Upewnij się, że czytałaś poprzedni, również dodany dzisiaj rozdział :)
Gdzieś w połowie zajęć szkolnych tak mi się odechciało siedzieć w ławce, że jak przyszła pora na matematykę obróciłam się na pięcie i wyszłam z budynku.
Z plecakiem zarzuconym na ramiona ruszyłam wolnym krokiem na boisko.
Zadowolona zauważyłam, że trybuny są niemal puste. Wspięłam się po schodach i zajęłam miejsce na samej górze. Rozsiadłam się na tyle wygodnie na ile pozwalają na to plastikowe krzesełka.
Wyciągnęłam z kieszeni plecaka słuchawki, które wsunęłam do uszu i podłączyłam do telefonu.
Ściągnęłam gumkę z nadgarstka i związałam sobie włosy w kitkę.
Wyszukałam piosenki, która chodzi mi po głowie i kliknęłam start.
Hell to the Liars London Grammar. Tyle, że tą wersję z Sir Spyro, Jaykae i Ghetts.
Słucham jej ostatnio na okrągło. Właściwie uwielbiam tą piosenkę głównie za sam jej bas.
Zaczęłam wystukiwać rytm stopą o krzesełko niżej oraz palcami na swoim udzie.
Tą cudowną chwilę z muzyką przerwał mi dźwięk nadchodzącej wiadomości.
Skrzywiłam się lekko wchodząc w imię mojej przyjaciółki, które wyświetliło się na telefonie.
Valeria: Gdzie jesteś?
No tak, matematykę mamy razem a w dodatku nigdy nie urywam się z lekcji od tak.
Ja: Trybuny
Odpowiedziałam krótko. Wiem, że nie powinnam unikać jej tylko dlatego, że całowała się z Joshem ale no nie wiem. Mam jej to za złe i czuję się z tym okropnie. Staram się nad tym pracować. W końcu Val obroniła mnie przed tą suką Nicole.
Postaram się być dla niej lepsza.
Coś przysłoniło słońce przez co padł na mnie cień, podniosłam głowę do góry. Will pomachał mi ręką przed samymi oczami uśmiechając się szeroko. Odnoszę wrażenie, że uśmiech to nieoderwana część jego wyglądu.
Zauważyłam, że poruszył ustami dlatego tez w końcu się ogarniając wyciągnęłam słuchawki jednym szarpnięciem.
- Możesz powtórzyć? - Poprosiłam pokazując, że nie słyszałam co powiedział.
- Powinienem zgłosić dyrektorowi, że wagarujesz. - Zaśmiał się gardłowo na co wywróciłam oczami w odpowiedzi.
Dopiero teraz zauważyłam w co jest ubrany. W strój swojej drużyny futbolowej. Spojrzałam za niego gdzie na boisko zaczęli wbiegać zawodnicy.
Dylan Sprouse przebiegł obok nas nieco wolniej przez co zdałam sobie sprawę, że nas obserwuje.
Will podążył za moim wzrokiem i wyszczerzył zęby.
- Dylan jest dzisiaj dla mnie dosyć niemiły, pomyślałabyś? - Wzruszył ramionami jakby udawał, że nie zdaje sobie sprawy czym jest to spowodowane.
Ja sama właściwie nie wiem, przecież mnie wystawił, zaczął spotykać się z Sofią Vega, na samą myśl o tej dziewczynie się krzywię.
Całowałaś się z jego bratem idiotko, pomyślałam z grymasem na twarzy.
Daleko zamajaczyła mi sylwetka Cole'a, blondyn uniósł dłoń aby mi pomachać. Odwzajemniłam jego gest nieco nieporadnie przez swoje ostatnie myśli a chłopak ruszył w naszym kierunku.
Blondyn wszedł po trybunach i stanął obok Harisa, zauważyłam, że jego brat nie spuszcza z nas swojego spojrzenia i nie wygląda na zbytnio zadowolonego.
- Wagary, huh? - Zagadnął Cole a ja po raz kolejny wywróciłam oczami.
- Idę trochę się porozciągać. - Oznajmił Will puszczając mi oczko. - Też byś się ruszył Sprouse. - Szturchnął zaczepnie przyjaciela i zbiegł po schodkach na trawę boiska.
Cole usiadł obok mnie tak, że nasze nogi się ze sobą stykają.
Wskazał ruchem głowy na słuchawki leżące na moich kolanach.
- Mogę? - Spytał a ja mu Kiwnęłam głową podając jedną, jednocześnie wkładając drugą do ucha.
Puściłam wcześniejsza piosenkę i zaczęłam cicho śpiewać pod nosem dalej wystukując rytm.
- Lubię patrzyć jak słuchasz muzyki. - Przyznał Cole lekko się rumieniąc. Sama poczułam, że krew napływa mi do policzków. - Wyglądasz jakbyś nią żyła. - Wytłumaczył się.
Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi.
Zobaczyłam, że Will podbiegł do Dylana a ten pchnął go w ramię na co brunet zrobił smutną minę lecz zaraz wybuchł śmiechem.
- Wracam na trening. - Odezwał się Cole podnosząc się na nogi. - Do zobaczenia na lunchu?
- Do zobaczenia na lunchu. - Skwitowałam, blondyn kiwnął mi głową zadowolony i dołączył do reszty drużyny.
CZYTASZ
Love you Lydia
FanfictionNieznany: Czy twój dzień był tak samo okropny jak mój? Ja: Zależy co się kryje pod twoją okropnością Nieznany: Dostałem jedynkę z angielskiego, obiad był dziś okropny, mój kot zwymiotował mi na łóżko a do tego jakaś dziewczyna uważa mnie za zakapt...