37. Ashley.

157 11 4
                                    

Położyłam się na łóżku. Ten dzień był... męczący. Od rana wszyscy czegoś o de mnie chcieli. Jak zwykle z resztą. Tata wyszedł o czwartej do pracy. Ja musiałam robić śniadanie, bo mama była chora. Zrobiłam jej jeszcze kawę i wyszłam do szkoły, ignorując młodszego upierdliwego brata. W szkole okazało się, że Weronika zapomniała zadania domowego i musiałam jej dać. Julia i Oliwia się pokłóciły i musiałam je pogodzić, za to dostałam ochrzan od Sandry i Kasi, że dlaczego zajmuję się kimś innym zamiast pomóc im z wyborem mang... A co jeżeli ja potrzebuję pomocy? Spojrzałam na swój nadgarstek, po czym głośno westchnęłam. Dlaczego mi nikt nigdy nie pomaga kiedy ja pomagam wszystkim? Fajnie by było stąd uciec. Jak najdalej. Opuściłam rękę, puściłam pierwszą lepszą piosenkę Black Veil Brides i zamknęłam oczy próbując zasnąć. 

*** 

O dziwo nie obudził mnie budzik o szóstej rano, jak zawsze. Dziwne. W ogóle, dlaczego ja śpię zwinięta w kłębek, zamiast normalnie? Otworzyłam oczy. Gdzie... ja jestem? Na pewno nie u siebie w domu. Pokój był zupełnie inny od mojego, a ja spałam w dole jakiegoś łóżka z białą kołdrą. Ktoś mnie porwał i zgwałcił?! Spojrzałam na siebie chcąc wiedzieć, czy chociaż w swoich ciuchach jestem.

-JA JESTEM KOTEM?!-Podniosłam się natychmiastowo i zleciałam z  dosyć wysokiego mebla.-JAK?!-Obróciłam się, chcąc ustać na tych czterech łapach. Jakim kurwa cudem?!

-Sky? Cat, what's going on?-Ktoś na łóżku podniósł się do siadu i spojrzał na mnie. Ashley Purdy. Na tym łóżku spał Ashley Purdy. A s h l e y P u r d y. Mój idol. Ashley Purdy. Rozszerzyłam szerzej oczy. Nie wiedziałam, że ma kota. Schylił się po mnie, podniósł mnie, położył obok siebie.-Go to sleep.-Mruknął zamknął oczy i ponownie zasnął.

Jedno wielkie: Cholera, shit, jakim cudem, co się dzieje, kurwa mać, dlaczego tu jest Ashley, dlaczego ja tu jestem, dlaczego jestem w ciele kota i jakim kurde cudem.

Spróbowałam się wyswobodzić z pod ręki Purdy'iego. Westchnął, podniósł kończynę. Zeskoczyłam z łóżka i schowałam się w rogu pokoju. Czy ja mogę umrzeć? Tak wygląda śmierć? Życie pośmiertne? To tylko sen?  Co ja mam teraz robić? Zaczęłam chodzić w kółko. Coś jest  bardzo nie tak. Bardzo, bardzo. W ogóle powinnam przestawić się na język angielski.

-Teraz to już nie mogę zasnąć.-Ashley wstał z łóżka i skierował się do drzwi. Które na szczęście zostawił otwarte. Może uda mi się uciec? Szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia. Znalazłam się w salonie. Otwarte drzwi z tego co widziałam były tylko do kuchni. Świetnie. Usiadłam na środku podłogi. Po za tym teraz wszystko jest większe. 

-Nie to nie możliwe...-Mruknęłam. Nagle coś... a raczej ktoś podniósł mnie i przeszedł do kuchni. Zostałam postawiona na ziemi, obok pełnej miski. Fuuuuj...

***

Minął cały dzień. O dziwo połowę przespałam. Nie wiem, czy to dlatego, że jestem w ciele kota, czy przez to, że ostatni tydzień się nie wysypiałam. Ashley nie ogarnął, że nie jestem kotem i w sumie dobrze. Wskoczyłam na jego łóżko i skuliłam się w kłębek. Jego ręka spoczęła na moim grzbiecie, by po chwili zacząć mnie głaskać. Ja zaczęłam mruczeć. Nie mam pojęcia jak powstaje mruczenie. Wiem jedynie, że wtedy jest mi miło. Zwłaszcza, że leżę obok Ashley'a!

-Cholera, a co jeżeli nigdy nie wrócę do domu?-Uchyliłam oczy i spytałam cicho sama siebie.

-Co?-Dłoń mężczyzny się zatrzymała.-Ja pierdole, zdawało mi się, że kot mówi.-Westchnął.-Chyba muszę zacząć się wysypiać.

-Zdawało mi się, czy on mnie zrozumiał?-Podniosłam głowę i spojrzałam na niego z zaciekawieniem. Z szeroko otwartymi oczami i krzykiem zleciał z łóżka. Nie pewnie podniosłam się, podeszłam do skraju mebla i spojrzałam na leżącego na ziemi Purdy'iego. Znaczy podpierał się rękoma. Patrzył na mnie w głębokim szoku. Tak ja też nie rozumiem co się dzieje, spoko.

-Jak?-Uniósł jedną brew.

-Skąd mam wiedzieć?-Również bym to zrobiła, ale jestem kotem. Chłopak przeniósł się do pozycji śmierdzącej. Nie śmierdzącej, cholera. Siedzącej. Dokładnie mi się przyglądał.

-O co Ci chodziło z powrotem do domu? Już dosyć długo jesteś u mnie.-Powiedział chyba nie bardzo wiedząc co robić. Trochę się na de mną nachylił, a ja cofnęłam się o krok.

-Bo... ja...-Zacięłam się nie bardzo wiedząc co mam teraz powiedzieć. Zwłaszcza, że rozmawiam z swoim idolem. 

-Spokojnie nic Ci nie robię. Najwyżej padnę na zawał. O ile już nie padłem. A może po prostu śpię?-Uszczypnął się.-Okej, nie śpię. Więc?

-Bo... ja wczoraj zasnęłam normalnie jako zwykła nastolatka, trochę narzekając na swoje życie, a dzisiaj obudziłam się tutaj. Jako kot. U ciebie. A ja normalnie mieszkam w Polsce...-Powiedziałam trochę za szybko. W tym momencie telefon Ashley'a zadzwonił. Wziął go do ręki i odebrał, patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem.

-Cześć... Tak będę jutro... CC idioto jest późny wieczór... taa... dobranoc.-Rozłączył się.-Więc jesteś u mnie od rana?-Spytał. Kiwnęłam głową.-Jak się nazywasz?

-Marianna.

-Dobrze, Marianna... jutro może coś wymyślimy, okej? Robi się późno.-Mężczyzna wstał. Kiwnęłam głową i przeskoczyłam na swoje poprzednie miejsce po drugiej stronie łóżka. Ashley również się położył.

***

Minęło z jakieś pół godziny, a ja nadal nie mogę zasnąć. Uchyliłam oczy.

-Ashley...?-Spytałam cicho. Zmarszczył brwi, przetarł dłonią oczy i spojrzał na mnie zaspany.

-Hm...?

-Mogę się do Ciebie przytulić?-Spytałam nie pewnie.

-Jasne, chodź.-Uśmiechnął się. Podeszłam do niego. Złapał mnie, położył mnie na swojej klatce piersiowej i zaczął głaskać. W końcu moje oczy się zamknęły, a ja zasnęłam.

Opowieści BVBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz