24. Jake.

126 12 3
                                    

Kiedy dotarłam do mojego miejsca, było już grubo po północy. Księżyc, aktualnie w kształcie rogalika, wisiał na de mną. Drzewa falowały pod wpływem lekkiego ciepłego wiatru. Asfalt, był nagrzany od ciepłego, za dnia słońca. Nikt nigdy tą drogą nie jeździł, więc jak co tydzień, patrząc w niebo, usiadłam na środku drogi, by po chwili się na niej położyć. Leżałam na plecach, wpatrując się w niebo, oraz słuchając muzyki z jednej słuchawki. Drugim uchem słuchałam lasu nocą. Nie chciałam wracać do domu. Stwierdziłam, że mogłabym zostać tak na zawsze. Nagle coś mnie oświetliło. Światła szybko pędzącego samochodu. Natychmiastowo wstałam i odskoczyłam w bok, jednak trochę za późno. Samochód uderzył mnie ( za cholerę nie wiem jakim cudem) w głowę i ramię. Nim utraciłam przytomność, słyszałam głośne hamowanie pojazdu i trzaśnięcie drzwiami. Nastało zimno i ciemność.

***

Nadal było mi zimno. Pomijając dłoń, na której czułam bardzo przyjemne ciepło. Szczelniej okryłam się kołdrą. Nie chciałam otwierać oczu. Nie czułam nic, prócz zimna i ciepła na ręce. Po chwili, doszedł również dotyk. Dotyk drugiego człowieka, na mojej dłoni. W mojej głowie zaczęło powstawać dziesiątki pytań. Kim jest ten człowiek? Co się stało? Pamiętam, że zasnęłam w lesie, obok mojego miejsca, więc gdzie jestem teraz? Ktoś bardziej ścisnął moją dłoń.

-Halo?-Dotarł do mnie lekko stłumiony niesamowity głos. Uchyliłam oczy, jednak szybko je zamknęłam widząc samą biel. Nie przyzwyczajona do jasności, odruchowo przetarłam oczy i znów je uchyliłam. Po chwili, wszystko się wyostrzyło. To pewne. Jestem w szpitalu. Wszystko jest białe, pomijając jedną czarną rzecz. A raczej kogoś, pochylającego się na de mną. Ubrany właśnie na ten ciemny kolor, długie włosy, tatuaże. Szybko puścił moją dłoń, a ja schowałam ją zdezorientowana pod kołdrę, chcąc nadal czuć ciepło.-Już myślałem, że cię zabiłem, chociaż lekarze mówili, że z tego wyjdziesz.-Opadł na krzesło, chowając twarz w dłoniach.

-Kkim jesteś?-Zapytałam.-Co tutaj robię?

-Co?-Spojrzał na mnie.-Ah, no tak. Jestem Jake Pitts. Przed wczoraj w nocy, nie zauważyłem CIę, kiedy leżałaś na drodze, i gdybyś nie odskoczyła w stronę lasu, to bym cię przejechał. Niestety i tak oberwałaś.-Wytłumaczył. Widziałam, że chce jeszcze o coś zapytać, jednak do sali wszedł lekarz. Poprzez dodatkową biel, szczelniej okryłam się kołdrą.

***

-Gdzie idziemy?-Spytałam, kiedy nowo poznany chłopak, trzymając mnie za rękę, wyprowadzał z szpitala. Oczywiście, nikt mi nie powiedział, o co chodzi, pomijając wypadek.

-Do mnie?-Spytał jakby to było oczywiste.

-Dlaczego?

-Lekarz powiedział, że możesz wracać do domu, ale ktoś musi cię pilnować.

-A jeżeli mam dom? Rodzinę? Męża? Żonę? Dzieci?-Zatrzymałam się. Odwrócił się do mnie przodem. Uniósł jedną brew.-Nie, nie mam.-Pochyliłam głowę.

-Mogę o coś zapytać, tak dla odmiany?-Spytał. Kiwnęłam głową.-Co robiłaś w nocy, na środku ulicy?

-Nic, nie twoja sprawa.-Mruknęłam. Chłopak westchnął i otworzył mi drzwi do czarnego samochodu. Spojrzałam na niego nie pewnie, ale wsiadłam. Sam również wsiadł od strony kierowcy i ruszył.-Długo mam u ciebie być?

-Conajmniej tydzień.-Jakim cudem on ciągle jest spokojny? Zmrużyłam oczy, jednak już nic nie powiedziałam. Jake włączył radio, skąd wydobyła się jakaś rockowa piosenka. Zatrzymał się na czerwonym świetle.-Shit.-Warknął uderzając się dłonią w czoło.

-Co się stało?

-Mam próbę za pięć minut. No nic, do mnie pojedziemy później, najpierw do studia. Poznasz jeszcze czwórkę jebniętych chłopaków, posłuchasz muzyki, ja zrobię co mam i pojedziemy do mnie, okej?

-Jebniętych?

-No walniętych. Ale spoko, nic ci nie zrobią. Chyba.

Opowieści BVBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz