Rozdział 8

7K 696 171
                                        

- Nie odbierała pani moich telefonów - powiedział brunet, kiedy tylko przekroczyłam próg jego biura. 

- Przepraszam, miałam dużo spraw na głowie. 

Właściwie to nie miałam ochoty z nikim gadać. 

- Proszę usiąść, chciałbym porozmawiać o pani projekcie - wskazał ręką na fotel po drugiej stronie biurka. 

Skinęłam głową i usiadłam na wyznaczonym przez niego miejscu. Jeśli mam być szczera, to opadła ze mnie jakakolwiek motywacja do działania. Cały tydzień siedziałam nad tym nędznym projektem, ale wszystkie pozostałe problemy tylko uniemożliwiały mi prawidłową pracę. 

- Przyznam, że jestem mile zaskoczony - mężczyzna uśmiechnął się delikatnie w moją stronę, ale nie odwzajemniłam tego gestu.

Bawiłam się gumką od swojej teczki, patrząc na bruneta obojętnym wzrokiem. Gdybym miesiąc temu widziała siebie w takiej beznadziejnej pozycji przed osobą, która możliwe, że chce dać mi pracę w wymarzonej firmie, dałabym sobie dwa razy w twarz na ocucenie. Teraz nagle to wszystko zaczęło przybierać inny obraz - wcześniej zdecydowanie patrzyłam na świat z przymrużeniem oka. 

- Jedyne co według mnie nadawałoby się do poprawy to kosztorys inwestorki. Jest mało czytelny i wydaje mi się, że nie zamieściła tam pani kilku istotnych informacji - pochylił się nad biurkiem i przeniósł swój wzrok znad komputera na mnie. - Ma go może pani w wersji papierowej? 

Kiwnęłam twierdząco głową i otworzyłam teczkę, którą do tej pory trzymałam na swoich kolanach. Wyciągnęłam plik kartek i położyłam je na biurku pozwalając na to, aby brunet przejął je w swoje ręce. Patrzyłam jak uważnie przegląda stronę po stronie, mrucząc jakieś uwagi pod nosem, których i tak nie słuchałam, bo byłam skupiona na jednym - ciasna kawalerka, albo dom. 

- Szuka pani lokatora? 

- Słucham? - zmarszczyłam brwi, wyrywając się z rozmyśleń. 

- Wydrukowała pani kilka ogłoszeń - okręcił jedną z kartek w moją stronę. 

- To nie powinno się znaleźć w tej teczce, przepraszam - westchnęłam i zabrałam ją z jego ręki od razu robiąc z niej małą kulkę. 

Brunet odłożył papiery na biurko i opadł plecami na oparcie swojego dużego fotela. Patrzył na mnie przez chwilę w ciszy, widocznie zauważając mój niecodzienny humor. 

- Nie sądzi pani, że to trochę niebezpieczne wynajmować pokój komuś nieznajomemu? - zapytał, krzyżując ręce na klatce piersiowej. 

- Zawsze jest jakieś ryzyko - wzruszyłam ramionami. 

- Nie lepiej szukać wśród znajomych? 

- To już raczej moja osobista sprawa gdzie będę szukać lokatora - mruknęłam i rozejrzałam się po biurze w poszukiwaniu jakiegoś kosza na śmieci. 

- Dobrze, więc może wróćmy do tego po co się tutaj spotkaliśmy - powiedział nieco poirytowanym tonem. 

- To już nieaktualne - pokręciłam przecząco głową. - Przepraszam, że narobiłam panu z tym tyle kłopotu i tylko niepotrzebnie zabrałam czas - podniosłam się z miejsca. 

- Jak to nieaktualne? 

- Po prostu. Niepotrzebnie nawet tutaj przyszłam. Jeszcze raz przepraszam i do widzenia - powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi, przyciskając przy tym do siebie swoją teczkę. 

Jestem mistrzynią w motaniu różnych spraw. 

- Panno Rosi - przeciągnął, ciężko przy tym wzdychając.

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz