40. Zmiana priorytetów

422 29 0
                                    


-wybaczysz mi? -Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem - Zupełnie przestałem myśleć o nas. Powinnem być przy Tobie gdy robiłaś ten pierwszy test. I powinnem Cie wspierać, a nie skupiać się na swoim ego i myśleć o ratowaniu świata zapominając, że to Ty jesteś moim światem. - powiedział.

Łzy zaczęły jej płynąć. Nie mogła ich powstrzymać. Faktycznie zawiódł ją, chociaż starała sobie wmówić, że tak musi być.

Podszedł i przytulił ją mocno, ocierając jej łzy. - Ty jesteś najważniejsza. Dopóki nie ustalimy czy jesteś w ciąży nic innego się nie liczy. A gdy już to zrobimy Ty zadecydujesz co dalej. Ja zrobie wszystko, żeby już nigdy więcej Cię nie zasmucić.

Nic mu nie odpowiadała. Stała tak wtulona w niego w ciszy i nagle poczuła wibracje dobiegające z urządzenia. Spojrzeli na wyświetlacz.

" Nath, dostałam informacje, że wyniki się nie zgadzają. Mam pewne przypuszczenia, ale żeby mieć pewność muszę Cię zbadać. Załatwiłam już samolot na dziś i będę na Ciebie czekać. ".

- w takim razie lecimy. - postanowił.

- my? A co z resztą? - spytała.

- poradzą sobie sami. Są tu bezpieczni. A ja nie zostawie Cię już więcej samej. Będę przy Tobie. - stwierdził. - zaraz zejdziemy i poinformujemy ich, że mamy coś do załatwienia w Wakandzie.

- mógłbyś zrobić to sam? Nie czuje się zbyt dobrze - zakręciło się jej w głowie i osuneła się na jego ręce, ale nie straciła przytomności. Krew zaczęła jej lecieć z nosa.

-co się dzieje? - spytał przestraszony przykładając jej do nosa papierowy ręcznik.

-to chyba od emocji. - odpowiedziała przytrzymując papier.

- jadłaś coś dziś wogóle? Wogóle jadłaś coś od wczorajszego śniadania? - spytał i doszło do niego, że tak skupił się na misji, że nie interesował się niczym innym.

- nie, nie byłam głodna - przyznała.

Wziął ją na ręce i w milczeniu zaniósł do pokoju. Położył ją na łóżku i poprawił jej poduszkę - nie ruszaj się stąd, idę po jedzenie i zaraz Cię nakarmie. - powiedział i wyszedł.

Zszedł szybko do kuchni, w której stali znajomi robiąc obiad.

- hej, gdzie jest Nath? -spytała Wanda. -miałeś iść po nią, a nie było Cię ponad pół godziny. - dodała.

- czuje się źle i musi leżeć. Zaniosę jej jedzenie do pokoju. Pogadamy później. - złapał owoce, pieczywo i dżem i poszedł na górę.

Wszedł do pokoju, postawił jedzenie na nocnym stoliku i zaczął smarować chleb dżemem.
Wyciągnęła rękę w jego kierunku, żeby wziąć kanapkę.

- nakarmię Cię - powiedział troskliwie.

- daj spokój, nie jestem sparalizowana, dam radę. - powiedziała udając, że czuje się już dobrze. Jednak nadal kręciło się jej w głowie.

- pozwól mi to zrobić, chcę o Ciebie zadbać - powiedział i złapał jej głowę całując ją w czoło.

Spojrzała na niego i zgodziła się by ją nakarmił. Znów zobaczyła w nim troskę. Następnie obrał jej owoce i również nakarmił.

- jestem już pełna - powiedziała przełykając ostatni kawałek.

- ciesze się. Odpocznij trochę i zaraz zjesz jeszcze obiad. Musisz mieć dużo siły. - złapał ją za rękę gładząc wierzch jej dłoni kciukiem. - pójdę teraz na dół zobaczyć czy już jest gotowy, dobrze? - zapytał.

- pewnie, czuję się już lepiej. Dziękuję Ci za troskę, ale nic już nie wcisnę. Lepiej Ty coś zjedz. - odparła.

- w takim razie przyniosę go tutaj. - powiedział i znów zszedł na dół.

- obiad już gotowy? - zapytał.

- usiądź i poczekaj. Za 15 minut będzie gotowy. Co z Nath? Czuje się już lepiej? - spytała Wanda.

- tak, już lepiej, ale będziemy musieli polecieć do Wakandy. - oznajmił.

- na długo? Mam się spakowac? - wtrącił Wilson.

- nie, na jedną noc, ale lece tylko ja i Nath. - powiedział.

- no dobrze. Powiesz nam o co chodzi? - spytał zmartwiony Sam.

- powiem jak wrócimy, musimy najpierw coś wyjaśnić - odpowiedział.

- jak chcesz. Korzystając z tego, że będziesz w Wakandzie może odezwiesz się do Sharon, żeby zajęła się córką Rossa? - zaproponował.

Stev pomyślał, że to dobry pomysł, ale obiecał Nath, że zawiesi sprawę dopóki wszystko się nie wyjaśni. Była w kiepskim stanie i nie chciał jej dokładać nowych zmartwień.
Czuł się jak między młotem, a kowadłem. Chciał postąpić słusznie, ale co by nie zrobił ktoś będzie poszkodowany.

- postanowiłem zawiesić tą sprawę - wyznał. - gdy wrócimy postanowię co dalej. Przepraszam Was.

- nie ma sprawy. I tak nigdzie się nam nie spieszy. - powiedziała Wanda.

Widziała, że Stev jest w trudnej sytuacji i ciężko mu podejmować tą decyzję. Chciała go wesprzeć. - obiad gotowy. Możesz już nałożyć.

- dziękuję - powiedział nakładając porcję i poszedł na górę.

W UkryciuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz