Perspektywa Janka:
Zatrzymałem samochód tuż pod schodami, o mało nie wyjeżdżając nim do środka. Nie gasiłem silnika, tylko zwinnie odszukałem klucze w kieszeni i pobiegłem do drzwi. Przekląłem cicho pod nosem, gdy wchodząc po schodach potknąłem się o doniczkę, którą przesunął silny wiatr.
Pieprzona pogoda.
Doskonale pamiętałem, gdzie położyłem kopertę, więc ruszyłem prosto do swojej sypialni. Otworzyłem jedną z szafek i chwyciłem papier w dłonie, szybko rozrywając naruszoną już wcześniej górę. Zawahałem się przez chwilę, bo przyszło mi do głowy, że to mogła być próba. Złożyłem Amelii obietnicę, że przeczytam list dopiero po porodzie, a to co robię będzie równoznaczne z jej złamaniem.
Wybrałem numer dziewczyny i przełożyłem telefon do ucha, krążąc nerwowo po pomieszczeniu.Abonent czasowo niedostępny.
- Kurwa.
Zwinnym ruchem wyjąłem kartkę z koperty i usiadłem na brzegu łóżka, biorąc głęboki wdech. Byłem przerażony jak cholera, bo nie miałem pojęcia czego mogłem się spodziewać.
***
Wbiegłem do szpitala, uderzając przez przypadek jakiegoś faceta barkiem, na co ten poirytowany moim nagłym ruchem, pchnął mnie mocno w bok. Zatoczyłem się w stronę ściany, ale nie zainterweniowałem w żaden sposób, bo byłem myślami zupełnie gdzie indziej.
- Gdzie leży Amelia Rosi? - zapytałem, pochodząc do recepcji.
Kilka osób podniosło na mnie głos, bo tak po prostu wcisnąłem się bez kolejki, ale nie zwracałem na to uwagi. Położyłem drżące jak nigdy dłonie na blacie i popatrzyłem błagalnie na kobietę w białym kitlu.
- A kim pan jest? - zapytała łagodnie i uciszyła pozostałych ludzi.
- Mężem - mruknąłem, a mój głos żałośnie się załamał, przez co starsza pani obok mnie zamilkła.
Taki dorosły facet, a popłacze się w szpitalu?
- Jest w trakcie porodu więc może pan spokojnie poczekać na drugim piętrze - uśmiechnęła się nieznacznie, a ja zamarłem.
Serce na chwilę zatrzymało swoją pracę, w głowie odpalił się kołowrotek, a oddech uwiązł w gardle. Zaparłem się jeszcze mocniej o ladę, a wszystkie głosy dookoła zaczęły zlewać się w całość. Czułem, że ktoś szturcha moje ramię, ale nie reagowałem. Stałem nad przepaścią i tylko od mojej decyzji zależało to czy skoczę, czy zostanę dzielnie w tym miejscu, w którym stoję.
- Mamy tutaj rozemocjonowanego tatusia. Zabierzcie go w spokojne miejsce i dajcie trochę wody - usłyszałem w końcu, więc uniosłem głowę.
Obok mnie stało dwóch facetów w czerwonych strojach medycznych. Pokręciłem przecząco głową i w końcu odepchnąłem się od recepcji. Odszedłem chwiejnym krokiem do tyłu, pozwalając innym się do niej dostać.
- Zaprowadźcie mnie do żony - poprosiłem.
- W pana stanie to nie jest dobry pomysł. Nic tak nie stresuje jak widok mdlejącego męża na widok krwi - roześmiał się jeden z nich i poklepał mnie po ramieniu.
Nie odwzajemniłem gestu, bo nic nie wiedzieli. Odwróciłem się i po prostu bez słowa skierowałem w stronę windy, krzyżując ręce na karku. Czułem się jakbym był pijany, gdy nie mogłem trafić palcem w odpowiedni numer piętra, więc po prostu stałem i czekałem aż ktoś zrobi to za mnie.
Próbowałem za wszelką cenę wymazać z głowy słowa, które przeczytałem w liście. A raczej pierwszym liście, bo koperta została otworzona i dopełniona kolejnymi, których nie miałem odwagi sprawdzić i po prostu przyjechałem tutaj.

CZYTASZ
Get used to it
FanfictionAmelia Rosi jest bardzo ambitną i utalentowaną dziewczyną. Poprzez poznanie bogatego biznesmena otwierają się dla niej drzwi do spełnienia marzeń. Tylko czy będzie na tyle odważna, by wyjść ze swojej strefy komfortu? #4 w ff 05.12.2017