Drżące palce blondyna stukały w ściankę szklanki do połowy wypełnionej wódką z sokiem opuncjowym. Pot spływał mu drobnymi stróżkami po czole, mocząc przydługą grzywkę, szczękał nerwowo zębami, nie czuł nóg, a zimne ciarki co chwila przebiegały mu po plecach. Opadnięte na prawie całą powierzchnię oczu powieki ciążyły mu z minuty na minutę coraz bardziej, wraz z tępym bólem rozsadzającym jego czaszkę. Uniósł szklankę do ust, kiedy w myślach po raz kolejny powtórzył to imię – Jungkook.
Od pamiętnego wyznania, które złożył mu owy brunet tamtego trzeźwego dnia, wieczorem, obejmowany przez niego na starej kanapie w salonie mieszkania, Taehyung obsesyjnie powtarzał sobie, że teraz musi być lepszy, skoro dostał szansę. I że teraz już musi doprowadzić coś z sobą do sukcesu. I że musi wznieść Jungkooka wyżej. Żeby miał jak w niebie.
Opętańczo kiwał głową sam do siebie, by utwierdzić się w jeszcze głębszym przekonaniu, że ma zdecydowanie rację i że dobrze robi. Przełykając kolejne łyki prowizorycznego drinka, rozglądał się na boki rozbieganym i prawie nieprzytomnym wzrokiem. Był pijany. I to mocno. A wcześniejsza, potajemna działka amfetaminy nie reagowała z tą ilością alkoholu i wyniszczonym organizmem Tae dość dobrze.
Siorbnął szczypiącego w obgryzione wargi napoju, nie zauważając przy tym postaci, która stanęła przed nim. Wsparte na biodrach szorstkie pięści, szyderczy uśmiech i brązowa czupryna włosów opadających na jasne czoło mówiły same za siebie, a Taehyung nie musiał nawet podnosić wzroku, żeby poznać go już po tych pięściach.
-Czego chcesz? – spróbował warknąć, lecz i tak wyszło to jak żałosne smarknięcie naburmuszonego pięciolatka.
Kibum prychnął pod nosem i bujnął się na stopach w przód i w tył, mierząc wzrokiem skulonego na kanapie Tae.
-To raczej ty chyba czegoś byś chciał – zaczął, a kiedy blondyn odgarnął ospale zielonkawe pasemka z oczu i spojrzał w górę, wyciągnął z tylnej kieszeni jeansów małą plastikową torebeczkę i potrząsnął nią z uniesioną lewą brwią. – Nie tęsknisz za dymkiem?
Taehyung jednak tylko łakomie wbijał wzrok w wypełnioną do oporu torebkę z suszem. Czuł jego wspaniały zapach, który wołał go i przyciągał do siebie. Burczało mu w tym brzuchu, odpowiadającym za głód zagrażający jego życiu, nie do opisania i nawet sam nie wiedział, co jeszcze powstrzymywało go przed wyrwaniem upatrzonego skarbu z rąk szatyna.
Taehyung jednak tylko nieprzytomnie wbijał wzrok w wypełnioną do oporu torebkę z suszem. Mięśnie jego szczęki były zaciśnięte, tak, że skóra lekko już czerwieniała widocznie nawet w półmroku, a wystająca grdyka skakała raz po raz. W kąciku ust pojawiła mu się kropelka śliny, na widok której Kibum w myślach zmarszczył brwi. W rzeczywistości wciąż uśmiechał się przebiegle, bądź co bądź zadowolony z tego do czego doprowadził blondyna.
-Obydwoje wiemy, że chcesz. Dam ci to. – Zmysły Taehyunga błyskawicznie się wyostrzyły. To znaczy; w jego mniemaniu. – Ale za drobną przysługę.
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanfictionMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...