- Posłuchaj mnie chociaż raz i wróć do tego cholernego łóżka Janek. To nie są przelewki - westchnęłam zrezygnowana i złapałam za jego biodra, chcą zmusić go, aby wycofał się do sypialni.
Jeśli miałabym porównywać, to z ręką na sercu mogłabym przyznać, że ujarzmienie go podczas choroby jest trudniejsze, niż zrobienie tego z dzieckiem. U niego nie występuje problem, że czuje się jakby umierał przez zwykły katar, lecz wręcz odwrotnie. Próbuje wmówić mi, że czuje się zupełnie normalnie, kiedy termometr jeszcze w nocy pokazywał trzydzieści osiem kresek, a policzki nadal płoną do czerwoności.
- Leżałem przez dwa dni Melka, nie mogę sobie pozwolić na kolejne dni urlopu - mruknął, łapiąc za moje dłonie.
- Mało mnie to obchodzi. Jeśli teraz nie wrócisz do łóżka, to będzie tylko gorzej i wtedy zwykłe leki już nie pomogą. Wolisz leżeć w szpitalu?
- Dramatyzujesz. To zwykłe przeziębienie - wywrócił oczami.
Nie robił tego często i miał szczęście, bo cholernie działało mi to na nerwy.
- Którego się nabawiłeś z przepracowania. Śpisz po trzy godziny dziennie i niedługo zaczniesz mi się sypać przez palce. Nie możesz tak robić Janek. Przecież ty musisz mieć formę - pacnęłam go w ramię.
Nie było mi do śmiechu. Nie rozumiał zwykłej, prostej rzeczy - jemu też należy się odpoczynek. Owszem nawalił w pracy, ale to nie znaczy, że musi nagle wszystko dźwignąć do góry. Sam sobie przeczy mówiąc, że firma nie jest dla niego najważniejsza, a chwilę później pragnie spędzić w niej prawie całą dobę.
- Musisz dzisiaj kupić leki, miałem cię tam zawieźć - westchnął, wycofując się i siadając na brzegu łóżka.
- Widzisz to? - wskazałam na swoje nogi - I to? - pomachałam dłońmi. - Dam sobie radę. To nie jest twój obowiązek, żeby mnie wozić jak księżniczkę w każde możliwe miejsce.
- Tyle że ja chcę żebyś była i czuła się jak księżniczka - złapał mnie za uda i przyciągnął między swoje nogi.
- Czuje się Janek. Uwierz mi, że na każdym kroku mam wrażenie, że zakochałam się w księciu - zaśmiałam się i ujęłam w dłonie jego rozgrzane policzki.
- Mam nadzieję, że mówisz o mnie - uniósł zaczepnie brew.
Tym razem to ja wywróciłam oczami i pochyliłam się, żeby przelotnie cmoknąć go w usta, ale w porę się odsunął.
- Zarazisz się.
- Więc jednak przyznajesz się do choroby? - pchnęłam go, przez co wylądował płasko plecami na pościeli.
Szczerze żałowałam, że ten wirus nas tak bardzo ogranicza.
- O jakiej chorobie mówisz? - zapytał, zakładając ręce za głowę.
- Zamienimy się dzisiaj rolami. To ty spędzisz nudny dzień w domu odpoczywając, a ja załatwię sprawę w szpitalu i firmie. Co ty na to? - uśmiechnęłam się zachęcająco. - Albo nie odpowiadaj. Po prostu wyjdę i to zrobię.
Wycofałam się do drzwi, a brunet zmrużył oczy i podparł się na łokciach, żeby móc mnie odprowadzić do nich wzrokiem. Wiedziałam, że mu się to nie podoba, ale oboje potrafiliśmy być uparci.
- Amelia?
- Hmm?
Janek uniósł się do poprzedniej pozycji, nieznacznie przechylając głowę. Na jego twarzy malował się delikatny, ale zupełnie szczery uśmieszek, który samą swoją obecnością mnie uszczęśliwiał.
CZYTASZ
Get used to it
FanfictionAmelia Rosi jest bardzo ambitną i utalentowaną dziewczyną. Poprzez poznanie bogatego biznesmena otwierają się dla niej drzwi do spełnienia marzeń. Tylko czy będzie na tyle odważna, by wyjść ze swojej strefy komfortu? #4 w ff 05.12.2017