Rozdział 36

7K 632 212
                                    

Wpatrywałam się zmrużonymi oczami w ptaka siedzącego na gałęzi tuż przy uchylonym oknie i słuchałam jak głośno ćwierka. Dwa razy zatrzepotał swoimi małymi skrzydłami, a później odleciał nie przestając robić hałasu. Las o poranku to wielka symfonia, która w tym momencie sprawia, że czuje się jak pieprzona księżniczka Disneya. 

Kto więc będzie moim księciem? 

Rozejrzałam się po domku, w którym również zaczęła panować niezwykła harmonia. Po porozrzucanych puszkach i opakowaniach po papierosach nie było najmniejszego śladu, a wszystko wyglądało jak po przejściu ekipy sprzątającej. Czyżbym przechodziła ze skrajności w skrajność? Ostatnio ledwo przesypiałam kilka godzin dziennie, a teraz mogłaby przejechać obok mnie wyścigówka, a ja jedynie wtuliłabym się mocniej w poduszkę. 

Kiedy oparłam się o framugę drzwi mogłam obserwować Janka, który ze skupioną miną uprzątał połamane gałęzie na jedną z równych kupek. Sposób na odbieganie od natrętnych myśli mamy taki sam - łapanie się każdej roboty, która wpadnie nam w ręce. 

- Wyspałaś się? - zapytał, nawet nie odwracając się w moją stronę. 

- Skąd wiedziałeś, że tu stoję? - zmarszczyłam w zdziwieniu brwi i zeszłam powoli ze schodków.  

- Czułem twój wzrok - podszedł bliżej i zostawił powitalny pocałunek na moim czole. 

Uśmiechnęłam się delikatnie i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Mimo że mocno świeci słońce, to o tak wczesnej porze jest zbyt zimno na samą koszulkę. 

- Skąd znasz to miejsce? - zapytałam. 

Brunet połamał i rzucił kolejną gałąź na stos, po czym zwrócił się w moją stronę. Przetarł twarz rękawem bluzy i rozejrzał się na boki jakby szukał odpowiedzi. 

- Kupiłem je zaraz po tym jak zamieszkałaś w apartamencie. 

- Rezerwa na wypadek gorszego dnia? 

- Jak widać przydatna - skinął znacząco głową i zaczął powoli wchodzić po schodach. 

- Tamten dom nadal jest twój i możesz do niego przychodzić kiedy chcesz. 

- Miałem taki zamiar, ale to nie byłoby w porządku. Zaczęłaś normalnie żyć z tym chłopakiem, o którym mi mówiłaś, więc nie chciałem tak po prostu wchodzić między was ze swoim problemem - mruknął, a w jego głosie można było wyczuć nutkę zazdrości. Wsunął ręce pod strumień wody i umył je, a następnie opłukał twarz, nie dbając o to, że zalewa swoją bluzę. 

Oparłam się o drewnianą ścianę i spuściłam wzrok na swoje ręce. Dlatego właśnie nienawidzę kłamać. 

- Powiedziałam to tylko po to żeby cię wkurzyć - rzuciłam cicho, niemal urywając słowa. 

Janek zwrócił się w moją stronę, wycierając twarz ręcznikiem. Rzucił go niedbale na blat i odepchnął się od niego, stojąc chwilę później tuż przy mnie. 

- Wymyśliłaś sobie to wszystko? - jego wzrok spadł na moją twarz. 

- Zależy którą część - uśmiechnęłam się zadziornie, ale on nie odwzajemnił mojego gestu. 

Zmrużył oczy i oparł dłonie tuż obok mojej głowy. 

- Lubisz to robić, prawda Amelio? 

- Muszę się już zbierać, powinnam być dzisiaj w galerii - zignorowałam jego pytanie i próbowałam wydostać się z jego sideł, ale on sprytnie zsunął dłonie po ścianie na wysokość moich bioder. 

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz