Rozdział 26

7.2K 718 310
                                    

Perspektywa Janka: 

Dawno nie czułem się w ten sposób, albo inaczej - nigdy nie czułem tego co teraz. Dobrze wiem, że solidnie oberwę za to co robię, ale mam jedno życie i chcę je przeżyć tak, żeby po drugiej stronie nie musieć rozliczać się z rzeczy, które chciałem zrobić, ale hamowałem się, bo wykraczałyby poza granicę przyzwoitości. Od momentu wyjazdu Amelii w firmie zrobiło się szaro, ponuro i zdecydowanie za cicho. Miałem wrażenie, że odeszła ostatnia osoba, która naprawdę czerpała radość z tego co robi.
Dni były jak męczarnia, a fakt, że nie miałem z nią żadnego kontaktu, sprawiał że wariowałem. Przynajmniej co druga noc była nieprzespana, więc postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce. Mam kilku znajomych w obsłudze lotniska, więc to od nich uzyskałem informacje o tym, czy Amelia opuszczała kraj w okolicy tego terminu. Kilka razy siłowałem się nawet z myślą, by bez uprzedzenia polecieć do niej, ale za każdym razem dochodziłem do wniosku, że skoro wyjechała, to oznaczało, że potrzebuje przerwy. Tylko, że ja nie mogę jej dłużej wytrzymać. 

- Adam bądź na lotnisku za czterdzieści minut - mruknąłem do telefonu tonem nieznoszącym sprzeciwu, jednocześnie parkując auto pod domem. 

- Masz dzisiaj umówione dwa spotkania. 

- To je odwołam - wzruszyłem ramionami i wysiadłem z samochodu, szybko kierując się do wejścia domu, wolną ręką szukając kluczy w kieszeni. 

- Wiesz, że taki wylot dzisiaj nie jest możliwy. O tym trzeba zawiadomić lotniska z dwudniowym wyprzedzeniem - powiedział jakby to było oczywiste, a ja zacisnąłem szczękę. 

Kurwa, zupełnie o tym nie pomyślałem. 

- Zarezerwuj mi najbliższy lot do Londynu - rzuciłem i ruszyłem szybko na górę z zamiarem spakowania najważniejszych rzeczy. 

- Co ty kombinujesz Janek? Najpierw ten kontrakt, potem zwolnieni ludzie, a teraz sam wyjeżdżasz bez uprzedzenia? - zapytał zaniepokojonym tonem. 

- Wiem co robię. 

- Ojciec będzie na ciebie zły. 

- Ojciec już nie prowadzi tej firmy, więc nie ma nic do gadania - fuknąłem i jedną ręką wyciągnąłem walizkę z garderoby. Rzuciłem ją na ziemię i otworzyłem szafę. - To zarezerwujesz ten bilet, czy muszę to zrobić sam? 

- Nie rób niczego głupiego. 

- Masz mnie za idiotę? - przechyliłem głowę i zacząłem kolejno wrzucać koszulki do otwartego bagażu.

- Dobrze wiesz, że nie. Jesteś po prostu zbyt narwany, ta dziewczyna namieszała ci w głowie. 

- Trzeba walczyć o ważnych ludzi. 

- Najbliższy lot jest za czterdzieści minut - w jego głosie słychać było niezadowolenie. 

- Weź go. Dzięki - rzuciłem krótko i rozłączyłem się. 

***

- Odbierz mała - mruknąłem sam do siebie i kolejny raz wsłuchałem się w głuchy dźwięk sygnału połączenia. 

Naciągnąłem kaptur bluzy na głowę i pociągnąłem za jego troczki, kiedy zaczęło powoli padać. Jeszcze raz rozejrzałem się po ulicy i bez zastanowienia ruszyłem przed siebie, mimo że większość ludzi zdecydowała się na uciekanie do budynków, żeby nie zmoknąć. Na zewnątrz nie było najcieplej, ale w żadnym stopniu nie przeszkadzało mi to w tym, co mam robić. Potrzebowałem jedynie, żeby Amelia odebrała, a wtedy bez problemu namierzę jej telefon i odnajdę ją w ciągu dziesięciu minut.

Do: Amelia

Odbierz telefon, Amelio. 

Nie musiałem długo czekać, bo już po kilkudziesięciu sekundach dostałem odpowiedź. 

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz