Czwartek, 11:19
- Cześć Lydia.
- Hej. - Uśmiechnęłam się w kierunku brunetki i kiwnęłam głową po czym odeszłam szybkim krokiem.Tak się dzieje od wczoraj. Ludzie przestali wytykać mnie palcami a pojawiło się więcej uśmiechów i powitań. To nie tak, że cała szkoła nagle mnie uwielbia ale garstka poszczególnych uczniów potrafi nawet do mnie podejść i zagadać.
Ktoś mnie pociągnął za plecak przez co o mało nie dostałam zawału. Odwróciłam się aby posłać mordercze spojrzenie winowajcy lub winowajczyni.
Moim oczom ukazał się Cole Sprouse. Chłopak ubrał ramoneskę i czarne rurki a jego blond kosmyki są potargane i opadają na czoło. Marzenie dziewczyn. Wcześniej już przykuwał uwagę ale teraz to chyba przeszedł samego siebie. Tylko spojrzę gdzieś w bok a zobaczę rozmarzone spojrzenie wlepione w jego osobę.
- Powinieneś podciąć włosy. - Powiedziałam łapiąc w palce jeden z kosmyków, który nachodzi mu oko. Nie wiem czy naturalność tego gestu zaskoczyła bardziej go czy też mnie samą.
Złapał moje palce w swoje i odciągnął od swojej twarzy, przycisnął mi rękę do boku.
- Musimy porozmawiać.
- Cóż za oficjalny ton. - Zaśmiałam się co zabrzmiało dosyć sztucznie. Czuję jak zaczyna przyśpieszać mi serce. Uderzyła mnie nagła fala gorąca. - O czym chcesz porozmawiać? - Spytałam, kiedy nie odwzajemnił mojego śmiechu. Jego mimika twarzy właściwie się nie zmieniła, nawet nie drgnął mu żaden mięsień. To dosyć przerażające.- O sobocie. - Odpowiedział a moje serce chyba nagle stanęło. - Masz chwilę?
CZYTASZ
Love you Lydia
FanfictionNieznany: Czy twój dzień był tak samo okropny jak mój? Ja: Zależy co się kryje pod twoją okropnością Nieznany: Dostałem jedynkę z angielskiego, obiad był dziś okropny, mój kot zwymiotował mi na łóżko a do tego jakaś dziewczyna uważa mnie za zakapt...