Rozdział 62

3.7K 560 132
                                    

Stukałam nerwowo stopą w podłogę i wpatrywałam się jak zaczarowana w tablicę odlotów. W końcu to dzisiaj miał nadejść ten dzień, w którym znajdę się na zupełnie innym i nowym dla mnie kontynencie. Nie była to pochopna decyzja dzięki której mogłabym uciec daleko od problemu. Miałam poważny powód, by zrobić taki krok i wiem, że wyjdzie to na dobre nie tylko mi, ale i Jankowi. 

Jemu zdecydowanie. 

- Jeszcze możesz się rozmyślić - znajomy głos dobiegł do moich uszu. 

Podniosłam się z plastikowego krzesełka i łapiąc za rączkę od swojego bagażu spojrzałam na Janka. Doskonale wiedziałam, że tutaj jest, bo jechał samochodem tuż za moją taksówką i gdyby tylko mógł, zajechałby nam drogę. 

- Myślałam, że już odpuściłeś - rzuciłam łagodnie. 

- Jeśli mi na czymś bardzo zależy, to walczę do samego końca - wzruszył ramionami. 

Stał z dłońmi wsuniętymi w kieszenie, a jego rozbiegane spojrzenie próbowało odnaleźć moje. 

Rozluźniłam napięte ramiona i spuściłam wzrok na koła walizki. Cała złość jaką do niego czułam przez ostatni czas zaczynała się ulatniać, a na jej miejsce wkraczała przykrość. Tylko to nie ja powinnam czuć się źle, bo przecież przez cały czas chodziłam z sercem na tacy. I to mnie właśnie zgubiło. 

- Dbaj o siebie - powiedział z troską. 

Skinęłam twierdząco głową i wsunęłam kosmyk włosów za ucho. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy, bo idealnie wiedział jak grać na moich emocjach. 

- Polecę z tobą. 

- Nie, Janek - pokręciłam głową i w końcu przeniosłam wzrok na jego twarz. 

Musiałam sprawdzić czy powiedział to dla uwagi, czy naprawdę miał taki plan. 

- Mówię całkowicie poważnie Amelia. Powiedz tylko jedno słowo, a wsiądę z tobą do tego pieprzonego samolotu - złapał za moją dłoń. 

Splotłam nasze palce razem i patrzyłam na nie przez chwilę. Nie powinnam była tego robić, ale są rzeczy których jeszcze nie kontroluję. 

- Ułożysz sobie życie na nowo - uśmiechnęłam się smutno. 

Ściągnął brwi i prychnął cicho pod nosem. 

- O czym teraz mówisz? 

- Dotrzymam obietnicy i wrócę - zignorowałam jego pytanie. 

- Melka - westchnął ciężko i ujął moje policzki w dłonie. 

Czyżby zauważył, że zaczynam wymiękać? 

- Nie musisz nigdzie lecieć jeśli czujesz, że to nie jest to. Wrócimy do domu i na spokojnie znajdziemy jakieś rozwiązanie. Tylko się zgódź - naciskał na mnie wzrokiem - Bo oboje dobrze wiemy jak działa na nas rozłąka i po prostu możemy pominąć ten bolesny czas - zatoczył kciukiem kółko na moim prawym policzku.

- To była dobra decyzja Janek. Nie zmienię jej - pokręciłam przecząco głową. 

- Tylko nie odsuwaj się ode mnie do końca, dobrze? - poprosił. - Chcę żebyś chociaż raz w tygodniu powiedziała mi jak się czujesz i czy czegoś potrzebujesz. Muszę mieć z tobą normalny kontakt, bo inaczej zwariuję, rozumiesz? - zmniejszył odległość miedzy nami, na co automatycznie się spięłam. 

Skinęłam twierdząco głową i cicho westchnęłam, gdy tak po prostu mnie do siebie przytulił. Moja głowa wylądowała na jego ciepłej klatce piersiowej, a jego policzek oparł się na moich włosach. 

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz