Kręciło mu się w głowie, a myśli zaprzątały wątpliwości, czy aby na pewno w jego drinku była tylko połowa kubka wódki i czy na pewno tylko wódka. Jego towarzysze również byli już ledwo żywi, tyle, że oni pili o wiele więcej i do tego palili. Jungkook chciałby, żeby już poszli, by mógł znaleźć sobie jakiś kącik i tam się przespać, bo naprawdę ledwo trzymał na wpół otwarte oczy. Ale ci cały czas mamrotali coś niezrozumiałego, przylepieni do siebie, nie sprawiając wrażenia, jakby mieli się niedługo wybierać do domu, albo coś...
- Jungkook? - Wspomniany chłopak poczuł twardą podeszwę, wbijającą się w jego nogę.
- Hm?
- Masz gdzie spać, czy mama nie wpuści cię po pierwszej do domu?
Jungkook westchnął na kolejny "żart" o tym, że jest dzieciakiem, który buntuje się matce.
- Zostaję tu na noc - bąknął tylko i spojrzał w głąb trzymanego przez siebie pustego kubka po drinku.
Taehyung odsunął się od Yoongiego i usiadł prosto patrząc z debilną, niby zaaferowaną miną na bruneta. Przeczesał swoje blond-zielone włosy, odsłaniając odrobinę czoła spod grzywki i zdyszanym głosem burknął coś, że nie może. Kook zmarszczył brwi, pewny, że Taehyung już sam nie wie co mówi, więc tylko pokiwał głową i mruknął ciche "Tak, tak...".
- Nie, ale ty nie rozumiesz, głupi dzieciaku. Jak tu zostaniesz to cię wrzucą do aresztu, albo innego pierdla.
- Przecież to klub całodobowy.
- Ale nie dla takich dzieciaków, jak ty, Kookiszon. Idziesz z nami.
- Nie ma mowy - prychnął chłopak i założył ramiona na piersi.
- Otóż jest! Nie zostaniesz tu na pastwę tych harpii.
- Jakich harpii?!
- Srakich! Nie zostaniesz tu za żadne zioło świata.
- Założymy się?
- Nie ma takiej potrzeby. Po za tym, ja się z dziećmi nie zakładam. Hyungie, idziemy, bo zaraz przylezą. - Blondyn odwrócił się do starszego, lecz ten już usypiał ze zwieszoną głową.- Yoongi!
Miętowowłosy poderwał się i z szeroko otwartymi oczyma rozejrzał niespokojnie dookoła.
- Co jest?
- Idziemy. Jungkook z nami. - Jego słowa spotkały się z niezbyt zadowoloną miną starszego.
- Co? - Odwrócił do siebie blondyna mocnym pchnięciem w ramię.
- To co słyszałeś. Zmywamy się, bo nie mam ochoty się dzisiaj nawalać z jakimiś przegrywami o jakieś gówno.
Taehyung wstał i postąpił kilka kroków, lecz zauważywszy, że ani Yoongi ani Jungkook nie ruszyli się z kanapy, wrócił tam i rzucił obydwu mordercze spojrzenie. W następnej chwili pochylił się i złapał Kookiego w pasie i z łatwością, jak na pijanego, przerzucił go sobie przez ramię, nie zwracając uwagi na to, ze ten strasznie się szarpał i bił go po plecach pięściami.
- Hyungie, idziesz, albo to z nim dokończę to, co wcześniej zaczęliśmy - krzyknął jeszcze do zielonowłosego i ruszył w stronę wyjścia.
Kilka kroków później usłyszeli siarczyste przekleństwo i ciężkie kroki, przedzierające się przez dudniącą muzykę wypełniającą klub.
Na zewnątrz było zimno i Jungkook od razu pomyślał o kurtce, zawiązanej na plecaku, ale pozycja, to jest; przewieszenie przez bark Taehyunga, uniemożliwiało mu zdjęcie jej, a już tym bardziej założenie na siebie. O dziwo blondyn szedł dość prosto i dość stabilnie, jednak to nie zmieniało faktu, że Kookiemu nie podobało się, co z nim robił.
- Taehyung, możesz mnie puścić, już ci nie ucieknę... Nawet nie wiem dokąd miałbym uciekać.
Chłopak zatrzymał się i opuścił go na ziemię.
- W sumie masz rację. Zresztą i tak nie wniósłbym cię po schodach - powiedział, wzruszając ramionami i znikając za drzwiami starej kamienicy.
Jungkook stał, patrząc się bez sensu w domykające się drzwi, za którymi blondyn właśnie potykał się na schodach o własne nogi. Pewnie stałby tak jeszcze trochę, gdyby nie jeden miętowowłosy osobnik, który pod wpływem alkoholu stawał się odrobinę zbyt drażliwy.
- No idź - warknął tuz przy uchu bruneta.
Chłopak podskoczył przestraszony brzmieniem tonu głosu Yoongiego, a następnie szybko przeszedł przez próg bloku, by kilkoma susami pokonać osiem klatek i dotrzeć na czwarte piętro, gdzie przed jednymi drzwiami stał Tae i z zamkniętymi oczami przeszukiwał swoje kieszenie.
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanfictionMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...