24: W złym i nieczułym porządku

1.1K 157 4
                                    

Jungkook nie starał się powstrzymywać płaczu, jaki wstrząsnął nim z bólu od uderzeń Yoongiego, ale widząc to, co tamtemu właśnie się stało, ogarnął się na tyle na ile mógł i podczołgał do niego, leżącego obok. Chłopak był nienaturalnie blady, miał zsiniałe wargi, spomiędzy których leniwie sączyła się gęsta, krwawa maź. Przymykające się oczy informowały o tym, że chłopak za moment straci przytomność, co byłoby tylko kolejnym krokiem do grobu, więc Jungkook poklepał go otwartą dłonią po papierowym policzku. Nie rozbudził go dużo bardziej, ale wystarczyło.

- Hyung, nie zasypiaj - rzucił ostrym tonem, wstając, by wziąć z komody telefon. Błyskawicznie wykręcił numer alarmowy i przystawił komórkę do ucha. W międzyczasie uklęknął przy ledwo oddychającym Yoongim i zakrywszy całą dłonią jego ranę, począł ją mocno uciskać. - Halo? - zapytał pierwszy, gdy sygnał połączenia ustał. - Potrzebna jest karetka; zdarzył się wypadek...

***

Siedział skulony w kącie ciemnego pomieszczenia suszarni. Spazmy wciąż targały jego przerażonym ciałem, znacznie utrudniając oddychanie przez co od dobrych kilkudziesięciu minut nieźle kręciło mu się w głowie.

Nie mógł uwierzyć w to, co zrobił. Przecież nie chciał. Tymi rękami... Zmierzył spojrzeniem zakrwawione palce, wystawiając je w stronę padającej z małego okna wiązki bladego światła, a płacz mimowolnie go ogarnął, wyciskając z jego gardła ochrypły jęk. Schował ręce we włosach, przy okazji ciągnąc za nie z całych sił.

- Hyunnnnn...nnngg...gggieee... - łkał, bezwiednie rozmazując krew z rąk po twarzy. - Przeee... Przeeepp...raaa... Przeepraaaszaammmm...mmm...

Pod zaciśniętymi powiekami cały czas miał obraz tego jak w furii tłucze butelkę z resztką wódki o kant stolika, chwyta za nadgarstek Yoongiego i po niedelikatnym odwróceniu go, wbija mu w szkło w brzuch. Dwukrotnie. W pełnym gniewie. W pełnym zaślepieniu. W pełnej złości. Tak źle. Tak nieczule. Tak... Jak nie on... Ale... To on...

- Taehyung?!

Zatkał uszy. Nie mógł słuchać tego imienia. Zwinął się w jeszcze ciaśniejszy kłębek i przylgnął plecami jeszcze mocniej do ścian.

- Taehyung, gdzie jesteś?!

Odgłosy kroków robiły się głośniejsze. Już rozbrzmiewały echem pod czaszką chłopaka. Zaraz go znajdzie i coś mu zrobi za to, co on zrobił Yoongiemu. Sprzeda. Sprzeda go, bo wiedział, że to by było dla niego najgorsze, a jemu teraz należało się najgorsze. Tak. Należało mu się. Sam się sprzeda. Żeby Kookie nie robił złych rzeczy. Tak.

W ułamku sekundy poderwał się na nogi i chwiejnym krokiem ruszył do drzwi. Naparł brudną od krwi dłonią na klamkę, wzdrygając się na widok czerwonych plam na swoim ciele i wyszedł z suszarni.

Jungkook prawie dostał zawału, gdy Tae stanął mu niemalże przed nosem w tak żałosnej prezentacji. Podbiegł do niego i wplótł palce w zmierzwione ciemnoblond włosy za uszami Taehyunga. Nakierował jego spojrzenie tak, by skrzyżować je z tym swoim i westchnął.

Od Taehyunga śmierdziało alkoholem, a przekrwione białka oczu świadczyły o tym, że coś dzisiaj przygrzał, podczas swojej nieobecności, której Kook zdążył się domyślić. Wciąż spazmatycznie przełykał i po brudnych policzkach ciekły mu strumienie łez. Jungkook chciałby je zetrzeć, przyciągnąć Taehyunga do siebie i trzymać w objęciach dopóki by nie zasnął. Ale on musiał się ogarnąć.

- Tae - zaczął twardo, lecz głos odrobinę mu się złamał. Chłopak cały czas pusto wpatrywał się w jego źrenice. - Tae, już...

- Czy... Czy hyung... Czy ja go...

Jungkook zacisnął usta i złapał na kciuk pojedynczą łzę z kącika jego oka.

- Nie, Tae. Karetka już go zabrała. Jest... w porządku.

Taehyungowi zadrżały ramiona od kolejnej fali płaczu. Tak źle... Tak nieczule... Tak... Tak jak Yoongi... Kiedy o nim zapomniał... I kiedy krzywdził Kookiego. Tak...

Objął Jungkooka w pasie i zamknął w kamiennym uścisku. Zaciągnął się zapachem mydła bijącym od skóry jego szyi i zaszlochał cicho.

Tak źle, tak nieczule...

smoke of love || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz