Rozdział 11

7.3K 604 323
                                    


Zamruczałam cicho, kiedy brunet przyciągnął mnie do siebie stanowczym ruchem. Od tego momentu mogłam poczuć jego klatkę piersiową na swoich plecach i rękę wędrującą wzdłuż mojego biodra. Uśmiechnęłam się pod nosem, wciąż nie otwierając oczu. Położyłam swoją dłoń na jego i rozkoszowałam się delikatnym, ale jednocześnie pewnym dotykiem. Drżałam za każdym razem, gdy mocniej zaciskał swoje palce na mojej skórze, wysyłając przy tym przez moje ciało nieznajome prądy. Przekręciłam się w jego stronę i leniwie uniosłam powieki. 

- Co do cholery? - szarpnęłam się na łóżku, kiedy obok mnie nikogo nie było. Zakryłam ręką twarz i zwinnie skuliłam się w kłębek, wsuwając przy tym głowę pod poduszkę. 

Zwariowałam. Postradałam zmysły aż do tego stopnia, że uznałam swój sen za rzeczywistość.
Ale przecież czułam jego dłonie tak dobrze. 

- Ogarnij się - jęknęłam i zacisnęłam mocnej ręce na poszewce. 

Moje zachowanie jest żenujące. Wczoraj o mało nie zaproponowałam mu jakiegoś chorego układu, który skreśliłby mnie do końca. Najgorsze, że w tamtym momencie byłam gotowa zaryzykować. Los chyba wiedział jakie mam plany i uratował mi dupę nagłym telefonem do bruneta, po którym szybko opuścił apartament. 

- Muszę do ciebie przylecieć i odreagować. Pójść do klubu, spić się i poznać kogoś kto zupełnie wybije mi z głowy startowanie do zajętego kolesia - powiedziałam na jednym tchu, kiedy tylko usłyszałam oddech Wiktorii po drugiej stronie słuchawki. 

- Sfolguj dziewczyno - uspokoiła mnie zaspanym głosem. 

- Nie chciałam cię obudzić, ale musiałam się do kogoś odezwać - westchnęłam i przekręciłam się na drugi bok, mocniej przyciskając policzek do poduszki. 

- Jeśli o dziewiątej rano już tak wariujesz to chyba nie jest z tobą najlepiej - roześmiała się cicho, po czym ziewnęła, prawdopodobnie się przy tym przeciągając. 

- Której? - pisnęłam i szybko zerwałam się z łóżka, trącając przy tym pusty kubek stojący na szafce nocnej. W ostatniej chwili uratowałam go od twardego spotkania z panelami i odłożyłam go drżącymi rękoma na miejsce. 

Co się ze mną dzieje? 

- Zgaduję, że spóźniłaś się do pracy. Jak cię już ten cały Dąbrowski wywali to jasne, przylatuj do mnie kiedy chcesz  - powiedziała rozbawionym głosem. 

Wywróciłam oczami i rozłączyłam się rzucając telefonem w stronę łóżka. Ruszyłam pędem do łazienki, zabierając po drodze z szafy pierwszą lepszą jasną koszulkę i jeansy. Muszę oszczędzić sobie poranną toaletę i w najgorszym wypadku nieprzyjemnie pachnieć, bo cholera... prawie godzina spóźnienia to tak jakbym sama składała wypowiedzenie. 
Zebrałam włosy w niedbały kok i opłukałam twarz chłodną wodą. Zaczęłam jedną ręką wsuwać na siebie spodnie, a drugą szczotkować zęby.
Kiedy już uporałam się z podstawowymi czynnościami złapałam za klucze i wyszłam z domu, prosząc w między czasie boga o litość. 


***

- Wiesz jakie są za to konsekwencje? - powiedział brunet, patrząc na mnie z poważnym wyrazem twarzy. 

- Tak, wiem. Obiecuję, że to jeden jedyny raz, gdy się spóźniam, po prostu... sama nie wiem jak mogłam nie nastawić wczoraj budzika - mocniej przycisnęłam do siebie teczkę. 

- To musiał być bardzo ciekawy sen skoro tak długo trzymał cię w łóżku. 

Spojrzałam na niego głupio, rozchylając delikatnie usta, po czym ściągnęłam brwi i zagryzłam wargę, kręcąc głową na to co chciałam powiedzieć. Gdyby tylko wiedział.

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz