Nawet cisza, która panowała w całym domu nie mogła sprawić, że z mojej twarzy zniknie uśmiech. Od samego rana miałam tak dobry humor, że gdyby ktoś spojrzał na mnie z boku, to pomyślałby że jestem wariatką.
Już kolejny raz przechadzałam się po pokojach podziwiając ich zawartość i cholera, ktoś kto je urządzał miał niesamowity gust. Każdy detal jest dopracowany, a klimat utrzymany w jednakowych tonach.- Już jestem!
Z dołu dobiegł mnie dźwięk zamykanych drzwi wejściowych i głos Janka. Przesunęłam ostatni raz palcami po pozłacanej klamce i wycofałam się do korytarza.
- Jak dobrze jest wrócić do domu z myślą, że możesz się do kogoś odezwać - powiedział, wchodząc powoli po schodach.
Rozluźnił krawat i przeniósł na mnie wzrok, kiedy stanęłam przy samej poręczy. Zatrzymał się na chwilę i unosząc brwi, zmierzył mnie wzrokiem.
- Czegoś ci nie brakuje? - zapytał.
- Jedna noc w szczęśliwym miejscu i już mogę odstawić kule na bok - skomentowałam, pokazując na puste dłonie.
To fakt, wstałam dzisiaj z łóżka i bez pomocy kul przeszłam do łazienki. Kiedy nie poczułam żadnego uciążliwego bólu postanowiłam, że to jest odpowiedni moment, by je odstawić.
- Jesteś zmęczony - stwierdziłam, kiedy stanął tuż przede mną, zsuwając z ramion marynarkę.
Jego oczy były mniejsze niż zawsze, a pod nimi widniały delikatne fioletowe cienie.
- Mam wiele do nadrabiania. I tak zafundowałem sobie nadprogramową przerwę, by przyjechać i sprawdzić jak się masz - odparł, przewieszając marynarkę przez poręcz.
Położyłam dłonie na jego ramionach, rozmasowując lekko, przez co na jego usta wdarł się delikatny uśmiech.
- Naprawdę chcę ci pomóc Janek. Dlaczego więc jesteś taki uparty? - zapytałam nawiązując do naszej porannej rozmowy.
To przeze mnie był zmuszony do tak długiej przerwy, więc jestem mu coś winna. Zaproponowałam, że wykonam za niego kilkanaście projektów, sporządzę kosztorysy i wszystko inne, co kiedyś należało do moich zadań. Nie jest to nic nowego, co miałoby mi przysporzyć wiele problemów, a mogłoby mu pomóc w nadrobieniu zaległości.
- Bo musisz odpoczywać, a nie pracować. Nie jesteś jeszcze do końca zdrowa Amelio, więc nie mamy o czym rozmawiać.
- Ból nogi nie ma nic wspólnego z tą pracą. Przecież nie będę przenosić pustaków, a wykonywać manualne rzeczy - zaznaczyłam, poprawiając kołnierz jego białej koszuli - Nie jesteś maszyną i nie pociągniesz tak długo, mimo że będziesz próbował ze wszystkich sił. Daj sobie pomóc - powiedziałam, posyłając mu proszące spojrzenie.
Westchnął głośno, zerkając prosto w moje oczy.
- Wiesz, że dam sobie radę.
- Nigdy w to nie wątpiłam, ale to zaoszczędzi dużo czasu. Zwariuję jeśli się czymś nie zajmę, bo mam już dosyć siedzenia bezczynnie w miejscu. Jak nie pozwolisz mi na tę pracę, to znajdę sobie inną - wzruszyłam ramionami.
- Wykluczone Melka - pokręcił przecząco głową i złapał za moją wędrującą po jego ramieniu dłoń. - Nie pozwolę ci pracować gdzieś indziej.
Uniosłam brwi, opierając się bokiem o drewnianą barierkę.
- Dobrze, wykonasz jakiś projekt - westchnął z rezygnacją.
Wiedział, że nie dam za wygraną. Potarłam z uśmiechem dłonie i mrugnęłam do niego zabawnie oczami.
- Ale najpierw musisz mnie pocałować - rzucił i łapiąc mnie stanowczo w pasie, przyciągnął do siebie blisko.
CZYTASZ
Get used to it
FanfictionAmelia Rosi jest bardzo ambitną i utalentowaną dziewczyną. Poprzez poznanie bogatego biznesmena otwierają się dla niej drzwi do spełnienia marzeń. Tylko czy będzie na tyle odważna, by wyjść ze swojej strefy komfortu? #4 w ff 05.12.2017