~Protokół lądowania nie aktywny, prawdopodobieństwo rozbicia się osiemdziesiąt siedem procent.
~Protokół lądowania nie aktywny, prawdopodobieństwo rozbicia się osiemdziesiąt siedem procent.
~Protokół lądowania nie aktywny, prawdopodobieństwo rozbicia się osiemdziesiąt siedem procent.
-Wiem, że protokół jest nie aktywny! Gdyby był, już dawno lądowałabym na tej zasranej planecie!-Krzyknęłam, mając dość kobiecego, automatycznego głosu, który informował o usterce na moim statku kosmicznym. Szybko znalazłam się przy jednym z paneli, odpowiadających za sterowanie. Gdyby jakimś cudem, udało mi się przekierować nieco trajektorię lotu, to może uda mi się ominąć tą planetę. Wpisałam współrzędne docelowe, które były w chuj daleko stąd, wcisnęłam duży, niebieski, matowy przycisk, zapisujący dane, po czym pobiegłam do kierownicy. Szybko wyłączyłam sterowanie automatyczne, złapałam za kierownicę, po czym jak najmocniej przekręciłam w prawo. Statek powoli zaczął skręcać, jednak nadal było to zbyt wolne, aby udało mi się jakoś uratować.
~Protokół lądowania nie aktywny, prawdopodobieństwo rozbicia się dziewięćdziesiąt osiem procent. Uruchamianie kapsuły ratunkowej.
-Cholera.-Warknęłam.
***
Jęknęłam cicho, czując okropny ból głowy. Zacisnęłam mocniej powieki, by po chwili je otworzyć. Pierwsze co zobaczyłam to białą płaszczyznę. Usiadłam. No cóż. Na pewno nie jestem ani na swoim statku, ani w kapsule ratunkowej. Pomieszczenie wygląda bardzo podobnie do mojej sypialni, jednak było tu kilka przedmiotów niezidentyfikowanych prze ze mnie. Czyli wytłumaczenie jest jedno. Rozbiłam się na tej planecie, a jeden z tubylców, przyniósł mnie do siebie. Zeskanowałam wzrokiem jeszcze szybko wzrokiem moje ciało, połowicznie przykryte, zakładam, że pościelą. Na ręce miałam dziwny opatrunek. Dotknęłam delikatnie, jednak czując ogromny ból, rozmyśliłam się z zdejmowania go. Nie miałam jednak przy sobie wszystkich swoich rzeczy. W pomieszczeniu również ich nie widziałam. Znaczy, nadal mam na sobie czarną koszulkę z napisem "I don't believe in humans" oraz długie tego samego koloru spodnie, jednak moja broń, plecak, który w chwili wypadku miałam na plecach gdzieś zniknęły. Wstałam z posłania, po czym skierowałam się do najbliższego przejścia przypominającego drzwi. Tworzywa, z którego są stworzone nie znam w ogóle, jednak bardziej mnie interesowało mnie, jak to otworzyć.
Jakiś czas później udało mi się przejść do kolejnego pomieszczenia, przy okazji przypominając sobie wszystkie dane, które wiem na temat tej planety. A wiem o niej sporo, bo trochę się kiedyś uczyłam. Rozejrzałam się, szybko zauważając siedzącego na dużym, podłużnym szarym siedzeniu obywatela tej planety. Z początku myślałam, że jest płci żeńskiej, przez długie włosy, jednak było to mylne wrażenie, gdyż twarz wcale damskiej nie przypominała. Chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy, aż w końcu ten się pochylił i schował twarz w dłoniach.
-Boże święty, ja mam kosmitę w mieszkaniu.-Zaśmiał się sucho. Mniej więcej zrozumiałam co powiedział.
-Gdzie so moje recy?-Spytałam, zakładam, że bardzo kalecząc język ludzki. Przedstawiciel płci męskiej uniósł głowę.
-Znasz nasz język? Przedtem majaczyłaś coś niezrozumiałego.-Zmarszczył brwi.
-Mniej więcej, cos rozumem.-Kiwnęłam głową.-Obywatel wydaje się nie być wrogo nastawiony, co nawet mnie cieszy.
-Twoje rzeczy, zostały na statku... No wiesz, trochę się jednak obawiałem, w końcu jesteś kosmitą.-Powiedział wstając.
-Technicznie rec bioroc, ty jesteś kosmitą dla mnie.-Wzruszyłam ramionami.
CZYTASZ
Opowieści BVB
FanficOpowiadania, niektóre dziwne, niektóre śmieszne, niektóre smutne, o członkach zespołu Black Veil Brides. Jakoś gdzieś dochodzi Lonny (Ashley zostaje w książce do samego końca, nie wywalę go spokojnie xD) I błagam, czytajcie to od końca, bo początkow...