Podskoczyłam na dźwięk grzmotu. Podskoczyłam jeszcze raz słysząc dzwonek do drzwi. Kto w środku nocy, w dodatku w czasie burzy łazi po mieście? Nie pewnym krokiem poszłam do drzwi wejściowych. Otworzyłam, a tam co? Cały przemokły Jeremy.
-Cholera jasna, co ty tutaj robisz? Właź.-Osunęłam się, dając mu wejść do środka.
-No wyszedłem na romantyczny samotny spacer w deszczu ale zaczęła być burza.-Wytłumaczył, trzęsąc się z zimna.
-Romantyczny, samotny, spacer w deszczu?-Uniosłam jedną brew, zastanawiając się co z nim nie tak. Jednak po chwili słysząc grzmot, wskoczyłam mu ze strachu w ramiona. I teraz jestem i przerażona, i mokra. Super. Natychmiastowo się od niego odsunęłam. Jeremy chyba nie ogarnął dlaczego to zrobiłam bo uśmiechnął się zwycięsko.
-Masz jakieś ręczniki? Albo grzejnik?-Spytał.
-Poczekaj chwilę.-Poszłam do łazienki. Po chwili wróciłam do korytarza. Ale Jinxxa nie było. Ruszyłam do salonu. Facet przytulał się do grzejnika.-Masz.-Rzuciłam w niego różowym ręczniczkiem z księżniczkami, który należał niegdyś do mojej kuzynki.
-Co to jest?-Spojrzał na mnie wyczekująco.
-Ręcznik.-Mruknęłam, biorąc czarny z wzorem czaszki i kości. Wytarłam się i rozsiadłam na kanapie.
-Ja chcieć czarny! Jam jest facet!
-Facet? Chłopie masz długie włosy. Pasowałbyś na księżniczkę, masz różowy.
-Ha. Ha. Ha.-Bardzo śmieszne.-Wytarł się, chociaż z obrzydzeniem na twarzy.-Jesteś najwredniejszą kobietą jaką znam. Dlaczego przyszedłem do Ciebie?
-Bo jestem tak wspaniała, że nie mogłeś mi się oprzeć.-Uśmiechnęłam się szeroko. Jednak nastał kolejny grzmot, przez co spadłam z kanapy.-Ała...-Chwilę później przez okna widać było rozbłysk. I znów odgłosy deszczu.
-Boisz się!-Jeremy się zaśmiał.-Nie wierzę! Panna idealna się czegoś boi!
-Zamknij się.-Warknęłam i wróciłam na swoje poprzednie miejsce. Chłopak jednak nadal się śmiał. Śmiał, śmiał i nie mógł przestać, co tylko bardziej mnie irytowało. Kolejny grzmot. Wzięłam kocyk z oparcia kanapy, skuliłam się w kulkę i mocno przytuliłam pamiątkę z dzieciństwa. A co jeżeli nagle coś uderzy w mój dom? I spłonę? Błagam niech nurza się skończy... Śmiech chłopaka ustał. Odwróciłam się do niego tyłem. Poczułam jak mnie przytula.-Zostaw mnie.-Warknęłam znowu chcąc się wyrwać, jednak on tylko bardziej mnie ścisnął.
-Już... spokojnie. Zaraz burza minie.-Powiedział, oplatając mnie również nogami. Ja pierdziele nie lubimy się od dwóch lat, od tego czasu wyzywamy się i tak dalej, dlaczego przyszedł tutaj? Dlaczego mnie przytula do jasnej?
-Mówiłam zostaw mnie.
-Nie.-Powiedział stanowczo. Westchnęłam. Słysząc grzmot wtuliłam się w gościa, którego nie lubię. Po prostu super. Wyczujcie sarkazm.
-To wytłumacz dlaczego przyszedłeś tutaj, a nie do swojej bandy idiotów.
-Twój dom był najbliżej. Logiczne, nie szedłbym chyba dwa kilometry, żeby dowiedzieć się, że CC nie ma w domu, bo pojechał do swoich rodziców na weekend.-Powiedział.-Nadal nie mogę uwierzyć, że boisz się czegoś tak banalnego jak burza! I co? Na widok pająków skaczesz i piszczysz ze strachu?-Przyznać się czy nie przyznać? Oto jest pytanie. Ja Szekspir dwa tysiące osiemnasty rok.
-Mam arachnofobię.-Wypaliłam w końcu. Jinxx znowu się zaśmiał.-To ty wycierasz się ręcznikiem w księżniczki jak dziewczynka!
-Bo nie dałaś mi innego. Od dzisiaj jestem Twoim ochroniarzem przed burzami i pająkami! Wszelkie takowe rzeczy strzec się!-Krzyknął, unosząc jedną pięść w górę, by po chwili na dźwięk grzmotu, mocniej mnie przytulić.
CZYTASZ
Opowieści BVB
FanfictionOpowiadania, niektóre dziwne, niektóre śmieszne, niektóre smutne, o członkach zespołu Black Veil Brides. Jakoś gdzieś dochodzi Lonny (Ashley zostaje w książce do samego końca, nie wywalę go spokojnie xD) I błagam, czytajcie to od końca, bo początkow...