30. Christian.

123 14 1
                                    

Płatki śniegu powoli spadały na ziemię. Była dzisiaj piękna pogoda. Słońce świeciło, chury powoli snuły po niebie. Na ziemi leżała mała warstwa białego puchu. Westchnęłam i odjechałam na obrotowym krześle od okna, z powrotem do komputera. Wszyscy ciągle narzekają, że ciągle siedzę albo w nim, albo w telefonie. Ale nikt oczywiście nie pomyśli, że tam są ludzie, którzy mi pomagają. Muzyka, która mnie uspokaja. Nie, tylko, że jestem uzależniona. 

CC:

Cześć młoda :D

Ja:

Nie jestem taka młoda, przerabialiśmy to...

Mimo wszystko uśmiechnęłam się widząc wiadomość od niego. On był zawsze. Kiedy potrzebowałam, kiedy nie potrzebowałam, kiedy byłam smutna, kiedy byłam wesoła, kiedy za wszelką cenę chciałam iść spać, a on mi nie pozwalał.

CC:

Jesteś, koniec rozmowy

Ja:

Spoko, nara.

Odsunęłam się od urządzenia, wstałam z krzesła i skierowałam się do ubikacji w oczywistym celu. Kiedy skończyłam, zahaczyłam jeszcze o kuchnię, gdzie zrobiłam sobie herbatę. Ponownie usiadłam w wygodnym fotelu.

CC:

Ej, ja tak tylko napisałem

CC:

Gdzie jesteś?

CC:

Obraziłaś się?

CC: 

Pff... Typowa kobieta normalnie no

Ja:

No jestem.

Ja: 

Byłam się wysrać.

CC:

Serio?

Ja: 

Ważne, że szczere.

CC:

W sumie racja

CC:

Słuchaj, piszemy do siebie już dosyć długo, znamy się na wylot

CC: 

Może się w końcu spotkamy?

Przez chwilę nie robiłam nic. Tego najbardziej się obawiałam. Spotkania. No bo, zawsze coś może pójść nie tak, on może okazać się być inny, niż w sieci. W sumie, każdy tak jest.

CC:

Okej... jesteś?

Ja:

Jesteś pewien, że to dobry pomysł?

CC:

Całkowicie

CC:

A ty nie?

Ja:

No nie bardzo...

CC:

Spoko, wszystko będzie dobrze

CC:

To kiedy i gdzie?

CC:

Dzisiaj?

CC: 

W parku?

CC: 

Za pół godziny?

CC:

Przychodź, albo przyjdę do Twojego domu i wyciągnę Cię siłą z tego Twojego fotela

Strzeliłam się otwartą dłonią w czoło. I po co my wymienialiśmy się adresami, na jakby coś? No po prostu świetnie.

Ja:

Co chcesz robić w parku, w środek zimy?

CC:

Bitwa na śnieżki?

CC:

To nie jest oczywiste?

Ja:

No dobra...

CC:

Wygrałem!

CC:

:D

Ja:

Jak zawsze, więc nie rozumiem dlaczego się tak cieszysz.

CC:

Bo wygrałem!

CC:

:D :D :D :D :D :D :D :D :D

CC: 

Idź się szykować młoda

Ja: 

Nie jestem młoda!

Westchnęłam. Co ja mam robić przez pół godziny? Żeby wyjść wystarczy mi czapka i buty. Wiem, ubieram tylko to w chłodne dni. Ale po prostu mi jest ciepło już w swetrach, a co dopiero jeszcze w kurtkach na tym. A on doskonale o tym wiedział.

***

Usiadłam na lekko zaśnieżonej ławce. Jak na razie jego nie znalazłam. Raz gadaliśmy przez Video Chat, więc mniej więcej wiem jak wygląda. Nagle oberwałam w plecy mokrą kulką. Wstałam i odwróciłam się natychmiastowo, strzepując z swojego swetra zimny śnieg. Stał tam chłopak z szerokim uśmiechem, na ustach, niczym dziecko, które właśnie cukierka dostało.

-Czeeeść.-Powiedział podchodząc do mnie.

-Siema.-Odpowiedziałam. No cóż, jest wyższy niż mi się wydawało.

-Ale entuzjazm.-Nie przestawał się uśmiechać. Tak się da w ogóle?

-Wiem.-Kiwnęłam głową.-No to co robimy na naszym pierwszym realnym spotkaniu?

-Szczerze? To na Video Chacie wyglądałaś brzydziej. Robiłaś operację plastyczną i mi nie powiedziałaś?! No jak tak mogłaś?! Myślałem, że sobie ufamy!

-Nie miałam wtedy makijażu na twarzy.-Powiedziałam.

-Na prawdę? Wyglądałaś okropnie.

-Ta szczerość.-Zaśmiałam się.-Teraz wyglądam ładniej?

-Tak, zdecydowanie. A skoro już się spotkaliśmy, to nie dość, że możemy normalnie, porozmawiać, to jeszcze mogę zrobić to.-Powiedział i stał dalej jak przedtem.

-Czyli... Co?-Spytałam marszcząc brwi. 

-Zobaczysz.-Christian się do mnie przybliżył i nim zdążyłam cokolwiek zrobić, wziął mnie na ręce po czym wrzucił do kupki śniegu.

-Ej!-Podniosłam się do siadu, jednak natychmiastowo oberwałam paroma śnieżkami.

-Mówiłem, bitwa na śnieżki!-Krzyknął, podczas gdy ja oberwałam kolejną. I koniec z moim idealnym makijażem.

------

Nie ma to jak pisać o zimie w lato.



Opowieści BVBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz