30: Drobna przysługa o aromacie soku z opuncji i białej wódki

1K 120 7
                                    

  Drżące palce blondyna stukały w ściankę szklanki do połowy wypełnionej wódką z sokiem opuncjowym. Pot spływał mu drobnymi stróżkami po czole, mocząc przydługą grzywkę, szczękał nerwowo zębami, nie czuł nóg, a zimne ciarki co chwila przebiegały mu po plecach. Opadnięte na prawie całą powierzchnię oczu powieki ciążyły mu z minuty na minutę coraz bardziej, wraz z tępym bólem rozsadzającym jego czaszkę. Uniósł szklankę do ust, kiedy w myślach po raz kolejny powtórzył to imię – Jungkook.

  Od pamiętnego wyznania, które złożył mu owy brunet tamtego trzeźwego dnia, wieczorem, obejmowany przez niego na starej kanapie w salonie mieszkania, Taehyung obsesyjnie powtarzał sobie, że teraz musi być lepszy, skoro dostał szansę. I że teraz już musi doprowadzić coś z sobą do sukcesu. I że musi wznieść Jungkooka wyżej. Żeby miał jak w niebie.

  Opętańczo kiwał głową sam do siebie, by utwierdzić się w jeszcze głębszym przekonaniu, że ma zdecydowanie rację i że dobrze robi. Przełykając kolejne łyki prowizorycznego drinka, rozglądał się na boki rozbieganym i prawie nieprzytomnym wzrokiem. Był pijany. I to mocno. A wcześniejsza, potajemna działka amfetaminy nie reagowała z tą ilością alkoholu i wyniszczonym organizmem Tae dość dobrze.

  Siorbnął szczypiącego w obgryzione wargi napoju, nie zauważając przy tym postaci, która stanęła przed nim. Wsparte na biodrach szorstkie pięści, szyderczy uśmiech i brązowa czupryna włosów opadających na jasne czoło mówiły same za siebie, a Taehyung nie musiał nawet podnosić wzroku, żeby poznać go już po tych pięściach.

-Czego chcesz? – spróbował warknąć, lecz i tak wyszło to jak żałosne smarknięcie naburmuszonego pięciolatka.

Kibum prychnął pod nosem i bujnął się na stopach w przód i w tył, mierząc wzrokiem skulonego na kanapie Tae.

-To raczej ty chyba czegoś byś chciał – zaczął, a kiedy blondyn odgarnął ospale zielonkawe pasemka z oczu i spojrzał w górę, wyciągnął z tylnej kieszeni jeansów małą plastikową torebeczkę i potrząsnął nią z uniesioną lewą brwią. – Nie tęsknisz za dymkiem?

  Taehyung jednak tylko łakomie wbijał wzrok w wypełnioną do oporu torebkę z suszem. Czuł jego wspaniały zapach, który wołał go i przyciągał do siebie. Burczało mu w tym brzuchu, odpowiadającym za głód zagrażający jego życiu, nie do opisania i nawet sam nie wiedział, co jeszcze powstrzymywało go przed wyrwaniem upatrzonego skarbu z rąk szatyna.

  Taehyung jednak tylko nieprzytomnie wbijał wzrok w wypełnioną do oporu torebkę z suszem. Mięśnie jego szczęki były zaciśnięte, tak, że skóra lekko już czerwieniała widocznie nawet w półmroku, a wystająca grdyka skakała raz po raz. W kąciku ust pojawiła mu się kropelka śliny, na widok której Kibum w myślach zmarszczył brwi. W rzeczywistości wciąż uśmiechał się przebiegle, bądź co bądź zadowolony z tego do czego doprowadził blondyna.

-Obydwoje wiemy, że chcesz. Dam ci to. – Zmysły Taehyunga błyskawicznie się wyostrzyły. To znaczy; w jego mniemaniu. – Ale za drobną przysługę.

smoke of love || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz