31. Andy.

181 21 5
                                    

Dlaczego ja? Dlaczego mnie to spotyka? Wiem, pewnie wychodzę na straszną egoistkę. Ale to nie moja wina. Wychowałam się w domu dziecka. Po uzyskaniu pełnoletności wyprowadziłam si z nadzieją na lepsze życie. Niestety nie pomyślałam o tym, że niemowa i tak będzie miała trudniej. Znalazłam sobie dobrą szkołę, pracę. Jakoś sobie żyłam. Nawet znalazłam sobie chłopaka. Który zostawił mnie po seksie. Kolejny też. Trzeci również. Więcej nikomu nie zaufałam. Plus jeszcze jeden chłopak. Który się na de mną znęcał fizycznie. Wszędzie mam siniaki, obtarcia, cięcia. Dzisiaj też. W parku. Jest już dosyć późno, a ja nie miałam siły wstać z pod drzewa. Pociągnęłam nosem. Nie powinnam płakać. Inni przecież mają gorzej, a ja tylko wychodzę na durną niemowę, która chce kogoś bliskiego.

-Czemu płaczesz?-Usłyszałam nad sobą głos, mężczyzny z lekką chrypką. Od razu wiedziałam kto to jest, kto by nie wiedział. Andy Biersack. Założył zespół rockowy, są znani w całej szkole i po za nią. Siedzę z nim na matematyce. Nigdy nie zamieniliśmy słowa (ja z oczywistych powodów). Nie spojrzałam na niego, tylko się skuliłam.-Możesz mi powiedzieć. Umiem dochować tajemnicy.-Ukucnął i spojrzał mi w oczy. Nie wie, nie zwracał na mnie uwagi. Podniosłam wzrok na jego twarz.-Może wolisz napisać? Wiesz, nie wszystko da się powiedzieć.-Wyjął z kieszeni komórkę, włączył notatnik i podał mi. Wzięłam go.

"Nic się nie stało."-Napisałam, po czym mu pokazałam.

-I dlatego nic nie mówisz?-Uniósł jedną brew i usiadł obok mnie.-Widzę, że coś jest nie tak.-Ścisnęłam jego telefon w dłoni. Dlaczego go to interesuje? Co tutaj robi o tej porze? Też chce mi coś zrobić.-Jak nie lubisz mnie?-Spytał. Pokiwałam głową na nie. Z tego co widziałam w szkole jest nawet fajny.-Będę tutaj siedział puki mi nie powiesz co się dzieje.

"Jestem niemową."-Napisałam w końcu. Odwróciłam wzrok gdzieś dalej.

-W takim razie, puki mi nie napiszesz.-Zmienił pozycję, na "po turecku" po czym wlepił wzrok w swój telefon, czekając aż coś napiszę. Miałam nikogo o tym nie informować.

"Kastiel się na de mną znęca... fizycznie..."

-Co?! Od kiedy?! Bardzo?! Nie musisz jechać do szpitala?! Zabiję gnoja!-Andy momentalnie wstał. Odruchowo odsunęłam się od niego, gdy wykonał gwałtowny ruch.-Chodź odprowadzę Cię do domu.-Podał mi rękę, tym razem wolniej. Nie pewnie złapałam go za dłoń. Pomógł mi wstać. Jęknęłabym cicho z bólu, ale nie potrafię. Oddałam mu jego telefon.-Dojdziesz do samochodu sama, czy mam Ci pomóc?-Znów wcisnął mi urządzenie w dłoń. Kiwnęłam głową na tak. Uśmiechnął się.-Auto jest na parkingu.-Ponownie kiwnęłam głową i zrobiłam parę kroków w tamtą stronę, jednak musiałam się potknąć. Świetnie. Dennis mnie złapał, po czym wziął na ręce niczym pannę młodą.-Gdzie mieszkasz?-Spytał, kierując się do swojego samochodu. A co jeżeli mu też zależy tylko na seksie? Albo chce mi coś zrobić? W końcu jednak wpisałam adres na telefonie chłopaka.-A, to nie daleko.

***

-Mogę zobaczyć?-Spytał chłopak, siadając obok mnie na kanapie. Jednak nie za blisko.-Wiesz, wolałbym sprawdzić jak bardzo jest źle.-Nie chcę tego robić. No bo, zawsze może tylko kłamać. Ale nie sądzę, żeby odpuścił. Nie zrobiłam więc nic po za błądzeniem wzrokiem po podłodze. Andrew westchnął, przysunął się do mnie i ściągnął mi koszulkę. Skuliłam się. No to z wstydu, ni to z przerażenia, ni to z bólu. Chłopak chwilę się nie ruszał, widząc moje siniaki oraz rozcięcia na skórze. Wystający kręgosłup. Mało jem, to prawda.-Zaraz wracam.-Powiedział i zniknął za drzwiami łazienki, zostawiając mnie w samym staniku.

Chwilę później wrócił. Pozwoliłam mu opatrzyć mi rany, chociaż bardzo się bałam. Podał mi moją koszulkę, którą szybko ubrałam.

-Długo się nad Tobą znęca?-Spytał. Kiwnęłam głową.-Jest po dwunastej... Słuchaj, zostanę u Ciebie na noc, a jutro... się z nim spotkam, dobrze?-Czy on właśnie wpakował mi się na chatę? Tak dokładnie. Ponownie kiwnęłam głową. Ale... co jeżeli... Z oka popłynęła mi łza.-Boisz się. Spokojnie, mnie nie musisz.-Powiedział uspokajającym tonem.-Pomogę Ci, obiecuję. Kastiel dostanie za swoje.-Dennis jeszcze bardziej się do mnie przytulił. Jakby nie miał zamiaru puścić. Szczerze? Tak, uspokoiło mnie to. Ja również wtuliłam się w niego. Nie chcę, żeby zaczęło mi na nim zależeć, albo mieć w nim nadzieję na koniec mojego bólu. Dobrze wiem, że i tak nic z tego nie wyjdzie. Zamknęłam oczy.-Spokojnie, wszystko będzie dobrze.

Opowieści BVBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz