Spojrzałam na Nicole, która jak zwykle nie odstępuje Josha na krok. Blondynka rzuciła mi złośliwe spojrzenie i pocałowała chłopaka w szyję nie bacząc na to, że wpatruje się w nią pięć osób.
Jej druga połówka chyba wydaje się być zażenowana, ja natomiast zareagowałam na to wywróceniem oczu. Dlaczego ona w ogóle pomyślała, że mogłaby tym wzbudzić we mnie zazdrość? Na prawdę jest taka tępa czy tylko na taką się kreuje?
Podrapałam się po głowie dumając nad tą zakręconą zagadką i z myślą, że niestety jedyną prawdą jest to, że dziewczyna jest tępa przepchnęłam się przez tych kochasiów i zaczęłam rozglądać się po salonie.
Zebrało się tu całkiem sporo wiary ( moja babcia tak mówi, nie mam pojęcia dlaczego na imprezie myśle o mojej babci ). Odnoszę wrażenie, że znajduje się tu każda osoba należąca do naszego liceum. Wepchnęłam się w tłum spoconych ciał aby przedrzeć się do kuchni gdzie jak dobrze pamiętam Josh zawsze rozstawiał alkohol na takie imprezy.
Moim oczom pokazały się wszelkiego rodzaju butelki ustawione na blacie, a na mojej twarzy aż pojawił się szeroki uśmiech.
Wcale nie mam problemu robiąc sobie sama drinka a następnie sącząc go szybko na miejscu by móc zrobić sobie kolejnego. Przecież nie pije sama, dookoła mnie jest morze ludzi.
Wyzerowałam i postawiłam kubeczek aby nalać wódki i soku pomarańczowego.
Zadowolona złapałam pełne naczynie w dłonie i wyszłam na patio.Usiadłam na jednym z leżaków jednocześnie dobywając z torebki telefon oraz stawiając drinka na ziemi. Wiem, nie lada wyczyn cyrkowy.
Na urządzeniu wyświetla się, że mam pięć nowych wiadomości. Uniosłam brwi a następnie odblokowałam iphona i zaczęłam czytać.
Valeria: Jestem już, gdzie się podziewasz?
Valeria: Halooo, ziemia do Lydi
Valeria: ????
Valeria: Najdroższa przyjaciółko, powodzie mojego istnienia, zbawicielko mego żałosnego życia, możesz mi odpowiedzieć o pani?
Parsknęłam na ostatnią wiadomość od Val i od razu zabrałam się za odpowiedz, nie jest ona jakaś rozwiązła, napisałam po prostu cytuję ‚patio'.
Następnie przeszłam do kolejnego esemesa a moje brwi niemal dotknęły lini włosów.
Will: Gdzie mi zniknęłaś piękna?
Chłopak chyba się niecierpliwi ponieważ właśnie przyszła kolejna wiadomość od niego.
Will: Nie dawaj mi powodów do zmartwień
Wykrzywiłam lekko twarz, to nieco dziwne, ale też urocze no i jak już wspominałam dziwne.
Nie mam zielonego pojęcia co do intencji tego chłopaka.
- Lyd! - Pisnęła Val przez co się wzdrygnęłam i upuściłam telefon na kolana. Przyjaciółka rzuciła mi się na szyję obejmując mocno jakby nie widziała mnie conajmniej rok. - Jak się cieszę, że zgodziłaś się tu przyjść.
Poklepałam ją lekko po plecach aby dać do zrozumienia, ze mam już dość tej całej sceny czułości. Brunetka puściła mnie i stanęła obok dzięki czemu odsłoniła swoich kompanów.
Pewnie wszyscy już się domyślają o kogo chodzi ale i tak przedstawię, tak dla zasady.
Proszę państwa! Od lewej strony! Dylan Hemmings, mój przygłupi brat, który trzyma się z bandą nastolatków i imprezuje zamiast zakuwać na studiach. Niektóre dziewczyny uważają go za słodziaka. Wywróciłam oczami na swoje myśli. Dobra okej, każda dziewczyna, która nie jest z nim spokrewniona tak myśli... zaraz, zaraz, a nasza matka? Podrapałam się po głowie, no i jeszcze babcia... Dobrze nieważne, przejdźmy dalej.
CZYTASZ
Love you Lydia
FanfictionNieznany: Czy twój dzień był tak samo okropny jak mój? Ja: Zależy co się kryje pod twoją okropnością Nieznany: Dostałem jedynkę z angielskiego, obiad był dziś okropny, mój kot zwymiotował mi na łóżko a do tego jakaś dziewczyna uważa mnie za zakapt...