26. Andy.

188 20 1
                                    

-Mamo...? Co się dzieje? Mamusiu?-Szłam ciemnym korytarzem. Nogi uginały się po de mną ze strachu. Jest ciemno, a z kuchni słychać było dziwne hałasy i krzyki. Co jeżeli tam jest jakiś potwór? Nie pewnie weszłam do kuchni. Mama spała na podłodze w keczupie, tata bił się z trzema dużymi panami.

-Ewa! Uciekaj stąd natychmiast!-Krzyknął mój tatuś. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić ktoś uderzył mnie w głowę. Zrobiło się jeszcze ciemniej, a ja czułam tylko, że boli mnie główka.

***

Nie chętnie zwlokłam się z kanapy. Znów w głowie miałam to jedno ostatnie wspomnienie z biologiczną rodziną i pierwsze z nową. Wtedy jeszcze nie rozumiałam wielu rzeczy. Nie wiedziałam co będą chcieli ze mną zrobić. Jak się okazało, takie interesy mieli tylko do moich rodziców. Mnie przyjęli jako nowego członka rodziny. Jako noweho handlarza narkotykami.

-Ewa chodź tutaj w końcu!-Krzyknął David. Szybko przeszłam do pokoju obok.

-No jestem, czego chcesz?-Spytałam przekrzywiając głowę na prawy bok. Jakoś nie jestem specjalnie zła, że rozbili mi rodzinę. Nie wiem dlaczego.

-Idziemy na imprezę.-Powiedział, a ja już wiedziałam co to oznacza.-Ładnie się ubierz i weź towar.-Rozkazał. Kiwnęłam głową i przeszłam do pomieszczenia, które spokojnie mogłam nazwać moim pokojem. W sumie to nie chce mi się przebierać. Wzięłam co miałam i razem z Davidem wyszliśmy z domu.

***

Oparłam się bokiem o blat. Szczerze mówiąc nie bardzo chce mi się tutaj być. Na imprezy chodzę tylko dlatego, że mogę coś zarobić. A, że już to zrobiłam, to chyba mogę się zbierać, nie? Ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych. Ledwo wyszłam, już na kogoś wpadłam. Odsunęłam się szybko.

-Uważaj jak chodzisz.-Warknęłam, jednak szybko zmarszczyłam brwi. Wysoki mężczyzna, w czarnym garniturze. Tego samego koloru włosy, lekko przy długie i wyróżniające się niebieskie oczy.

-No ten sorry.-Mruknął.-Nie widziałaś może takiego jednego... Ash... Nie, Jeremiego, Jinxxa. Ash'a już znalazłem.-Powiedział. Pstryknęłam palcami przypominając sobie gościa, któremu David chciał coś sprzedać. Coś czyli narkotyki.

-Widziałam.-Kiwnęłam głową.

-Zaprowadzisz mnie do niego?-Spytał.

-A co dostanę w zamian?-Zadałam pytanie, które tak bardzo uwielbiam. Chłopak nie co się zdziwił.

-Satysfakcję z tego, że komuś pomogłaś?-Uniósł jedną brew.

-Coś innego.

-Sam go znajdę.-Prychnął, ominął mnie i wszedł do środka. Bardzo mi kogoś przypominał, ale nie jestem pewna kogo. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam chodnikiem do mojego domu. Znaczy ruin jakiejś kamienicy na starym osiedlu. Szurając butami po chodniku, powoli szłam wgapiona w chodnik. Do przejścia miałam jeszcze, nie wiem, dwa kilometry? Trzy? Nim zdążyłam dobrze obliczyć, biegnący ktoś mnie popchnął, a ja wpadłam w krzaki. No po prostu super, kurwa. Wstałam, otrzepałam się, pokazałam środkowy palec facetowi, który biegł, chociaż tego nie widział, bo jak można się domyślić biegł dalej.

-Przepraszam, wszystko dobrze?-Chłopak w garniturze, pojawił się obok mnie. Znowu on?

-A co Cię to obchodzi?-Warknęłam.

-A to, że mój przyjaciel boi się dentysty. I to ty, przez to wlatujesz w krzaki.-Wytłumaczył.-A woęc, wszystko dobrze?

-Znowu się spotykamy, więc nie bardzo.

-Skoro i tak już nie zaciągnę Jinxx'a na wizytę u dentysty, to może Cię podwieźć? Czy chcesz wpaść do mnie?-Zaproponował. Moje oczy lekko się rozszerzyły. Mam szansę, wpaść do kogoś normalnego? Z normalnym domem? Do faceta, który nie bierze marychy? (Gdyby brał, już dawno bym to wiedziała) Może pozwoliłby zostać mi u niego na noc?

Nie żeby u mojej "rodziny" było, aż tak źle. Po prostu, to nie są normalne warunki, dla człowieka. A ja byłam dzieckiem, kiedy się tam dostałam. Przez to między innymi właśnie mam dużo traum z dzieciństwa, które teraz dobrze maskuję.

-Ani to, ani to.-Powiedziałam w końcu. Dlaczego? Duma mi nie pozwala.

-Jesteś pewna? Twoja twarz mówi coś innego.-Przekrzywił głowę.-Jedziemy do mnie i jest osiemnasta. Zostaniesz na noc, może?

-Dlaczego mnie zapraszasz? Prawie się nie znamy.

-Bo jesteś wredną zołzą, która jest w szoku, kiedy ktoś ją zaprasza, a ja chcę wiedzieć dlaczego. Idziemy czy tego chcesz, czy nie.-Złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć mnie w stronę zupełne inną, niż moje ruiny kamienicy. Znaczy się Davida.

-Po pierwsze to się nazywa porwanie. Po drugie, ten Jinxx pewne nadal ucieka.-Chcąc nie chcąc, wolnym krokiem skierowałam się za nim.

-Jutro odstawię Cię do domu, a on sobie poradzi. Zakładam, że już jest u siebie w domu.-Powiedział.

Opowieści BVBOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz