57. Ashley

119 6 3
                                    

 Spojrzałam na plażę. Dzisiaj nie było tłumów, a jedynie piątka chłopaków i kilka dziewczyn. Co dziwne, wszyscy chłopacy mieli czarne włosy. Z czego niektórzy długie. Westchnęłam i schowałam się za małą wysepką kamieni, których było tutaj pełno. Kamienista plaża, w skrócie mówiąc. Spojrzałam na swój długi, szary, błyszczący, rybi ogon. Ciekawe jakby to było mieć nogi. Jak by to było, gdybym mogła chodzić, bawić się z ludźmi na plaży?

-Jestem królem świata!-Krzyknął ktoś na de mną. Natychmiastowo się odwróciłam. Na wysepce stał chłopak z długimi włosami. Na szczęście tyłem do mnie. Cholera, muszę uciekać za nim mnie zobaczy. Szybko zanurkowałam, nim jednak zdążyłam popłynąć głębiej, ten wpadł do wody. Przyznam, śmiesznie wyglądał z zaciśniętymi oczami i ustami. 

Dobra, muszę uciekać, bo on w końcu się wynurzy, albo otworzy oczy pod wodą i mnie zobaczy. Ale... On wygląda... inaczej. Ma inne rysy twarzy, niż mężczyźni których do tej pory widziałam. Ma długie włosy. Ma czarne napisy i rysunki na ciele, które o dziwo nie zmywają się pod wodą, jak te, które miały dzieci. Jest po prostu inny. Mam ochotę na niego patrzeć i wypytywać o mnóstwo rzeczy na raz. Nie, powinnam wiać. Ojciec mnie zabije. W ogóle jeśli się dowie, że patrzyłam na ludzi, to mnie zabije! 

Już miałam się odwrócić i odpłynąć jak najdalej, kiedy chłopak otworzył oczy. Znieruchomiałam. On również. Zeskanował wzrokiem moje ciało, zacinając się na ogonie. Potem jeszcze raz spojrzał na moją szyję i skrzela, by po chwili wrócić na twarz. Widziałam jak powoli zaczyna się dusić. Pokazał palcem wskazującym górę, po czym wynurzył głowę, ponad taflę wody. Wypływać, nie wypływać, wypływać, nie wypływać, wypływać, nie wypływać.

Walić to.

Wypływać.

Tak jak on, wynurzyłam głowę ponad taflę wody. Moje skrzela natychmiastowo się zamknęły, przez co zaczęłam oddychać przez nos, normalnym powietrzem. Chłopak otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, jednak po krótkiej chwili je zamknął. Nie odzywaliśmy się przez naprawdę dość długą chwilę.

-Ashley, co się dzieje?!-Gdzieś z plaży dotarł do nas damski głos. Wyraźnie była przejęta. Chłopak się odwrócił. Na szczęście zasłaniała nas ta kamienna wysepka. 

-Błagam...-Tylko tyle z siebie wydobyłam i to na tyle cicho, że nie jestem pewna czy to usłyszał. Usiadł na kamiennej wysepce, bokiem do mnie, po czym pomachał w stronę plaży.

-Wszystko spoko! Tylko zgubiłam jedną rzecz, jak wpadłem do wody! Jak znajdę to wrócę!-Odkrzyknął. Przesunął się za jeden z większych kamieni, tak, żeby znajomi z plaży go nie widzieli, po czym wzrokiem wrócił do mnie. Znów nastała dość niezręczna cisza.-Nie mam pojęcia co mam teraz powiedzieć.-Stwierdził.

-Tak, ja też. -Mruknęłam.-Jesteś Ashley, tak? To nie jest przypadkiem damskie imię?-Spytałam. Wywrócił oczami.

-Męskie też. A Ty, jak masz na imię?

-Anan.-Powiedziałam.

-Brzmi jak banan.-Stwierdził, uśmiechając się szeroko.

-Co to jest banan?-Zmarszczyłam brwi.

-Taki owoc.-Wyjaśnił.-A więc... jesteś syreną.-Powiedział po krótkiej chwili.

-A więc... Jesteś człowiekiem.-Pokazałam palcem na jego nogi.-Ja walę, pierwszy raz gadam z człowiekiem. W ogóle zbliżyłam się do człowieka. Tata mnie zabije.

-Spoko, ja też pierwszy raz w życiu spotykam syrenę. Tylko mnie tata nie zabije, bo już dawno jestem pełnoletni. W ogóle, nawet nie wiedziałem, że syreny istnieją! Mam do Ciebie mnóstwo pytań!

Opowieści BVBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz