29. Jake.

123 14 5
                                    

-Jake, to zły pomysł.-Powiedziałam widząc, że chłopak, rzeczywiście chce to zrobić.

-Nie, to świetny pomysł!-Zaśmiał się stając przy barierce schodów. Chyba powinnam wytłumaczyć co się dzieje. Nie wiem dlaczego, mam potrzebę przeanalizowania tego jeszcze raz. W mojej głowie. Bo przecież nikt tego nie będzie słuchał. Ani czytał. No bo jak, skoro to moja głowa?

W każdym razie. Jake założył się z kumplami, że wyleje wiadro ścieków na nauczycielkę chemii. Wredną i złą nauczycielkę chemii, która wyśle Cię do dyrektora za jedno słowo na lekcji (Nawet jeżeli sama się ciebie o coś pytała). Dosłownie każdy ma u niej jedynkę. Ja mam mu towarzyszyć, dobrze nie wiem po co. 

-Idzie(!)-Krzyknął "po cichu". Byliśmy na najwyższym piętrze szkoły, gdzie zwykle nikogo nie było i łatwo kogoś oblać. Jednak nikt nigdy tego nie robił, bo nikomu się nie chciało. Z reguły jesteśmy grzeczną szkołą. Jake powoli przechylił wiadro, by po chwili wylać ścieki na nauczycielkę. Z dołu słychać było przeraźliwy pisk, zaskoczonej i śmierdzącej teraz kobiety.-Wiejemy!-Złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę sali pedagoga. Wiedziałam o co mu chodziło, jednak zapomniał, że...

-Wszystkie sale u góry są zamykane, szafek tu nie ma, a pedagog wróci z urlopu dopiero po jutrze!-Warknęłam do niego.-Nie ma się gdzie schować!

-Mam inny pomysł.-Powiedział, ciągnąc mnie za ścianę. Najbardziej oczywista kryjówka na świecie. Pracownicy oświaty, zawsze sprawdzają właśnie tutaj. Świetnie, zadaje się z idiotą. Słychać było stukot obcasów. Jednak Jake się tym nie przejął. W zamian za to, zaczął mnie całować. Oddawałam pocałunki, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi. Ale po chwili przestałam myśleć i całkowicie oddałam się temu co robi. Bo trzeba przyznać, całuje wspaniale. Zostawił moje usta w spokoju i przeniósł się na szyję. Pocałunki były krótkie, długie... cudowne.

-Co wy tutaj robicie?!-Z prawej strony rozległ się krzyk nauczyciela fizyki, który wprost uwielbiał panią od chemii. Pitts natychmiastowo się o de mnie oderwał.-To byliście wy!

-Ale o co chodzi?-Spytał czarnowłosy chłopak.  

-Wy już dobrze wiecie! Marsz do dyrektora!

-Proszę pana, my na prawdę nie wiemy o co panu chodzi. Chcieliśmy pobyć sami, widział pan przecież.-Zaprotestował nastolatek, obejmując mnie ramieniem.

-Natychmiast. Do. Dyrektora.-Powiedział pan Kowalski. Zawsze wszystkich śmieszyło jego nazwisko. Bo wiecie, pingwiny z madagaskaru. Zawsze. Po prostu zawsze, na lekcji ktoś musi krzyknąć "Kowalski! Analiza!". Spojrzeliśmy po sobie nie pewnie, po czym poszliśmy przodem do gabinetu surowego dyrektora. Weszliśmy i spokojnie czekaliśmy na ochrzan. 

-Co wy sobie do jasnej cholery myśleliście!?-Od razu było słuchać jego podniesiony głos. Ale to nie ja tylko Jake! To jest tak bardzo nie fair!

***

-Dzięki Pitts. Po prostu najwspanialszy pomysł na świecie.-Warknęłam do niego biorąc się za czyszczenie tablicy. Musimy wyprzątać za karę trzy sale. Od chemii, fizyki i matematyki. Pierwsza była matma. 

-Nie gniewaj się na mnie więcej... Gdyby tylko pedagog był dzisiaj w szkole. Na pewno by nam pomógł się ukryć. Wiesz jaki jest.-Jake wziął się za czyszczenie popisanych ławek. To prawda, pedagog pomoże w dosłownie każdej sprawie. Legenda głosi, że kiedyś nawet pożyczył swoje spodnie jakiemuś chłopakowi i zaprowadził go do domu, bo ten dostał rozwolnienia i popuścił.

-To nie zmienia faktu, że miałam dużo fajnych planów, na piątek popołudnie.-Mruknęłam.

-Ale przyznaj, warto było. Cała szkoła się śmiała z tej wrednej baby!-Pitts się zaśmiał. 

-Dobra, warto było.-Też się zaśmiałam. Kiedy szliśmy do dyrka doskonale wszystko widzieliśmy. 

-Co do tych pocałunków...-Chłopak się wyprostował i odwrócił do mnie przodem. Ja również zaprzestałam swojej pracy.-To było tylko dla zmyłki, Kowalskiego. Jesteśmy dalej przyjaciółmi, prawda?-Spytał. Trochę mnie to zabolało. No bo... Fajnie by było, być razem. 

-Tak.-Powiedziałam, z smutną miną. Szybko się uśmiechnęłam, żeby nie ogarnął, że jestem w nim zakochana.

-Chyba, że...-Odłożył ścierkę i przybliżył się do mnie. Cofnęłam się o krok, tak, że prawie zderzałam się z tablicą.-Wolałabyś coś więcej.-Pochylił się na de mną. Spojrzałam mu prosto w oczy.

-Tak.-Powtórzyłam. Chłopak się uśmiechnął i już chciał pocałować jednak...

-Nie ma przerwy od pracy! Już do roboty!-Do sali wtargnął nauczyciel fizyki. 

-I tyle by było z romantycznej sceny.-Jake się o de mnie odsunął i wrócił do pracy.-Nigdy nie chciał pan pocałować ładnej dziewczyny?-Spytał unosząc jedną brew. Kowalski wydał z siebie niezidentyfikowany dźwięk złości, po czym ustał w progu, pilnując abyśmy robili to co mamy robić.-Jak następnym razem, kogoś oblejemy i będziemy się kryć, całując się to niech nam pan nie przeszkadza, co? 

-Ah, nie będzie pan mógł. Przecież to pan będzie oblany.-Dodałam z uśmiechem na ustach, czego nie mógł zauważyć, bo wzięłam się za zamiatanie. Jake parsknął śmiechem. 

Opowieści BVBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz