- Nic się nie zmieniło - wyszeptałam, kiedy przeszłam przez nieco zarośnięte krzaki do swojego starego, ukochanego miejsca.
Janek przeszedł zaraz za mną i uśmiechnął się na widok jaki zastał. Niewielka polanka z całkiem sporym stawem po środku, który był obdarowany ciekawą wysepką z gęstymi drzewami.
- Zupełnie odseparowane miejsce od reszty. Nie wpadłbym na to, że za tymi krzakami może coś być - powiedział i poszedł za mną, kiedy ruszyłam w stronę brzegu.
Wszystkie wspomnienia wróciły do mnie ze zdwojoną siłą, kiedy poczułam charakterystyczny zapach wody. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem i spojrzałam na swoje odbicie. Brunet zatrzymał się trochę dalej, pozwalając mi na chwilę oddechu. Usiadł na trawie i podparł się łokciami o ziemię.
Spojrzałam w stronę szopki stojącej po lewej stronie stawu i ruszyłam do niej pewnym krokiem. Wyciągnęłam z kieszeni mały kluczyk, który koniecznie wzięłam ze sobą z domu i otworzyłam dużą, zardzewiałą kłódkę.
- Pomóc ci? - głos mężczyzny rozniósł się po wodzie.
Skinęłam twierdząco głową i zrobiłam krok do środka. Czułam się podekscytowana na myśl, że znowu będę mogła przepłynąć się łódką.
- Zgaduję, że ta jest twoja - brunet wskazał ruchem głowy na jedną z wyrytym napisem Melka.
- To nie było raczej ciężkie.
Janek sięgnął po nią i wyciągnął ją na zewnątrz.
- Trochę tutaj leżała, ale jestem pewna, że nie boisz się kurzu - spojrzałam na niego i wzięłam do ręki wiosła.
- Wyglądam jakbym się czegoś bał? - uniósł brwi do góry.
- Nie znam twoich słabych punktów - wzruszyłam ramionami.
- Bo takich nie mam.
- Każdy ma.
- Więc jaki jest twój? - zapytał, przepychając łódkę na brzeg.
Nic nie odpowiedziałam i szczerze miałam nadzieję, że nie będzie mnie o to pytać ponownie. Gdybym mu teraz o tym powiedziała, to uznałby, że próbuję wziąć go na litość, a to nie jest prawda. Po prostu fakt, że boje się odrzucenia i porzucenia nie jest łatwy do przeskoczenia i trzyma mnie na dystans od innych.
- Wsiadasz? - spojrzał na mnie.
- Jeszcze pytasz - mruknęłam i niemalże wskoczyłam do swojej ukochanej łódki. Pamiętam ten dzień jakby to było dzisiaj, kiedy wybierałam ją na giełdzie. Specjalnie wstałam o piątej rano i pojechałam na nią autobusem, żeby wybrać najlepszą z najlepszych.
- Ostrożnie - złapał mnie opiekuńczo za rękę, kiedy łódka zsunęła się do wody i kilka razy gibnęła na boki. - Musisz uważać, Amelio - pouczył mnie.
- To tylko woda.
- Do koni nie byłaś tak przekonana - uniósł brew.
- Bo woda mnie nie kopnie - zaśmiałam się.
- Ale pochłonie w całości.
- Umiesz pływać? Wyglądasz jakbyś się jej bał.
- Oczywiście, że umiem Amelio. Po prostu nie chciałbym, żebyś się uderzyła w głowę - powiedział i wszedł do łódki, odpychając nas od brzegu.
Usiadłam na belce i złapałam w rękę wiosło. Wzięłam głęboki oddech i rozejrzałam się na boki. Brunet kilkoma mocnymi ruchami sprawił, że popłynęliśmy do przodu i zaczęliśmy sunąć po ciemnej tafli wody, w której odbijało się zachodzące słońce. Pochylił się do przodu i oparł ręce o kolana, przyglądając mi się uważnie. Z wszystkich sił próbowałam pozostać niewzruszona, ale kiedy przypominałam sobie o jego wcześniejszych słowach, to kręciło mi się w głowie.
CZYTASZ
Get used to it
FanfictionAmelia Rosi jest bardzo ambitną i utalentowaną dziewczyną. Poprzez poznanie bogatego biznesmena otwierają się dla niej drzwi do spełnienia marzeń. Tylko czy będzie na tyle odważna, by wyjść ze swojej strefy komfortu? #4 w ff 05.12.2017