List 1

2.7K 509 43
                                    

Witaj kochanie,
Gdy czytasz ten list to oznacza, że znalazłam jakiś sposób na jego dostarczenie, a mnie pewnie już z Tobą nie ma. Trzymasz za to na rękach Nasz największy skarb, który teraz będzie oczkiem w Twojej głowie. Wiem, że zrobisz wszystko, by wychować go na dobrego mężczyznę jakim jesteś Ty i bardzo na Ciebie liczę. 

Jest czwarta nad ranem, a ja siedzę przy biurku i cholernie się boję. Nie mogę spać, nie mogę jeść, ani wychodzić zwyczajnie z domu, bo gdzieś z tyłu głowy mam myśl, że po tym wszystkim cholernie mnie znienawidzisz. Będziesz na mnie wściekły, że o niczym ci nie powiedziałam i nie wróciłam po to, żebyś mi pomógł. 

Nie wrócę Janek. Nie chcę tego robić, bo wiem, że pozwalając Ci się do mnie zbliżyć na kilka miesięcy przed tym co się stanie, po prostu Cię zranię. Teraz jest Ci beze mnie ciężko, ale przyzwyczaiłeś się do mojej nieobecności. Dałeś radę sześć miesięcy, więc dasz kolejne trzy z myślą, że zaraz będziesz trzymał na rękach swoje jedyne dziecko i nic innego nie będzie się liczyło. Żadna śmierć, tylko nowe życie, które zasługuje na wszystko co najlepsze.

Nigdy nie myślałam, że będę znała dokładną datę swojej śmierci i pomimo tego, że diagnoza nie została powiedziana mi wprost, to nie jestem głupia. Mam dostęp do internetu, umiem łączyć fakty i wiem co dzieje się z moim pieprzonym ciałem każdego dnia!

Nigdy nie zgodzę się na przerwanie ciąży nawet jeśli chodzi o moje bezpieczeństwo. Nie wybiorę siebie. Bo jak mogłabym później żyć ze świadomością, że pozwoliłam na śmierć naszego dziecka? Jak mogłabym spojrzeć Ci w oczy, kiedy wiem, że czekasz na nie z utęsknieniem? To ono teraz liczy się najbardziej i zrobię wszystko, by mogło żyć. 

Dlaczego Ci nie powiedziałam? Bo i tak nie mógłbyś nic zrobić. Nie zatrzymałbyś natury, która rządzi się własnymi prawami, ani nie kochałbyś mnie jeszcze bardziej dlatego, że zaraz mnie już z Tobą nie będzie. Nie chcę by ktokolwiek o tym wiedział, bo nic nie będzie już takie samo. Każde słowo będzie sztuczne, każdy gest przepełniony współczuciem, a każdy dzień jeszcze większym obciążeniem psychicznym, bo przecież każdy będzie patrzył jak powoli znikam!

Płaczę. Żałośnie beczę od długiego czasu, ale to nawet czasami mi pomaga, wiesz? Tak samo jak pisanie wszystkiego co czuję, bo zawszę mogę po raz kolejny zgnieść tę kartkę i spalić ją w ogródku za domem. 

Chcę tylko żebyś wiedział, że nic nie dzieje się bez powodu oraz pamiętał, że cholernie mocno cię kocham. Wiele razy powiedziałam, że cię nienawidzę, choć dobrze wiedziałeś, że to nie była prawda. Kocham cię, kocham nasze dziecko i zrobię wszystko, by było bezpieczne do czasu pierwszego oddechu. Później reszta będzie w twoich rękach, ale wiem, że sobie poradzisz. 

Dla mnie. 

Na zawsze Twoja,
Amelia. 




_________________________

Pierwszy list! Jak widać Amelia nie planowała wrócić ze Stanów, a jej słowa są chaotyczne co oznacza, że w jej głowie naprawdę musiał być mętlik! Miała do wyboru własne życie, albo swojego dziecka. Waszym zdaniem postąpiła jak bohaterka poświęcając się czy powinna odpuścić? 

150 gwiazdek i wstawiam kolejny! 



Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz