48: Kac morderca nie ma serca. Hyung z mocną głową i świerzbiącymi dłońmi też

808 108 10
                                    

-Rany , Kookie, wyglądasz tak okropnie, że mam wątpliwości, czy nadal cię lubię – zachichotał Taehyung, czochrając młodszemu włosy.

  Jungkook jedynie zmroził go spojrzeniem. Nie czuł się zbyt dobrze ze względu na ilość alkoholu, jaka na niego wpłynęła poprzedniej nocy. W tym momencie zazdrościł Taehyungowi wytrzymałości.

-Nie no, żartuję, nie gniewaj się, Kookiszon.

  Blondyn przeszedł na miejsce obok Jungkooka i ukradkiem położył mu głowę na ramieniu, chowając twarz przy szyi chłopca. Był taki ciepły. Tae cieszył się, że w swoje urodziny ma przy sobie taką namiastkę najlepszego możliwego ciepła tuż przy sobie. Swojego ciepłego Jungkooka.

-Bardzo źle się czujesz?

Jungkook zanurzył palec w kubku z herbatą, lecz poparzył się i szybko go cofnął.

-Tak... średnio. Boli mnie głowa.

-Gdyby nie to, że tu siedzimy, to zrobiłbym wszystko, żeby przestała – wymruczał mu do ucha Tae, lekko łaskocząc nosem skórę na jego obojczyku.

-Boże, Taehyung.

-Mów ładnie, bo znowu coś powiem i się zarumienisz. I może nie tylko na twarzy.

Kook wywrócił oczami, biorąc kubek do ręki by ukryć swoje zażenowanie.

-Przepraszam, hyung – powiedział sztucznie.

-No dobra, wybaczam, Jungkook-ah.

  Zapadła cisza, przerywana tylko świszczącym oddechem Taehyunga i siorbaniem Jungkooka. Blondyn zastanawiał się gdzie mogliby pójść. W gruncie rzeczy miał nadzieję, że Jungkookowi prędko się polepszy i sam wyjdzie z pomysłem, gdyż sam Tae nie miał kompletnie orientacji w tym mieście. A chciał gdzieś pójść. Gdziekolwiek, byleby mógł przytulić Kookiego. Przytulić, podłaskać słodki rumieniec, kto wie... może pocałować.

-Kookie, Kookie, jak się czujesz? – zajęczał znów, powoli przesuwając dłoń po plecach bruneta, aż w końcu objął go ramieniem w pasie, tak pod stołem, żeby nikt nie widział. Podsunął brzeg jego koszulki do góry i musnął odsłoniętą skórę opuszkami. Jungkook się wzdrygnął, spoglądając na Tae z piorunującym grymasem na twarzy. – No co?

-Co ty robisz?

-No nic.

-Taehyung. – Jungkook złapał palce blondyna, łaskoczące jego bok. – Zabierz.

-Czemu? Czy to sprawia, że się krępujesz?

Brunet miał ochotę wrzasnąć, czując irytujące gorąco na policzkach.

-A dotykaj sobie – rzucił obojętnie.

  Taehyung widział jednak, że chłopiec jest cały spięty i kiedy on go gładzi, choć niewinnie i niezauważalnie dla nikogo poza nimi, tamten siedzi jak na szpilkach. Wolno i stopniowo ułożył mu na boku całą dłoń.

-Jungkookie – szepnął z lekkim uśmiechem.- Nie ufasz mi?

-Hyung, tak jakby jesteśmy w barze, siedzimy pośród ludzi, a ty mnie macasz.

-Ach, no tak... Już przestaję. – Mówiąc to zaczął wysuwać rękę spod ubrania Jungkooka, lecz przy samym końcu wsunął czubki palców za pasek jego spodni, uśmiechając się do siebie w myślach jeszcze bardziej.

-Tae! – syknął tamten. – Jesteś chory!

-Przepraszam!

  Taehyung roześmiał się, przechodząc na kanapę po drugiej stronie stolika. Zdecydowanie chciał już stąd iść.

smoke of love || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz