Od jakichś kilkudziesięciu minut szykował się do wyjścia. Tego dnia jakoś niespecjalnie chciało mu się wychodzić z domu tylko dlatego, żeby zarobić tak naprawdę żałosną sumę pieniędzy. Wolałby zostać w mieszkaniu razem z Yoongim i Jungkookiem. No bo... oczywiście nie pozwolił mu odejść...
Coś w tym chłopcu mimowolnie przyciągało go do siebie. Taehyung obawiał się trochę skutków tej znajomości, biorąc po uwagę, że najważniejsza dla niego osoba - Yoongi, już i tak słabo się trzymała, widząc kwitnącą relację pomiędzy nim a nowo poznanym. Nie, że było to coś więcej niż koleżeństwo. Bo choć doskonale pamiętał zeszłotygodniowy pocałunek, kierując się sygnałami Jungkooka udawał, że nie miał on miejsca. Albo bardziej - nie mówił o tym, a dniami i nocami wspominał miękkie i ciepłe usta młodziutkiego chłopca.
Wziął z oparcia krzesła swoją różową kurtkę i wyszedł z sypialni. W korytarzu usłyszał dobiegające z salonu ciche dźwięki wysokich tonów pianina. Uśmiechnął się na wyobrażenie miętowowłosego, tańczącego swoimi zgrabnymi palcami po klawiszach starego instrumentu. Wyobrażenie stało się jawą, gdy stanął w progu pokoju i jak zahipnotyzowany wlepił wzrok w Yoongiego. Taehyung uwielbiał kiedy Yoongi grał. Nieważne czy były to te piękne utwory, czy walenie w klawisze bez ładu i składu, będąc nietrzeźwym. Wiedział ile pianino znaczy dla Yoongiego i ile znaczy on, zapatrzony w klawiaturę, pochłonięty światem melodii, dla samego siebie.
- Wychodzę - mruknął cicho, mając nadzieję, że Yoongi puści to mimo uszu i nie przestanie grać. Jednak muzyka momentalnie ucichła, a siedzący przy pianinie chłopak powoli odwrócił głowę w stronę Taehyunga.
- Do kogo tym razem?
Taehyung przełknął ślinę i rzucił wzrokiem w kierunku Jungkooka, siedzącego na kanapie z nutą zdezorientowania na twarzy.
- Taki jeden. Przecież wiesz, że nie zagłębiam się w to za bardzo.
Starał się brzmieć tak, jakby naprawdę go to nie obchodziło. We wnętrzu jednak krzyczał, trząsł się, płakał i ciągnął za włosy ile tylko miał sił. Może nie obchodziły go same nazwiska, ale nie był w stanie powiedzieć tego samego o sobie. Czuł się źle ze swoim wielokrotnie używanym ciałem, ze swoją rzeczywistością, z byciem sobą. Jednak był już zagrzebany w to zbyt głęboko, by wyjść tak o. Dlatego wolał uciekać do świata nierealnej halucynacji, dzięki której był szczęśliwszy i nie przejmował się niczym.
- Idź - burknął Yoongi i powrócił do klawiatury, by z dziwną energią wyżyć się na niższych tonach.
To zabawne, ale Taehyung zawsze przekraczając próg mieszkania, hotelowego pokoju, czy tam kabiny w kiblu, miał nadzieję, że tym razem trafi się ktoś z odrobiną uczuć. Dlaczego zabawne? No bo, tak czy siak wiedział, że wszyscy są tacy sami i bawiła go własna naiwność.
Nawet teraz. Koleś, którego znał - może nie osobiście, ale z zachowania jako klienta Magic Place owszem - właśnie stawiał przed nim drinka, mierząc przy tym wzrokiem jego ciało. Ktoś z "odrobiną uczuć" nie patrzyłby się na niego jak lew na tłustą zebrę. Ale tacy ktosie na pewno też nie potrzebują wynajmować osób z problemami finansowymi na kilka godzin.
- Chcesz coś na rozluźnienie?
Chłopak zacisnął na moment szczęki, a potem skinął prawie niezauważalnie. Nie miał pojęcia dlaczego jest taki spięty i zwraca uwagę na wszystkie drobnostki jakie mu teraz przeszkadzały; skarpetka obsunęła mu się w wysokim bucie, jedna szelka skręciła się na jego plecach, choker z jakiegoś powodu pił go w szyję, a jeden z zacisków na kolczyku był zasunięty zbyt mocno. Chciał odlecieć i nic nie czuć. Obserwował jak w jego szklance toną dwie małe tabletki, które sprawią, że za chwilę będzie już okej.
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanfictionMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...