Rozdział 29

6.6K 569 140
                                    

Ocknęłam się w momencie, kiedy moja głowa zsunęła się na kolana Janka, a jego cichy śmiech podrażnił moje uszy. Przesunął palcami po moich włosach i uśmiechnął się niewinnie, gdy spojrzałam na niego zdezorientowana. 

- Jak długo spałam? - wyszeptałam, wracając do poprzedniej pozycji czyli oparłam policzek o jego ramię. 

- Zaraz lądujemy, więc właściwie cały lot - powiedział cicho. 

Zamruczałam coś niewyraźnie pod nosem i znowu przymknęłam oczy, czując się niesamowicie zmęczona. Moja głowa waży w tym momencie co najmniej tonę, a przecież jeszcze trzy godziny temu byłam całkiem normalna. 

- Wszystko dobrze? - zapytał i objął mnie troskliwie ramieniem, powodując tym, że moja twarz wylądowała na jego ciepłej klatce piersiowej. 

- Mhm - przeciągnęłam niewyraźnie. 

- Spójrz na mnie Amelio - mruknął prosto do mojego ucha, na co moje ciało automatycznie zareagowało na jego niski, męski ton, wzbogacając się o gęsią skórkę. 

Uniosłam niechętnie powieki i zadarłam głowę do góry, posyłając mu pytające spojrzenie. Brunet złapał za mój podbródek i spojrzał na mnie badawczym wzrokiem, którym zeskanował całą moją twarz, kończąc na ustach.

- Zauważyłeś coś? - zapytałam, kiedy zacisnął szczękę. 

Nic nie odpowiedział, a jedynie obdarzył mnie tym swoim intensywnym i cholernie tajemniczym wzrokiem, unosząc delikatnie kąciki ust ku górze. Uniosłam brwi, czując się odrobinę lepiej, bo jego dotyk działał na mnie kojąco. 

- Widzę wiele. 

- Na przykład? 

- To moja tajemnica - wyszeptał, przysuwając się blisko i zostawiając ledwo odczuwalny pocałunek na moich wargach. 

Siedziałam jak głupia z przymkniętymi oczami i rozchylonymi ustami, rozkoszując się zapachem jego perfum i ciepłem ciała, do momentu, kiedy zaśmiał się nisko, zupełnie mnie tym pesząc. Spojrzałam na niego przelotnie i odsunęłam się szybko, spoglądając w okno przy którym miałam przyjemność siedzieć. Oparłam czoło o zimną szybę, przyglądając się jak samolot z każdą chwilą znajduje się coraz niżej, a wszystkie budynki rosną w oczach. 

- Lubię cię taką zawstydzoną - rzucił rozbawiony i ułożył swoją dłoń na moim udzie. - Zupełnie tak jak przy naszym pierwszym spotkaniu - dodał i uśmiechnął się jakby chciał coś jeszcze dodać, ale tego nie zrobił. 

Pokręciłam przecząco głową i spuściłam wzrok, śmiejąc się cicho pod nosem, ale nie dlatego, że to co powiedział uznałam za zabawne, tylko dlatego, że poczułam się żałośnie. Jak mogę nie być marionetką w jego rękach, kiedy wystarczy tylko jedno odpowiednie spojrzenie czy uśmiech i już zupełnie odbiera mi mowę, albo jąkam się jak idiotka? 

- Co w tym fajnego? - zapytałam i oparłam głowę o zagłówek, gdy samolotem delikatnie zatrzęsło. 

- Sposób w jaki marszczysz nosek, albo odwracasz wzrok mając cichą nadzieję, że nie zauważę czerwonych policzków - zaczął wymieniać pokazując na palcach. 

- Okeeej - przerwałam mu, łapiąc za jego dłoń. 

- To, że wtedy jesteś taka niewinna i mógłbym zrobić z tobą dosłownie wszystko - dodał, nie zwracając uwagi na to, że nie potrzebowałam dalszych argumentów. Podłapał, że coraz bardziej robiłam się spięta i wykorzystywał ten fakt, nakręcając się jeszcze bardziej. 

- Dosłownie wszystko? 

- Wszystko - skinął głową i posłał mi szeroki, szczery uśmiech. 

Get used to itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz