27: Grzeczny pies nie szczeka nawet jak nie je

1.1K 137 10
                                    

Jak można się było spodziewać rozwrzeszczana grupka nieokiełznanych ćpunów szybko dogoniła Taehyunga i Jungkooka, blokując im drogę ucieczki. Obydwoje rozglądali się po otaczających ich twarzach. Tae znał każdego. Niektórych aż za dobrze. Żołądek skręcił mu się na widok szyderczo uśmiechniętego Kibuma i stojącego obok bruneta o spodniach podciągniętych na szelkach tak wysoko, że aż od patrzenia bolało.

- Zobacz, TaeTae, Hoseok znowu przyjechał tu z samego Gwangju tylko dla ciebie, a tu co? Okazuje się, że jesteś zajęty... Ile ci daje ten dzieciak? Podkrada matce ze skarbonki na operacje plastyczne? - Kibum popatrzył na Taehyunga spode łba, ciekawy jego reakcji.

Grupka głupawych kolegów dilera wybuchła śmiechem, raniącym serce Taehyunga jeszcze bardziej niż sama ich obecność tutaj.

- Dokładnie, kochany - dołączył się Hoseok. - Przyjechałem tu, by ponownie dać ci zarobić, nawet z zamiarem sprezentowania sporego napiwku... I się rozczarowałem... Nie powodziło się, że zmieniłeś fach na szkolenie nowych?

Zmierzył zszokowanego Jungkooka wzrokiem, zatrzymując bezwstydnie spojrzenie na kroczu chłopaka. Tak jak podczas pierwszego spotkania z Taehyungiem. Nawet uśmiech miał taki sam.

- Z tego mogą być, hm... ludzie - zaśmiał się Kibum, szturchając Hoseoka w ramię.

Kookie starał się powstrzymać przerażenie i niespokojny oddech, kiedy nieznajomy brunet podchodził do niego powoli. Ukradkiem odnalazł dłoń Tae i złapał za nią, by dodać sobie i jemu otuchy. Hoseok podszedł do Kooka i bez żadnych skrupułów zamknął uścisk palców na jego lewym biodrze, pochylił się i powiedział udawanym szeptem, lecz tak, żeby każdy usłyszał:

- Ja cię mogę lepiej wyszkolić, mały... W dodatku zapłacę ci za to bardzo dużo, więc będziesz mógł postawić tamtemu porządny gram na rozluźnienie. I obiecuję, że nie będzie bolało...

Jungkook poczuł silne szarpnięcie w tył, a po ponownym zyskaniu równowagi dostrzegł, że ów chłopak został uderzony w twarz, a właśnie teraz mierzył się z Tae morderczymi spojrzeniami. Ciemnowłosy splunął mu pod nogi i zamachnął się gwałtownie. Taehyung nawet nie próbował zrobić uniku; przyjął cios, od razu wychodząc z odpowiedzią, jednak błyskawicznie został zatrzymany przez dwóch żylastych typków, służących Kibumowi. Kookie chciał tam podejść, ale ktoś złapał go za nadgarstek. Odwrócił się i ujrzał wyraźnie młodszego od pozostałych chłopaka, kręcącego głową z dość łagodnym i nawet odrobinę współczującym wyrazem twarzy.

- Nie będziesz tak do niego mówił! - wrzasnął nagle Taehyung.

Hoseok przewiercił go lodowatym i obrzydzonym wzrokiem.

- Ty lepiej nie otwieraj ust. Usta dziwki nie służą do szczekania, Taehyunggie, tylko do ciągnięcia lachy.

Splunął mu jeszcze raz prosto pod stopy i zamaszyście zwrócił się tyłem do niego, ciągnąc za ramię rozbawionego ostatnią wypowiedzią Kibuma.

- Jak coś, to drzwi zawsze otwarte, TaeTae! - zawołał przez śmiech na odchodnym.

Taehyung stał w miejscu, wpatrując się w oddalające się postaci znienawidzonych prześladowców i ignorując z całej siły szczypiący go w policzek ból. Przez te wszystkie słowa poczuł się tak upokorzony i zmieszany z błotem, jak nigdy. Znowu ciało zaczęło go świerzbić, chciał je z siebie zerwać, zadeptać, spalić i porzucić. Nie został nazwany dziwką od bardzo bardzo dawna, kiedy to zaczynając zarabiać w ten sposób zachowywał się dość żałośnie, aby tylko dostać te marne grosze. I wtedy to nie bolało; teraz paliło jak ogień.

Kolejne, co zapiekło go w twarz to mimowolne łzy, które spłynęły w dół chwilę później, po tym jak pojawiły się w kącikach jego oczu. Chciałby je zetrzeć i z krzykiem na ustach pobiec do Kibuma i reszty tych śmieci i porozwalać im głowy o ściany kamienic. Odejść, wziąć Jungkooka za rękę, zabrać go stąd jak najdalej, sprawić by zapomniał, by nigdy w życiu nie czuł się tak, jak Taehyung - jak dziwka.

smoke of love || taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz