Rozdział 56

3.5K 532 178
                                    

Już kilka razy stałam z walizką w ręku przy drzwiach z zamiarem rzucenia tego wszystkiego i ucieczki. Nie wiem czy jestem na tyle silna, by po tym co się dowiedziałam mieć odwagę patrzeć Jankowi w twarz i udawać, że wszystko jest w porządku. Przez cały ten czas nic dla niego nie znaczyłam i sprytnie owijał mnie sobie wokół palca. On i jego ojciec są niebezpieczni. Skoro pracują dla Fila, to nie ma tutaj nawet miejsca na żarty. Chodzą plotki, że ten, kto został oddany w jego ręce, już nigdy z tego nie wychodzi. To miejsce to piekło, do którego nie zapuka żadna policja, bo wie, że z taką siłą się nie zadziera. Fil ma ludzi, którzy zajmują się młodymi dziewczynami od zawsze i nie mam na myśli miłych pogaduszek przy kawie. To popierdolona organizacja, która traktuje kobiety przedmiotowo i ja miałam się stać jej częścią. Sprzedana za pięć milionów.

Usiadłam na sofie przy zgaszonym świetle, nerwowo bawiąc się swoimi palcami. Ciągle powstrzymywałam łzy, bo musiałam w końcu znaleźć sposób, by przestać być tak emocjonalna. Jeśli chcę grać w tę grę powinnam być silna. Silniejsza od Janka, który uwierzy w to, że nie mam o niczym bladego pojęcia.

Położyłam się i przykryłam kocem, słysząc auto wjeżdżające na podwórko. Przymknęłam oczy, by udawać, że miałam drzemkę i czekałam aż wejdzie do domu. Otworzył cicho drzwi, a ja mocniej zacisnęłam powieki, bo spanikowałam. Brunet zdjął buty i przeszedł w stronę salonu, rozwiązując swój krawat. Widząc mnie na kanapie podszedł bliżej i opiekuńczo poprawił koc, by przykrywał całe moje nogi.

Mógł sobie oszczędzić.

- Nareszcie jesteś - wymamrotałam udawanym zaspanym głosem i przeciągnęłam się nieznacznie.

Serce biło mi jak oszalałe, gdy przeniosłam wzrok na jego twarz. Chciałam mu wszystko wykrzyczeć, bić i znaleźć powód, dlaczego to znowu ja trafiłam na faceta, który nie jest tym za kogo się podaje.

- Spotkanie się przedłużyło - skrzywił się i usiadł obok moich nóg. Zdjął marynarkę i położył ją niedbale na stoliku.

Miał zmęczony wyraz twarzy, ale nadal patrzył na mnie w ten badawczy sposób. Próbował wyczytać z mojej twarzy wszelkie oznaki tego, że wiem, ale gdy zobaczył u mnie delikatny uśmiech, wypuścił spięty oddech.

Będę się smażyć w piekle.

- Załatwiłeś wszystko co trzeba?

Skinął twierdząco głową i opadł plecami na oparcie, wzdychając cicho pod nosem.

- Podpisaliśmy kontrakt z nową siecią i w przyszłym roku nadejdzie rewolucja.

- Taka sama jak z siecią VolBer? - zapytałam zgryźliwie na co automatycznie się spiął.

- Skąd wiesz? - jego ton przybrał zimniejszą barwę.

Wzruszyłam ramionami.

- Skąd wiesz o VolBer, Amelio? - powtórzył swoje pytanie nieco groźniej.

Nie podobało mu się to, że wiem o sprawie, która była przekrętem ze strony DDesign. Podpisali umowę z pewną siecią, po czym wyciągali od nich pieniądze zmieniając raz po raz regulamin w taki sposób, że tamci nie mogli niczego zrobić. Wiedzieli, że jeśli sprawa trafi do sądu, to DDesign i tak zapłaci więcej za adwokatów, i wygra sprawę. VolBer zbankrutował, a DDesign wspaniałomyślnie przejęło ich zadania zdobywając kolejne pochwały i rozgłos na skalę innych biznesowych stolic.

- Niespecjalnie dbacie o ukrywanie tajnych dokumentów.

Zmrużył oczy i pochylił się, spoglądając na mnie uważnie.

- Wiesz, że gdyby ktoś się dowiedział to bylibyście skończeni? - zapytałam.

- Wiem. Dlatego nikt się o tym nie dowie - niemal warknął w moją stronę.

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz