Wyszłam z domu, głośno trzaskając drzwiami. Jestem wkurzona na maksa i nawet tego nie ukrywam. Poprawiłam plecak na ramieniu i wsiadłam do pierwszego lepszego autobusu, który akurat stał na przystanku. Nie wiem, gdzie jadę, ważne, żeby daleko. Włożyłam słuchawki do uszu, włączyłam jedną z piosenek "Asking alexandria" i przymknęłam oczy, chcąc się uspokoić. Nie bardzo mi to wyszło kiedy, prze de mną pojawiła się twarz Christiana. Od kiedy on jeździ autobusami? Uniosłam jedną brew, wyjmując słuchawkę z ucha.
-Nie wiem czy, wiesz, ale ten autobus jedzie z trzy kilometry za miasto.-Poinformował. Spojrzałam, na jego rozkład jazdy, powieszony nie daleko kierowcy. Cholera jasna rzeczywiście. No nic, dłużej mi zajmie powrót, a to oznacza, że nie będę musiała siedzieć w domu. Wzruszyłam ramionami.-Masz to gdzieś? Co jest?-Lekko się na de mną pochylił. No cóż, jestem dosyć niską osobą.
-Nic.-Mruknęłam, włączając kolejną piosenkę i uznając to za koniec rozmowy, wkładając słuchawkę z powrotem do ucha. Nie chciałam z nikim rozmawiać o mojej sytuacji w domu. Zwłaszcza z CC. Po za tym jestem zła, co oznacza, że bez kija do mnie nie podchodzić. Coma chyba jednak tego nie rozumie, bo wyjął mi słuchawkę z ucha.
-Widzę, że coś się dzieje, gadaj.-Powiedział. Spojrzałam na niego.
-Nie.-Chciałam zabrać mu z dłoni moją słuchawkę, jednak on skutecznie mi to utrudnił, podnosząc tą właśnie dłoń, żeby złapać się górnej poręczy, gdzie ja, za nic nie dosięgałam.
-Dlaczego?-Spytał. Już chciałam coś powiedzieć, że nie dzisiaj, może kiedy indziej, może coś tam... I zapewne by się posłuchał, po czym zmienił temat. Ale nie. Na następnym z kolei przystanku, który był właśnie teraz, wsiadła brązowo włosa dziewczyna. Ma duże zielone oczy i również bandamkę na głowie, tak samo jak Christian. Ubrana na czarno.
-CC!-Krzyknęła z szerokim uśmiechem i skoczyła by przytulić chłopaka. Zachwiał się lekko, w tym samym czasie, ja zabrałam mu swoją słuchawkę i usiadłam na jednym z wolnych miejsc.
-Lisa!-Christian uśmiechnął się szeroko i również ją przytulił. Włożyłam słuchawki do uszu, nie chcąc ich słuchać. Lisa i Coma to najlepsi przyjaciele na świecie. Ja jestem przy nich piątym kołem u wozu. Ani nie przyjaźnię się z nią, ani z nim. Kolegujemy się, ale ta dwójka ma razem swój własny świat. Do którego ja nie mam zamiaru się wcinać. Lisa wytknęła mnie palcem z szerokim uśmiechem. CC również na mnie spojrzał i pokręcił głową na nie. Dziewczyna coś powiedziała. On odpowiedział. Dała mu buziaka w policzek. I znów o czymś zawzięcie rozmawiali. Swój wzrok skierowałam za okno. Wyglądają jak prawdziwa para. I prawdopodobnie nią są.
Przejechałam jeszcze kilka przystanków i wysiadłam. Nie bardzo ogarniając gdzie jestem po prostu szłam przed siebie. Czyli polną drogą (o ile mogę ją tak nazwać) w środku lasu. Muzykę zrobiłam na maksa i puki nie dotrę do jakiegoś miejsca, nie mam zamiaru się zatrzymać.
W końcu po jakiejś godzinie, zatrzymałam się i usiadłam, pod jednym z drzew. Straciłam nadzieję, że tam cokolwiek będzie, w dodatku zaczyna się ściemniać. O zaczęło padać. Ale mam szczęście. Jakby tego było mało, poczułam czyjąś obecność nie daleko. Cholera... Co jeżeli to jakiś gwałciciel? Wyjęłam słuchawki z uszu i słuchałam powoli zbliżających się kroków z za zakrętu. Nagle moim oczom ukazał się... Cały przemoknięty CC.
-Jest aż tak źle, że musisz chować się w środku lasu, wieczorem w czasie ulewy?-Spytał z uśmiechem. Złość minęła mi chwilę temu. Prawie przestałam myśleć o tym co było w domu. Ale teraz przyszedł on, a w moich oczach pojawiły się łzy. Pochyliłam głowę. Dlaczego tutaj przyszedł? Przystanek jest na pieszo godzinę drogi stąd. W dodatku leje, więc dlaczego? Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Nic nie mówił. Z braku bliskości drugiego człowieka i wygadania się od bardzo... bardzo, bardzo dawna, po prostu się do niego przytuliłam. Ku mojemu zdziwieniu, posadził mnie sobie na kolanach i mocniej przytulił, nadal się nie odzywając, za co jestem mu wdzięczna.
-Ja... nie chcę wracać do domu...-Powiedziałam cicho, wycierając łzy rękawem co i tak nie wiele dało, bo poleciały nowe, oraz krople deszczu.
-Przecież nie musisz.-Zamilkł na chwilę.
-Burza idzie, więc chyba jednak tak...-Schowałam głowę w zagłębieniu szyi chłopaka słysząc grzmot. Nie boję się burzy, ale na prawdę, bardzo brakuje mi bliskości drugiego człowieka. A Christian znalazł się w złym miejscu i czasie.
-Możesz przyjść do mnie.-Powiedział.-I chyba tak będzie najlepiej.-Mruknął po kolejnym grzmocie, jednak głośniejszym. Już chciałam z niego zejść, jednak on, złapał mnie mocniej i wstał. Zaczął iść w odpowiednią stronę. Nie protestując obięłam go nogami. Pociągnęłam nosem.-Powiesz mi co się dzieje?-Spytał przyśpieszając, bo burza jest coraz bliżej, a my jesteśmy w środku lasu.
-Rodzice i siostra się dzieją.-Powiedziałam, mocniej go ściskając.-Nie jechałeś spotkać się z Lisą...?-Spytałam.
-Nie, ona to tylko przyjaciółka. Raczej wolę iść i pilnować, żeby nic się nie stało osobie, którą kocham.-Wytłumaczył. Znieruchomiałam. Nawet przestałam na chwilę oddychać. On mnie... on mnie kocha?-Ej, ej, ej, ale wracaj z tym oddychaniem, bo mi zaraz umrzesz na rękach, a tego bym nie chciał.-Powiedział. Posłusznie zaczęłam z powrotem oddychać.
Z jakieś pięćdziesiąt minut później staliśmy na przystanku, czekając na autobus. Zaszłam z CC i stanęłam obok niego, nieco się uspokajając. W głowie nadal miałam zdanie, które wtedy powiedział i moją sytuację w domu. On nie może mnie kochać. Jak się dowie, to się załamie.
-Miłość Ci wyznałem, wiesz o tym?-Spytał nagle z uśmiechem na ustach.
-Tak, chyba o tym wiem.-Pochyliłam głowę.
-A Ty mnie kochasz?-Złapał mnie za podbródek i podniósł, bym spojrzała w jego oczy. Czy ja go kocham? Chyba... Może... Nie wiem. Wiem, za to, że za nic nie możemy być razem. Co mu odpowiedzieć? Otworzyłam usta chcąc powiedzieć prawdę.
Przyjechał autobus. Christian westchnął, złapał mnie za dłoń i wciągnął do suchego środka, gdzie jest nawet przyjemnie ciepło. Usiedliśmy obok siebie na wolnych miejscach. Cały autobus był pusty. No bo kto normalny jeździ w nocy, w środku burzy autobusem.
-Więc?-CC domagał się odpowiedzi.
-Nie możemy być razem.-Powiedziałam w końcu.
-Dlaczego?-Spojrzał na mnie zaciekawiony. Unikałam jego wzroku jak tylko mogłam, a moje oczy znów się zaszkliły.
-Jak się dowiesz, będziesz się mną brzydzisz i nawet nie będziesz chciał na mnie patrzeć.-Mruknęłam. Patrząc gdzieś na podłogę.
-Obiecuję, że nie. Nie zostawię tak nagle osoby, w której jestem zakochany. Gdyby tak było, nie szedłbym za Tobą całą godzinę w środku lasu.-Powiedział spokojnie.
-Moja mama to striptizerka, a ojciec gwałciciel.-Wypaliłam. Znowu płakałam. Kątem oka widziałam, że Coma przez chwilę się nie poruszał. Wiedziałam, brzydzi się mną. Jestem wpadką. Którą postanowili się zaopiekować, ale szybko im się znudziło i wrócili do swoich spraw.
Christian w końcu się poruszył. Wytarł mi dłonią łzy i mocno przytulił, jakby bał się, że mu ucieknę.
-Nie zostawię Cię. Pomogę. Obiecuję, że wszystko się ułoży. Będzie ciężko, ale jesteś silna, przejdziesz to. Potem będziesz szczęśliwa.-Powiedział cicho.
CZYTASZ
Opowieści BVB
FanfictionOpowiadania, niektóre dziwne, niektóre śmieszne, niektóre smutne, o członkach zespołu Black Veil Brides. Jakoś gdzieś dochodzi Lonny (Ashley zostaje w książce do samego końca, nie wywalę go spokojnie xD) I błagam, czytajcie to od końca, bo początkow...