46. Andy.

158 17 3
                                    

Uwaga! Ten rozdział NIE jest kontynuacją "41. Andy." które JEST kontynuacją "36. Andy" które również JEST kontynuacją "31. Andy".

***

 Zaczęło się. Wakacje się zaczęły. Znaczy zaczęły się z miesiąc temu, ale codziennie muszę to sobie powtarzać. Po za tym dzisiaj jest ten dzień! Pisnęłam głośno i długo, natychmiastowo podnosząc się na łóżku i po nim skacząc. 

-Kobieto jest dziewiąta rano! Zamknij się i daj mi spać idioto!-Krzyknęła moja siostra z za ściany.

-Gdzieś mam, która godzina! Dzisiaj jest koncert Black Veil Brides!

-Ehgr... Nawet mi nie przypominaj...-Warknęła z za ściany. Zeskoczyłam z łóżka i podbiegłam do szafy. Przebrałam się szybko w czarną, dużą koszulkę mojego brata, której wcale mu nie ukradłam... Nie, wcale. No jeszcze czarne rurki i skarpetki w gwiazdki. Brawo ja. Prawie, że w podskokach wybiegłam na śniadanie.

***

-Możesz łaskawie przestać piszczeć? Albo chociaż robić to dalej niż pięć centymetrów od mojego ucha?-Spytała moja siostra.

-Ashley, dobrze wiesz, że nie umiem.-Powiedziałam, jednak wykonując jej polecenie. Chwilę później jednak złapałam się za głowę.-Jestem na koncercie Black Veil Brides... O Boże...

-Ty chyba nadal w to nie wierzysz, co Anne?-Ashley się zaśmiała. Stoimy właśnie przed klubem, w którym ma odbyć się koncert. I jesteśmy z jakąś godzinę za wcześnie, bo moja kochana siostra chciała iść jeszcze do sklepu, a potem nie chciało nam się wracać do domu, bo mama ma gości, za którymi, no cóż, nie przepadamy. 

-No, nie. A co?-Spytałam.

-Bo zachowujesz się jak wariatka.

-Ja? Jak wariatka? A kto codziennie skacze po pokoju, smarując się farbą, a potem biegnie do mamy krzycząc, że ją popierdoliło?-Uniosłam jedną brew, z uśmiechem, wkładając dłonie do kieszeni.

-Nie używałam słowa popierdoliło... Wolę raczej krzyczeć, jak to jesteś w ciąży z Andy'm Biersack'iem. A później Ty pocałowałaś pluszową świnkę i wyszło na to, że te cztery koty, które mamy w szafie, to dzieci Andy'iego i Twoje.-Powiedziała z szerokim uśmiechem.

-Anne? Czy ja o czymś nie wiem? Jak mogłaś zdradzić mnie z pluszową świnką i nie powiedzieć mi, że już urodziłaś?-Obok mnie nagle pojawił się Andy Biersack. Spojrzał na mnie z wyrzutem. Otworzyłam szeroko oczy. I buzię też, swoją drogą.-Ja chciałem Ci się oświadczyć, spędzić z Tobą resztę życia, a Ty co? Zdradzasz mnie? W takim razie z tego nici. Żegnaj. Dzieci biorę ze sobą!-Krzyknął odchodząc i wchodząc do jakiegoś budynku. Nie byłam zdolna się poruszyć. CO. TU. SIĘ. STAŁO?

-To... wy się znacie?-Spytała moja siostra, która najwyraźniej też była w szoku. Nie odezwałam, się bo nagle ni stąd, ni zowąd wylądowałam na chodniku. Szybko się podniosłam.

-Słuchaj...-Szepnęłam jej do ucha.-Mam pewien pomysł. Gadamy dalej, wiesz, jak wcześniej zobaczymy co z tego wyniknie, bo za cholerę nie wiem co się dzieje.-Dodałam. Ashley kiwnęła głową z szerokim uśmiechem. Odsunęłam się od niej.-Ha! A pamiętasz, jak wróciłaś o dwunastej w nocy do domu i krzyknęłaś do mnie, że byłaś na dworze uprawiać dzikie tańce i szkoda, że nie widziałam? 

-Tak, ale to ty nad jeziorem, krzyknęłaś, że kochasz Black Veil Brides, a potem łabędź się na Ciebie rzucił!-Przypominając to sobie, chciałam wybuchnąć śmiechem, jednak się powstrzymałam kiedy ktoś mnie przytulił. Zadrżałam lekko przerażona, nagłym dotykiem obcego człowieka. Zadarłam głowę i ujrzałam uśmiechniętą szeroko twarz Biersack'a. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

-Jednak mnie kochasz! Zaprowadzisz mnie do Tego łabędzia, dostanie za swoje.-Powiedział.

-Dobra Andy... Słuchaj. Co tutaj się odpierdala?!-Krzyknęła moja siostra.

-Nic, kompletnie... Gadajcie sobie dalej... Wspominajcie stare czasy...Ja może będę przychodził... A może nie... Pa!-Krzyknął i znów zniknął w tamtym budynku. Spojrzałyśmy na siebie zdziwione.

-Ty też w to nie wierzysz, prawda?-Spytała Ashley.

-Nie, nie wierzę.-Uniosłam wysoko brwi. Mój idol. Andy Biersack. CO.

-No, a pamiętasz, jak poślizgnęłaś się w kuchni i przewróciłaś i nie potrafiłaś wstać i nasze oba psy i cztery koty przybiegły i postanowiły sobie na Tobie usiąść?-Spytała moja siostra wybuchając śmiechem. 

-A potem wparowała Bella, krzycząc, że chce frytki i się o nas potknęła na Ciebie i koncert jest za dziesięć minut, ale to nie ma nic do rzeczy i wyglądałyście jakbyście się całowały.-Dodałam.

-A później przyszedł tata, oskarżył mnie o lesbijstwo, zobaczył Ciebie i wybuchł śmiechem. Widzisz, śmiał się z Ciebie!-Ashley nie umiała przestać się śmiać. Poczułam, że ktoś znów mnie obejmuje. Ponownie zadrżałam. Taki odruch.

-Jak tak można...? Twój ojciec się z Ciebie śmieje...? Ja mu dam!-Krzyknął.-Ty! Nie wiem jak się nazywasz, wiem, że Ashley się w Tobie właśnie zakochał, więc ukochana Ashley'a prowadź mnie do jej ojca!-Rozkazał wskazując na moją siostrę.

-CO.-Jedyne co wydobyłyśmy z siebie, równocześnie.

-No, a teraz zapraszam na koncert. Obiecacie mi coś?-Spytał. Przytaknęłyśmy.-Po koncercie, przyjdźcie do tamtego budynku, jasne?-Wskazał na tamten budynek. Kiwnęłyśmy głowami.

Opowieści BVBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz