Dlaczego. Ja. Zostałam. Na. Tą. Kompletną. Idiotkę. Skazana. A mogłam wpaść wczoraj pod tą ciężarówkę. A mogłam potknąć się na schodach i złamać żebra. A mogłam, nie wiem spalić się herbatą. Tyle rzeczy w życiu mogłam zrobić! A teraz? A teraz będę o tym marzyć puki moja przeklęta kuzynka nie wyjedzie z powrotem do swojego miasta. Usiadłam na ławce.
-A ty co? Mieliśmy iść do galerii!-Oburzyła się Hannah.
-No sorry, ale ja mam dość.-Warknęłam i wyciągnęłam telefon z kieszeni, żeby napisać na grupie na messengerze krótkie "Ratujcie mnie błagam". Dziewczyna obrażona usiadła obok mnie.
-Dlaczego nie możesz być normalna?-Spytała z wyrzutem, jedząc tego swojego loda waniliowego.
-Jestem całkowicie normalna.-Ponownie wyjęłam telefon, kiedy zawibrował. "Dzisiaj Jake wyrusza do akcji!" Napisała moja przyjaciółka. Na nich można liczyć zawsze. Tylko właśnie mój rycerz w czarnej zbroi z swoją gitarą właśnie pakuje się w piekło.
-Normalne osoby nie ubierają się na czarno, nie słuchają darcia ryja, nie grają na tej swojej gitarze hałasu, tylko n o r m a l n e piosenki, ubierają się na kolorowo i tak dalej. Nie wielbią szatana jak jacyś sataniści. I nie są E M O.-Szybko wytłumaczyła jak powinnam się zachowywać.
-Nie jestem emo. To po pierwsze.-Jak ja nie nawidzę jak mnie tak nazywają.To nie jest darcie ryja tylko rock i metal. Moja gitara jest super, a to co na niej gram nie jest hałasem. Jakbyś nie wiedziała rock i metal to jest normalna muzyka. Nie każdy chce świecić kolorami. Nie wielbię szatana, idioto.-Warknęłam.
-Myślisz, że nie widziałam co robiliście w nocy wczoraj z przyjaciółmi? Wielbicie szatana widziałam na własne oczy! Dawaliście mu ofiarę z kota! Robiliście z nim dziwne rzeczy też... Zapisałam Cię do egzorcysty.-Powiedziała pełnym wyższości głosem. Zaśmiałam się głośno, szczerze i długo. Cholera jasna na prawdę? O mało nie spadłam z ławki kuląc się z śmiechu. My? Wielbić szatana i oddawać mu ofiary z kotów? Moich najukochańszych zwierząt? Ja pierdziele! Kot Andy'iego było chory! Stracił przytomność i nie oddychał, więc reanimowaliśmy go jak umieliśmy! Nie moja wina, że chłopaki nie umieją zachowywać się poważnie i tańczyli w około nas! Na szczęście kot przeżył i zabraliśmy go do weterynarii, ale i tak. Niezbity dowód na głupotę mojej kuzynki!
-Jesteś jeszcze głupsza niż myślałam.-Powiedziałam, gdy już się trochę uspokoiłam.
-Nie jestem głupia! Ja mam przynajmniej chłopaka. N o r m a l n e g o. I popularność. I mnóstwo przyjaciół. A nie gościa, który pociął sobie żyły. Zakładam, że przez Ciebie!-Moja wina, że mój chłopak cierpiał na głęboką depresję, z której ja i pewien lekarz staraliśmy się go wyciągnąć, jednak przez swojego dziadka wszystko się pogorszyło? Nie wytrzymał? Nie, nie moja wina.
-Taaa.... Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale nie masz podstaw, żeby tak sądzić.-Stwierdziłam.
-A i owszem. Mam.-Stwierdziła, wprowadzając na twarz zwycięski uśmiech.
-Jakie?-Usłyszeliśmy znajomy dla mnie głos. Jake! Moje wybawienie! Uwielbiam Cię stary! Chodź hatjniemy się będziemy mieć trójkę dzieci i zamieszkamy w przeuroczym domku! Nie no żartuję. Ale i tak mu to później powiem, jestem ciekawa, jak zareaguje.
-Po pierwsze jest szatanistą, więc możliwe, że zmusiła go do tego. Po drugie, to emo, nie wiadomo do czego jest zdolna. Po trzecie jest...-Zaczęła wyliczać jednak mój przyjaciel jej przerwał.
-Wiesz, masz rację. To na pewno jej wina!-Jake wskazał na mnie. EJ! Zawsze byłeś po mojej stronie! Hannah wstała, kręcąc swoim tyłkiem i zgrabnie do niego podeszła. Shit. Uwaga będzie piekło 2. 0.
-Też tak uważasz?-Spytała tak bardzo przesłodzonym głosem, że rzygać mi się zachciało.
-Owszem. Takie osoby najlepiej omijać z daleka.-Powiedział stanowczym głosem. Uniosłam jedną brew nie bardzo wiedząc co robi. Zazwyczaj ratowaliśmy siebie na wzajem, na różne sposoby, z różnych sytuacji, jednak dzisiaj ma dosyć dziwną taktykę. Jakby mnie nie lubił. Nie lubisz mnie?
-Jestem Hannah? A ty?-Spytała moja kuzynka łapiąc Jake'a za rękę. Dlaczego ja mam takie gówno w rodzinie? Chłopak ucałował ją w dłoń.
-Jake. Jake Pitts. I wiesz, skoro już oboje uważamy, że trzeba omijać takie osoby jak ona.-Wskazał na mnie.-I ogólnie, że są złe i tak dalej to może...-Przerwał na chwilę.
-Proponujesz wyjście na randkę?-Zgadła jeszcze bardziej przesłodzonym głosem Hannah, stając na palcach i trzepocząc rzęsami.
-Co? Nie! Młoda, wyglądasz jakby jednorożec Cię wysrał. Chciałem powiedzieć, że mnie także musisz omijać z daleka, bo jestem taki sam jak ona. Całkowicie normalny, w dodatku przystojny i wspaniały. A ty podobno masz chłopaka.-Jake prychnął i odsunął się od niej. Hannah za to stała z szeroko otwartymi ustami.
-Cco? Jak śmie...-Zaczęła jednak chyba była w zbyt wielkim szoku, że ktoś umie jej się oprzeć.
-A więc, młoda, do widzenia dzisiaj wieczorem. Zafunduję Ci dzisiaj na kolację kota, jak na prawdziwego metala przystało!-Pomachał jej i pociągnął mnie w stronę swojego domu. Zostawiając dziewczynę samą, razem z JEJ zakupami, które musiałam nosić ze sobą JA. No cóż, bayo!
CZYTASZ
Opowieści BVB
FanfictionOpowiadania, niektóre dziwne, niektóre śmieszne, niektóre smutne, o członkach zespołu Black Veil Brides. Jakoś gdzieś dochodzi Lonny (Ashley zostaje w książce do samego końca, nie wywalę go spokojnie xD) I błagam, czytajcie to od końca, bo początkow...