Rozdział 43

5K 608 314
                                    

Perspektywa Janka:

- Wiesz, że nie będę do końca życia reprezentował ojca przez jego głupie kompleksy - mruknąłem cicho, dotrzymując kroku mamie.

- Masz jakieś lepsze zajęcia? - zapytała i uśmiechnęła się delikatnie w stronę jakiejś kobiety.

- Zdecydowanie. Nawet nie wiem u kogo teraz jesteśmy - poprawiłem krawat i przebiegłem wzrokiem po sali pełnej ludzi.

Wykwintnie przystrojone stoły w kształcie koła, ustawione po jednej stronie pomieszczenia, przyciągały wszystkie spojrzenia. Kobieta w wieku mojej matki ubrana w elegancką czerwoną suknię witała się z gośćmi, a mężczyzna obok niej przyjmował wszystkie wręczane im prezenty.

- Trzy razy po drodze powtarzałam, że moja znajoma ze studiów obchodzi dzisiaj dwudziestą rocznicę ślubu. Wcale mnie nie słuchasz, tylko myślisz o jakichś bzdurach - w końcu przeniosła na mnie wzrok i wyciągnęła rękę, by poprawić kołnierz przy mojej marynarce.

- I jak długo tutaj będziemy?

- Wolałbyś wrócić do domu i wypić kolejną butelkę piwa, albo siedzieć do nocy w pracy?

Uniosłem brwi i uśmiechnąłem się do faceta, który zrobił to pierwszy. Urok bycia właścicielem dużej firmy polega na tym, że ludzie dobrze mnie pamiętają, a ja często nie mam nawet pojęcia z kim rozmawiam.
Po prostu tych twarzy jest zbyt wiele.

- Jeszcze tego brakuje żeby mój jedyny syn wpadł w alkoholizm z powodu jakiejś prostej dziewczyny - pokręciła głową i odwracając się, uśmiechnęła szeroko, witając przyjaźnie z jakimś mężczyzną, który wyciągnął do niej rękę.

Od piwa czy dwóch człowiek jeszcze nie umarł, tym bardziej jeśli chce odpocząć po ciężkim dniu w pustym, wielkim domu. Cieszę się, że mama szybko otrząsnęła się po kłamstwach ojca i dała mu setną szansę, ale to nie jest powód, by znaleźć sobie inne zmartwienie. Nie wszystkie decyzje, które podejmuje będą kierowane jej wyborem, a na pewno nie to z kim będę się spotykał. To, że nie jestem teraz z Amelią wcale nie oznacza, że definitywnie wszystko zakończyłem. Minęły trzy miesiące od naszej ostatniej rozmowy, ale nie ma dnia i nocy żebym o niej nie myślał. Jak się ma, co robi i czy jest szczęśliwa robiąc to co kocha? Kilka razy byłem o krok od rzucenia wszystkiego i ruszenia prosto na lotnisko, by chociaż móc ją przez chwilę zobaczyć. Ciekawość rozrywa mnie od środka, ale muszę jej dać czas na którym jej zależy. Nie wierzę, że tak po prostu nas sobie odpuściła, bo potrafimy być razem idealni, a to jest coś, czego nie da się ot tak zapomnieć. Do tej pory o poranku mam wrażenie, że kiedy otworzę oczy będzie leżeć tuż przy mnie z tym swoim uroczym uśmiechem i za cholerę nie pozwolę jej odejść, chociażby miała się przede mną bronić rękami i nogami.

- To jest mój syn, Janek. Pięknie byście razem wyglądali - głos mojej matki wyrwał mnie z rozmyślań, więc przeniosłem wzrok na młodą szatynkę.

- Inga - wyciągnęła do mnie rękę.

- Miło cię poznać - zacząłem i chwytając jej dłoń, ucałowałem jej wierzch.

Delikatne rysy twarzy sprawiały, że wyglądała na góra dwadzieścia lat. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że jest to córka tych, dla których zostaliśmy dzisiaj zgromadzeni.

- Kochanie pokaż naszemu gościowi mieszkanie. Jesteście z kierowcą? Na tamtym stole stoją drinki, poczęstujcie się - czerwona suknia wyłoniła się zza pleców mojej mamy i machnęła pośpieszająco ręką w stronę naszej dwójki.

Szatynka jak na zawołanie zbliżyła się do mnie i obejmując dłońmi moje ramię na wysokości łokcia, zaczęła prowadzić w stronę wielkich drzwi.

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz