Daegu to nie było to samo co Busan. Jungkookowi brakowało tutaj wyczuwalnej obecności morza i świadomości otwartej przestrzeni z jednej strony. Dotarł do celu około szóstej rano, ledwo żywy, mimo iż drzemał podczas jazdy. Chłopak, obok którego siedział w pociągu okazał się być całkiem w porządku. Kiedy Jungkook upuścił swoją saszetkę z dokumentami ten dogonił go i oddając ją, przedstawił się jako Kim Namjoon i był nawet na tyle miły, by wskazać Jungkookowi dojazd do centrum.
Chłopak zdecydował, że przynajmniej tę noc spędzi w całodobowym klubie, bo nie miał tyle pieniędzy, by wynajmować pokój w motelu, a przecież nie będzie spał na ulicy. Nie musiał długo szukać, bo już kilka minut później przed oczami błyskał mu neonowy napis "Magic Place" i już wiedział, gdzie dzisiaj się zatrzyma. A póki co, postanowił zapoznać się z nowym miastem, bo siedzenie od siódmej rano do wieczora w tym samym miejscu, kiedy jeszcze pewnie nie było wielu klientów, którzy maskowaliby jego obecność, wydałaby się personelowi trochę dziwna albo nawet podejrzana.
Tutaj oddychało się trochę ciężej, przynajmniej nieprzyzwyczajonemu Kookowi, więc wyjął z kieszeni niebieskiego swetra czarną maseczkę i założył ją, o dziwo odczuwając wraz z tym dziwne poczucie większego bezpieczeństwa, kiedy ludzie nie widzieli połowy jego twarzy. Rozglądał się po wszelkich zaułkach, biedniejszych dzielniczkach, lub i tych bogatszych, na których roiło się od ekskluzywnych sklepów z kosmetykami i sieciowych restauracji, po najbardziej absurdalne saloniki z rozrywką czy gadżetami erotycznymi, o których myśl nawet nie wpadłaby Jungkookowi do głowy.
Nawet nie zauważył jak zaczęło się ściemniać, a o tej porze roku słońce zachodziło dość wcześnie i szybko. Słońce... Ciekawe czy Jimin siedział teraz na ich miejscu z brzegu plaży i obserwował ten zachód, zastanawiając się, czemu Kooka nie było obok niego. Nawet zapomniał napisać. Jak można tak kompletnie skopać sprawę? Pewnie Jimin myślał, że Jungkook obraził się na niego za tamten pocałunek, bo wcale się tego nie spodziewał. Albo było mu głupio, że tak się zagalopował. Albo jego rodzice powiedzieli mu, że od rana nie było go w domu i Jimin się domyślił, że uciekł. No bo przecież widział jego plecak i w ogóle...
Wsiadając w metro, wyjął z bocznej kieszeni swojego bagażu telefon i odblokował go. Oczy niemal wypadły mu z orbit na widok jakiegoś miliona wiadomości i jeszcze większej liczby nieodebranych połączeń. Dzwonił Jimin, mama, tata, nawet Junghyun... Esemesy głównie były od Jimina, oczywiście. Wyrzuty sumienia Kookiego rosły, gdy odczytywał wiadomości od przyjaciela, w których pytał się z początku czy się wyspał, potem czy widzą się wieczorem na plaży, a potem powtarzało się mnóstwo pytań o jego położenie. Nie chciał tracić kontaktu z przyjacielem, ani go olewać, ani tym bardziej się z nim kłócić więc trzęsącymi się palcami wystukał szybko, że jest w Daegu i żeby się nie złościł i nie mówił jego rodzicom. Na jego szczęście tamci nie zablokowali mu jeszcze abonamentu, więc wiadomość się wysłała, a ku zaskoczeniu Kookiego po kilku minutach telefon zaczął wibrować ukazując na ekranie zdjęcie roześmianego Jimina, udającego, że trzyma w palcach zachodzące słońce.
Nie wiedział czy odebrać, czy lepiej nie. Bał się tego, co Jimin mu powie, że się pokłócą i będzie tak jak w najgorszych wyobrażeniach. Zacisnąwszy usta, chłopak zignorował wibrującą komórkę i po schowaniu jej do kieszeni czarnych jeansów, wysiadł na odpowiednim przystanku i skierował się do wyjścia z podziemi.
CZYTASZ
smoke of love || taekook
FanfictionMiłość i dym mają wiele wspólnego. Dają przyjemność, zabierają nas od naszych problemów, uzależniają, ale też... obydwie te rzeczy są ulotne. Gdy bierzesz ten skręcony kawałek bibułki do ust, bibułki pełnej najlepszego co może być, zapalasz jej koni...