Zbliżała się północ, niebo rozświetlone było tysiącem gwiazd. Krajobraz Wakandy zapierał dech w piersiach o każdej porze dnia i nocy, lecz nie mogli się nim teraz zachwycać, musieli jak najszybciej oddalić się od miejsca znanego Tony'emu, w którym mogliby ich szukać.
Kapitan żegnał się z Buckym. Wiedział, że zostawia go w dobrych rękach.-Musimy już lecieć -powiedział, ściskając przyjaciela- wiem, że będziesz tu bezpieczny.
-Dziekuję Stev, za wszystko - powiedział Bucky ze smutnym wzrokiem - wiem ile kosztowało Cię trzymanie mojej strony.
-Zrobiłem to co uważałem za słuszne. Byli już tacy, którzy chcieli mieć kontrolę absolutną w imię wyższego dobra i w imię tego dobra zabijali miliony. Nie mogłem na to pozwolić. - odrzekł Kapitan i poklepał go po plecach - Odezwę się, gdy tylko będę miał taką możliwość. Trzymaj się Buck.-powiedział po czym wskoczyl do samolotu w którym czekała już na niego reszta ekipy.
Za sterami siedzieli Wilson i Natasha. Za nimi siedziała Wanda wtulona w Visiona. Cała drżała ze strachu, widać było po jej twarzy, że bije się z myślami nad słusznością swych wyborów. Vision rozumiał jej obawy bez słów. Zdawać by się mogło, iż wpływał na nią uspokajająco i tylko jego bliskość sprawiała, że nie rozpadła się na kawałki.
W samolocie było ciasno, przypomniał on bardziej myśliwiec, niż samoloty Tonego, którymi przemieszczali się do tej pory. Lecz tylko taki środek transportu dawał im choć cień szansy na pozostanie niezauważonym.
Nie mieli przy sobie praktycznie nic, wszystkie rzeczy prywatne zostały w siedzibie Avengersów. Nie mieli czasu i musieli je tam zostawić wraz ze sporą częścią ich przeszłości. Zaczynali od nowa, żadne z nich nie było do końca pewne czy postępuje właściwie, lecz podjeli już decyzje i musieli się z tym zmierzyć.
Samolot wystartował. Mimo, iż przy sterach siedzial też Wilson, tylko Natasha znała cel podróży. Wiedziała w którym miejscu będą choć przez chwile bezpieczni. Niestety łączyło się to również z tym, że musiała się zmierzyć z demonami przeszłości, ale nie zawachała się nawet przez chwile. Jej przyjaciele musieli być bezpieczni, to było teraz najważniejsze.
W samolocie panowała zupełna cisza, przerwywana co jakiś czas krótkimi komendami pomiędzy Wilsonem, a Nath odnośnie lotu.
Wanda zmęczona emocjami usneła w ramionach Visiona, zaś on rozmyślał czuwając. Miał świadomość, że to co robią nie jest dobre, lecz zdał sobie też sprawę, iż żadna z opcji nie była doskonała. Każda miała swoje wady. Jedyną stroną, którą uznał za słuszną była strona Wandy. Czuł, że musi się nią zaopiekować, nie ważne jakiego dokona wyboru, on musi być przy niej.
Kapitan siedział przygarbiony. Został dezerterem, żołnierzem zdradzającym Amerykański rząd. Zastanawiał się nad dalszym losem Buckiego. Nad tym czy Tony go znajdzie i co się z nim stanie. Ufał T"Chalii, ale znał też upór Starka, wiedział jak bardzo pragnął zemsty i wiedział, że to pragnienie go zaślepiło.
CZYTASZ
W Ukryciu
FanfictionPo wydarzeniach z Cywil War Kapitan Ameryka wraz z Wandą, Visionem, Wilsonem, Buckym i Natasha muszą ukrywać się przed S.H.I.E.L.D., swoimi przyjaciółmi i resztą świata. Jak potoczą się ich losy? Czy Kapitan pozostanie wierny swoim przekonaniom? ...