25. Christian.

120 16 1
                                    

-Czego mnie budzisz debilu?-Warknęłam w stronę budzącego mnie chłopaka.-Wiesz, która godzina?!-Spojrzałam na zegarek, bo sama nie wiedziałam.-Trzynasta! Nie wiesz, że normalni ludzie o tej godzinie śpią?!-Christian odsunął się od mojego łóżka parę kroków.

-Nie powiedziałbym. Mam próbę za dwadzieścia minut, a obiecałem, że cię zabiorę. Wstawaj, już.

-Nie chceeee miiiii się.

-Yhgr!-Złapał mnie za rękę i ściągnął siłą z łóżka.

-Ty wredny niełopie!-Przywaliłam mu poduszką, po czym szybko wróciłam pod kołdrę.

-Wstawaj, albo pójdę bez ciebie!

-Nie! Ja też muszę iść! Nie możemy tego przełożyć na kiedy indziej?!

-Nie! Wstawaj! Jesteś piękna, młoda, cudowna, wprost najwspanialsza! Nic się nie stanie, jak jednego dnia wstaniesz wcześniej!

-Aaa psik! Sorry, mam uczulenie na pierdolenie.-Prychnęłam.

-Sama pierdolisz i radziłbym ci przestać, bo rodzinę sobie powiększysz!

-Chyba jak cię wykastrujemy!-Wypaliłam. Widziałam, że jest już wściekły.

-Ty szmato!-Warknął zabierając mi kołdrę.

-Nie jestem szmatą, ty męska dziwko!-Wstałam, chcąc odebrać moją własność. Jednak on odrzucił ją w najdalszy kąt pokoju. Już wściekła, chciałam się tam dostać, jednak CC złapał mnie mocno za nadgarstek.

-Wychodzimy, albo zostawię cię zamkniętą w tym pokoju.-Syknął.- I nie jestem żadną męską dziwką, pizdo.

-Dobra! Ale nie licz, że odezwę się do ciebie przez następny tydzień!

-W takim razie co właśnie zrobiłaś?!

-Ostrzegałam!-Krzyknęłam, na chwilę zapadła cisza, każdy myślał, z czym by tu wyskoczyć, żeby zniszczyć tego drugiego. Nagle oboje wybuchliśmy śmiechem. Zbyt poważna sytuacja. W takich chwilach zawsze się śmieję. Opadłam na kolana i śmiałam się dalej, mając gdzieś, że chichrający się naprzeciwko mężczyzna nadal trzyma mnie za nadgarstek.

-Widzisz? Wyciągnąłem cię z łóżka!-Powiedział dumny, nie przerywając poprzedniej czynności.-Pomalować cię też mam siłą, czy będziesz szła wyglądając jak niedźwiadek?

-Sugerujesz, że jestem gruba?-Dlaczego ja nie umiem przestać się śmiać?

-Nie, masz futro na głowie, zamiast włosów.-Podniósł mnie z podłogi i zabrał do łazienki. Posadził na brzegu wanny, wziął kosmetyki, szczotkę i tak dalej. Chwilę później siedziałam, już umalowana i uczesana.

-No to teraz ty.-Ja zrobiłam to samo z nim.-Za to, że wyciągnąłeś mnie tak rano z łóżka, stawiasz mi truskawkowego shake'a.-Rozkazałam, władczym tonem. Pokłonił się prze de mną.

-Co tylko sobie zażyczysz, wasza wysokość. A teraz chodź wreszcie bo się spóźnimy!-Złapał mnie za rękę i zaciągnął do samochodu.

Opowieści BVBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz