nie przestawał.

- Miałem problemy... z rodziną. Chciałem... im ulżyć...

Miętowowłosy znów fuknął, owiewając swoje dłonie chmurą popielatego dymu. Wyjął z ust tlący się filtr i zgniótł go w stojącej na instrumencie popielniczce. Dzieciaki są takie głupie. Ucieka z domu pod wpływem swoich nastoletnich, niedojrzałych emocji z zamiarem odciążenia rodzinie, a tak naprawdę nie sprowadza na nich ulgi tylko jeszcze więcej cierpienia. Chciałby teraz wygarnąć to Jungkookowi, kupić bilet na pociąg do Busan, wykopać za drzwi i kazać spieprzać do domu i przeprosić rodziców. Ale to nie jego biznes.

- Nie szkoda ci? Tak szczerze.

- W sumie... Szkoda mi przyjaciela. Teraz chyba jest na mnie zły, bo się nie odzywa, odkąd powiedziałem mu gdzie jestem.

- Co to za przyjaciel?

Milczał przez moment, nie wiedząc do końca co ma o nim powiedzieć.

- Ma na imię Jimin. Jest gdzieś twojego wzrostu. I odkąd go znam, miał rude włosy.

- Rude...

- Ty masz zielone.

- Tak się kończy wizyta u fryzjera pod wpływem, w towarzystwie Tae...

Jungkook uśmiechnął się blado. A Yoongi spochmurniał, choć nie chciał, by było to widoczne i dalej wystukiwał skoczną melodię. Wolał teraz o nim nie myśleć. Bo w jego głowie od razu pojawiały się obrazy blondyna w towarzystwie kolejnego napalonego faceta, który płaci mu za jego biedne ciało.

Dlaczego mu na to pozwalał? W tej sprawie był dość bezsilny. Taehyung chciał być na równi z nim, w takim sensie, że też zarabia i dokłada się do czynszu. A jedynym sposobem na łatwe zdobycie pieniędzy okazało się sprzedawanie siebie. Owszem, Yoongi nie raz interweniował, chcąc odciągnąć go od tego, ale Taehyung wtedy stwierdzał, że pokazuje mu, że nie potrafi zarobić, że nie nadaje się nawet do prostytucji i wtedy działy się z nim naprawdę różne rzeczy... Tae wmawiał Yoongiemu, sobie i wszystkiemu dookoła, że robi to właśnie dla niego i dalej nałogowo tracił poczucie własnej wartości. Yoongi wiedział, że Taehyung nie potrafiłby już przestać. Tak samo jak nie potrafiłby przestać używać. Więc żył z tym, starając sobie dawać z tym radę i okazywać mu jak najwięcej uczuć. Bo wiedział, że Tae go kochał i tak naprawdę gdyby mógł, oddawałby się tylko jemu.

- Jego zielone pasemka to też efekt takiej akcji?

- Jego zielone pasemka to efekt tego, że jak fryzjer nałożył farbę na moje włosy i odszedł, TaeTae zaczął się ze mnie śmiać, że będę kapustą. A ja wyjąłem pędzelek z miseczki z resztką farby i kilka razy przesunąłem nim po jego grzywce. - Samo to wspomnienie wywołało odrobinę ciepła na sercu Yoongiego. Jego usta rozłożone w prostokąt i ciemne oczy chowające się niemal w całości pod powiekami. Takiego go poznał i takiego pokochał... - Umiesz grać coś jeszcze?

Kookie przeszedł płynnie do kolejnego utworu. Również prostego, a i Yoongi nawet go znał, więc od razu dołączył się na niższych tonach. Był tak zaabsorbowany wspólną grą, że nawet nie odczuwał potrzeby zapalenia kolejnego papierosa. Muzyka wypełniała jego ciało, poruszała palcami i unosiła prawy kącik ust, a kiedy wsłuchiwał się całym sobą w melodię, przymykał oczy i oddawał się pasji, polegając tylko na słuchu i doświadczeniu. Znał to pianino na wylot. Sam nauczył się grać, właśnie na nim. I nie wyobrażał sobie życia bez możliwości siedzenia na tej ławie, z palcami na lekko chropowatych już klawiszach.

Można powiedzieć, że Tae był jego pianinem. Nie wyobrażał sobie życia bez siedzenia z nim, dzieląc się jednym skrętem. Bez wieczorów, podczas których upijali się tanim winem i potem kochali się do utraty sił.

I istniała jedna różnica pomiędzy pianinem a Taehyungiem - Yoongi miejscem obok siebie przy pianinie chciał się dzielić, ale do osób tykających Tae czuł tylko i wyłącznie nienawiść.

- A ten twój Jimin... Dlaczego nie uciekł z tobą?

- Nie powiedziałem mu... Bałem się, że się pokłócimy i stracę z nim kontakt... A tak to przynajmniej kiedy ostatni raz go widziałem... to było... fajnie - westchnął Jungkook, przypomniawszy sobie tamten pocałunek. - Zresztą i tak by nie pojechał ze mną. Ma młodszego brata i chorą matkę pod opieką...

Yoongi pokiwał tylko głową i spojrzał za okno, nie przerywając gry. Niebo było odrobinę ciemniejsze, ale to nie zmieniało faktu, że od wyjścia Taehyunga minęło zbyt mało czasu by miał już wracać.

- Yoongi?

- Huh? - mruknął, dalej wpatrując się w szarość za oknem ze zmarszczonymi brwiami.

- Gdzie jest Taehyung?

- Długo by mówić... Pracuje...

 Jungkook chciał się dopytać, czym się zajmuje, ale nie był pewien czy byłoby to odpowiednie, widząc reakcje miętowowłosego na tamto pytanie. Przestał grać, zdjął palce z klawiszy i zacisnął je na materiale swoich jeansów. Czuł się niezręcznie. Czuł, że zadał niewłaściwe pytanie. Czuł, że Yoongi się denerwował.

A w zasadzie denerwował się i smucił. Przez zbyt intensywne obracanie się wokół znienawidzonego przez niego tematu, w którego kwestii nie był w stanie nic zrobić, chciało mu się wyrządzić sobie krzywdę. Byłby gotów się zabić, gdyby to sprawiło, że Tae przestałby się sprzedawać.

Zamknął dłonie w pięści i zacisnął mięśnie szczęk, próbując uspokoić buzującą w jego żyłach adrenalinę. Jednym, zamaszystym ruchem zatrzasnął klapę pianina i złapał się za włosy. Skamieniały Jungkook patrzył tylko przerażony, jak po bladych policzkach zaczynają płynąć mu łzy.

- Taehyunggie właśnie teraz oddaje się komuś za pieniądze, Jungkook. Tak pracuje. Kurwi się, żeby móc dołożyć się do czynszu - warknął zapłakany, siadając na ławie okrakiem, przodem do spiętego Kookiego. - Kurwi się, żebym był z niego dumny, że potrafi zdobyć forsę! Rozumiesz to?! Nie robi tego dla mnie! Robi to przeze mnie!

Wstał i głośno szlochając, wyszedł z salonu. Potem Jungkook usłyszał dźwięk odpalanej zapalniczki i trzask drzwi na końcu korytarza, czyli tych od ich sypialni. Przełknął ślinę. A myślał, że to jego problemy były poważne...

smoke of love || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz