- Osiedle Widok - powiedziałam, kiedy mężczyzna usiadł na miejscu kierowcy i zatrzasnął za sobą drzwi.
- To na drugim końcu miasta.
- Jeśli to problem, to poczekam na kolejny autobus - wzruszyłam ramionami.
- Nie o to mi chodzi - uruchomił silnik i zerknął przelotnie w boczne lusterko, po chwili wyjeżdżając na ulicę. - Proszę zapiać pasy panno Rosi.
Wyciągnęłam rękę w stronę, gdzie w każdym normalnym samochodzie jakim miałam przyjemność jechać znajdowały się pasy, ale spotkałam się jedynie z gładką strukturą drzwi samochodu. Brunet sięgnął ręką do mojego siedzenia i nacisnął przy nim mały czerwony guzik, dzięki któremu pasy automatycznie wysunęły się na zewnątrz.
No tak.
- Ostatnio coraz częściej słyszy się o różnych porwaniach albo morderstwach. Rodzice nie martwią się o panią, kiedy wraca pani sama tak późno do domu? - zapytał po dłuższej chwili ciszy, kiedy stanął na czerwonym świetle.
Zmarszczyłam brwi i wyjrzałam przez okno, nic nie odpowiadając. Nawet jeśli tak źle się dzieje, to nie mam możliwości się przed tym ukryć. Jeżeli ktoś planuje mnie zabić albo porwać, zrobi to niezależnie od tego czy będę wracała do domu o dwudziestej trzeciej, czy będę szła rano po zakupy.
- Nie muszą.
- Jest pani bardzo młoda, a to działa na przestępców jak magnes - stwierdził.
- Niewiele młodsza od pana, poza tym w czym mieliby mi pomóc rodzice? - oparłam rękę koło okna i patrzyłam prosto na ulicę.
- Jestem mężczyzną, a to już daje mi jakąś przewagę w samoobronie.
- Odbije pan pocisk ramieniem, kiedy sprawca wystrzeli z pistoletu? - spojrzałam na niego, unosząc pytająco brwi.
- Chodzi mi o to, że niepotrzebnie się pani naraża na jakiekolwiek niebezpieczeństwo.
Znalazł się prywatny ochroniarz, który jeszcze rano sam próbować wpakować mnie w tarapaty.
- Trzy lata pokonuję tą trasę niemal codziennie i jeszcze ani razu nie zdarzyło się, by ktokolwiek przystawił mi nóż do gardła. Nie sądzę by istniała granica wieku, gdzie człowiek może czuć się zupełnie nietykalny - zaśmiałam się pod nosem, znowu przenosząc wzrok na jezdnię.
- Chyba mi pani nie powie, że pracuje pani w tym sklepie od trzech lat - spojrzał na mnie zaszokowany, automatycznie zwalniając na drodze.
Zwróciłam swoją głowę w jego stronę w tym samym momencie, wzruszają jedynie ramionami. Niby patrzył na mnie w normalny sposób, ale jego spojrzenie było na tyle intensywne, by wprawić mnie w zakłopotanie. Jego ciemne oczy to coś w rodzaju broni, która może pokonać bez użycia siły, czy nawet wypowiedzenia raniącego słowa.
- Zaczęła pani pracować w wieku szesnastu lat? A co ze szkołą? - zapytał, powracając wzrokiem na jezdnię.
- Jedno nie wyklucza drugiego.
- Osoby w tym wieku na ogół nie myślą o podejmowaniu jakiejkolwiek pracy, a bardziej zajmują się chodzeniem na imprezy w weekendy - powiedział. Oparł łokcia koło szyby i przejechał palcami po swojej brodzie.
- Jeśli nie mają potrzeby zarabiania pieniędzy, to nie muszą tego robić. Ja byłam... jestem zdana na siebie, więc czy chcę, czy nie, muszę zarabiać na swoje utrzymanie. To raczej logiczne i niepodlegające dyskusji - wzruszyłam ramionami.
- W którym bloku pani mieszka? - zapytał, wjeżdżając na teren mojego osiedla.
- Wysiądę tutaj, dziękuję - mruknęłam i złapałam za rączkę od drzwi.
CZYTASZ
Get used to it
FanfictionAmelia Rosi jest bardzo ambitną i utalentowaną dziewczyną. Poprzez poznanie bogatego biznesmena otwierają się dla niej drzwi do spełnienia marzeń. Tylko czy będzie na tyle odważna, by wyjść ze swojej strefy komfortu? #4 w ff 05.12.2017