62. Andy

132 15 5
                                    

 Opadłam na fotel, tuż obok Andy'iego, który miał tak samo nie zadowoloną minę jak ja. Kto by pomyślał, że "Zlot przyjaciół", będzie aż takim gównem. Nasi rodzice wpadli na ten pomysł, jakiś czas temu, więc skończyło się na tym, że, i ja, i on musimy siedzieć i przysłuchiwać się jakimś rozmówkom o pierdołach. Na początku chcieli nas do czegoś wciągnąć, ale szybko odmówiliśmy nie mając zamiaru w ogóle współpracować. Nie lubimy się, nie ukrywam tego.

-Twoi rodzice to gówno.-Mruknął w końcu, na tyle cicho, żeby dorośli tego nie usłyszeli.

-Twoi też, spoko.-Odparłam, opierając głowę na dłoni i ziewając. Nie brałam sobie jego słów zbytnio do serca, bo to po prostu nie ma sensu. Jest tępym chujem i tyle, nic tego nie zmieni.

-Wiesz co?-Spytał po chwili nawet na mnie nie patrząc.

-Hm?-Pewna, że ma zamiar powiedzieć do mnie coś, co powinno mnie urazić, ale mnie nie urazi, gdyż ponieważ jestem typem człowieka, który ma wywalone na wszystko, również na niego nie spojrzałam, a jedynie przyglądałam się naszym dobrze bawiącym się rodzicom.

-Chyba chociaż raz powinniśmy zacząć współpracować.-Wypalił.

-Popierdoliło Cię do końca?-Spytałam nie dowierzając w to co właśnie powiedział.

-Tak.-Odparł, przenosząc wzrok na mnie.-Masz zamiar tu siedzieć i słuchać o cudownych ciasteczkach kogoś tam, czy współpracujemy i się zmywamy jak najszybciej?-Uniósł jedną brew.

-A masz jakiś pomysł? Przecież oni nas nie wypuszczą.-Mruknęłam, wiedząc, że jeżeli ten idiota ma jakiś plan to i tak nie wypali.

-A mam.-Uśmiechnął się.-Tylko, że Ci się nie spodoba.-Uśmiechnął się szerzej. 

-A nie masz może jakiegoś, który...-Zaczęłam, jednak nie dał mi skończyć.

-A nie mam.-Powiedział biorąc do ręki szklankę z sokiem pomarańczowym.

-A może podzielisz się tym planem?-Spytałam.

-A zobaczysz w trakcie. Możemy zaczynać?

-A możemy.-Powiedziałam.

-Jak jeszcze jedno zdanie zacznie się na a, to się zabiję.

-A nie mam nic przeciwko.-Uśmiechnęłam się.

-Pierdolę to, zaczynamy.-Powiedział, po czym wylał na mnie sok.

-Andy ty... ty!-Chciałam rzucić w niego jakąś obelgą jednak, szybko się zorientowałam, że teraz nasza dwójka jest w centrum uwagi.

-Oh, przepraszam!-Udał zmartwionego.-Przypadkiem mi się wylało, chodź pomogę Ci to wytrzeć.-Załapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę mojego pokoju. 

-Tylko wróćcie zaraz!-Krzyknęła jego mama.

-Ah te dzieciaki...-Mruknął jeszcze mój tata, zanim zniknęliśmy w pomieszczeniu, zwanym również moim pokojem.

-To była moja ulubiona koszulka...-Mruknęłam zamykając drzwi.

-A tam, wypierzesz ją.-Machnął ręką, rzucając się na moje łóżko. Spojrzałam na niego z pod byka, po czym podeszłam do szafy.

-Ogarniasz, że za chwilę będziemy musieli tam wrócić?-Spytałam, wyjmując jakąś za dużą szarą koszulkę. 

-Kto Ci tak powiedział?

-Rodzice?-Spytałam retorycznie.

-A tam niech się pierdolą. Najwyżej zwiejemy do mnie.-Mruknął, obracając się na brzuch.-Boże, ale ty masz niewygodne łóżko.-Stwierdził. Westchnęłam, zdjęłam mokrą koszulkę. Zostając w samym staniku, rzuciłam brudny ciuch gdzieś w kąt, po czym założyłam czysty.-Mogłabyś się przy mnie rozbierać częściej.-Andy poruszył dwuznacznie brwiami.

Opowieści BVBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz