- Ale pyszne - wepchnęłam kolejnego pączka do ust i wzięłam dużego gryza, nie dbając o to, że powidła brudzą moją buzię.
- Powoli córciu, nikt ci tego nie zabierze - mama roześmiała się i podała mi papierową chusteczkę.
- Nie byłabym tego taka pewna, bo Czaps od dziesięciu minut czai się na ten talerz - wskazałam ruchem głowy na starego kundla, siedzącego pod parapetem. Machał ogonem i co chwilę stawał na tylnych łapach, próbując załapać się na tą samą przyjemność co ja.
- Czaps, nawet o tym nie myśl - szatynka przegoniła go na bok, na co ten spuścił głowę.
Wzięłam kolejnego gryza pączka i uśmiechnęłam się sama do siebie. Przekręciłam głowę w stronę taty, który od kilku minut przyglądał mi się uważnie w zupełnej ciszy. Zmarszczyłam brwi i odłożyłam jedzenie na talerz. Wytarłam ręce w ściereczkę i oparłam plecy o krzesełko.
- To nie jest to o czym myślisz, tato. Jestem zdrowa.
- Nie sądzę, że jest inaczej - pokręcił głową.
- Ale patrzysz na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- To nie jest podejrzliwy wzrok, Amelio. Nie widziałem cię długi kawał czasu i teraz podziwiam jak bardzo się przez ten czas zmieniłaś - westchnął, przekręcając kartkę gazety na drugą stronę.
Drzwi od mojego domu zawsze były otwarte, ale to on nie miał ochoty odwiedzić mnie nawet na jeden dzień.
- Wyrosła na prawdziwą kobietę, prawda? - wtrąciła mama i położyła rękę na moim ramieniu. - A jak jeszcze zobaczysz jej chłopaka, to dopiero zrozumiesz, że to już nie jest nasza mała Amelia.
Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka i przesunęłam dłońmi po swoich udach. Planowałam powiedzieć im prawdę, że to wszystko było ściemą, ale nie potrafiłam się przyznać. Mama wydaje się być niezwykle szczęśliwa z faktem, że nie jestem sama w tym dużym mieście, kiedy Wiktoria wyjechała na studia. Wkręciłam im, że Janek ma ważne dni w pracy i nie mógł pozwolić sobie na wolne.
- Przestałam nią być już kilka lat temu. Nie każdy wyjeżdża tak daleko od domu mając niespełna szesnaście lat.
- Ty jesteś szaloną nastolatką - stwierdził tata.
- Przez ostatnie kilka dni.
- Jedz jeszcze kochanie - mama położyła kolejnego pączka na moim talerzu, mimo faktu że wcisnęłam w siebie już dwa.
- Zjem, ale najpierw przejdę się jeszcze z Czapsem, zanim zrobi się ciemno.
Pies słysząc swoje imię, podniósł głowę do góry i spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami. Zamerdał ogonem, kiedy poklepałam dłonią w udo i przyczłapał do mojej nogi.
Jeszcze dzisiaj chcę pospacerować po sadzie, za którym tak bardzo się stęskniłam i odwiedzić swoją starą miejscówkę.Podniosłam się ze stołka i patrząc na kundla skierowałam się w stronę korytarza. Ukucnęłam żeby założyć swoje buty, ale wyprostowałam się, kiedy usłyszałam dźwięk silnika samochodu.
- Och, już jest Marek, zobacz już jest! - wykrzyknęła mama, opierając ręce o parapet.
- Kto? - zapytałam i znowu weszłam do kuchni, wychylając się, by spojrzeć przez okno.
Zamarłam, kiedy zobaczyłam dobrze znajomy czarny samochód.
Co do cholery?
Rozchyliłam usta, gdy Janek opuścił auto i spojrzał w stronę drzwi.- Co on tutaj robi? - zapytałam zszokowana i szybko wyszłam na werandę, potykając się przy tym o psa, który ciesząc się, okręcał się w kółko.
![](https://img.wattpad.com/cover/92356213-288-k579027.jpg)
CZYTASZ
Get used to it
FanfictionAmelia Rosi jest bardzo ambitną i utalentowaną dziewczyną. Poprzez poznanie bogatego biznesmena otwierają się dla niej drzwi do spełnienia marzeń. Tylko czy będzie na tyle odważna, by wyjść ze swojej strefy komfortu? #4 w ff 05.12.2017