Środa, 16:30
- Zastanawiam się nad wyśmianiem was lub popadnięciem w rozpacz. - Usłyszałyśmy z Val głos mojego starszego brata za plecami.
Dziewczyna szybko wytarła mąkę z twarzy oraz poprawiła fartuszek. Wywróciłam oczami i odwróciłam się do Dylana.
- Nie ryzykowałabym bo jak już nam wyjdzie to nic nie dostaniesz. - Dmuchnęłam aby zeszły mi włosy z nosa ale na nic się to nie zdało. Zirytowana poprawiłam je ręką czego skutkiem jest moja biała twarz.
- Jest duże prawdopodobieństwo, że i tak umrę z głodu. - Spojrzał na mnie z wyraźnym politowaniem na co stuknęłam stopą o kafelki jak naburmuszona księżniczka. - A tak przynajmniej pocieszę się wyśmiewaniem was.
- Zamilcz.
Blondyn rozbawiony usiadł przy kuchennej wyspie. Oparł ręce o blat a następnie umiejscowił na nich głowę.
Zauważyłam, że Valeria lekko się spięła co wpłynęło na mnie przygnębiająco.
Super! Żegnaj pizzo!
Właśnie sobie wyobraziłam ogromny kawałek pizzy. Taki z nóżkami oraz rączkami jak wsiada do pociągu i odjeżdża machając do mnie z uśmieszkiem.
- Dobra Val, skoncentruj się. Nie pokona nas byle kawałek ciasta z serem.
Sama poradziłabym sobie z tym lepiej ale uparła się, że chce się czegoś nauczyć co wykracza poza robienie kanapki z szynką i serem.
Brunetka złapała niezdarnie nóż w rękę i przyglądając się mu podejrzanie wyciągnęła z miski pierwszą pieczarkę.
Zaczęła ją kroić dość nieporadnie, grzyb wyślizguje się jej z ręki przez co po chwili wygląda jak wygląda. Westchnęłam głośno patrząc na tą tragedie. Bardziej to przypomina papkę niż pół księżyce. Wyciągnęłam rękę aby przejąć narzędzie zbrodni ale ktoś mnie uprzedził.
Dylan pchnął Valerię biodrem dzięki czemu zajął jej miejsce.
- A podobno baby to do kuchni. - Mruknął pod nosem zabierając się do krojenia.
Uśmiechnęłam się pod nosem wyrabiając ciasto a moja przyjaciółka zajęła jego wcześniejsze miejsce.
Dzięki jego pomocy szybko się uwinęliśmy i już po chwili wpakowaliśmy pizzę do piekarnika.
Zbiliśmy piątkę przez co po kuchni rozeszło się jeszcze więcej mąki. Zmarszczyłam nos mimowolnie przypominając sobie o wczorajszym Cole'u.
- Jestem pełna podziwu, działacie ekspresowo. - Colins klasnęła w dłonie a my rozbawieni ukłoniliśmy się w naszym bałaganie.
- Kiedyś często razem gotowaliśmy. - Wyjaśniłam ciągnąć brata za policzek.
- Wiesz, że tego nie cierpię. - Wymamrotał co wywołało u mnie złośliwy uśmieszek. - Tak cię to cieszy? - Uniósł brew.
Zanim się zorientowałam na mojej głowie wylądowało jajko. Otworzyłam szeroko usta. Zaskoczona podniosłam ręce do góry otrzepując maź.
- Ty łajzo. - Wycedziłam wskazując go brudną ręka. - Pożałujesz.
Sypnęłam w niego mąką z paczki, nie cackając się w małostkowość, po całości poleciałam od góry do dołu.
Kiedy biały dym opadł zauważyłam minę Val, która również oberwała.
Rzuciła porozumiewawcze spojrzenie Dylanowi.
Ruszyli na mnie z prędkością światła. Nawet nie miałam czasu na reakcję.
Wywlekli mnie na zewnątrz za ręce i nogi. Wierzgam się i drę ale w tym domu ktoś mógłby mnie teraz mordować a nikt by nie zauważył.
- Na trzy? - Spytał mój brat.
- Na teraz! - Krzyknęła Valeria.
Do buzi nalało mi się pełno wody. Szybko zaczęłam machać rękoma aby wypłynąć na powierzchnię basenu.
- Nienawidzę was! - Wrzasnęłam co spotkało się z ich śmiechem. - Jesteście martwi. - Zagroziłam ale jakoś specjalnie to nie podziałało.
- Ta, a ty mokra. - Zarył Hemmo a ja ze złością zaczęłam w nich chlapać.
- Co tu się dzieje? - Dzięki tato, że w końcu się zainteresowałeś. Wykręciłam zirytowana oczami.
- Lydia postanowiła się ochłodzić panie Hemmings. - Odpowiedziała mu ta zdradziecka kreatura podająca się za moją przyjaciółkę.
Lukę rozejrzał się na około a wtedy niespodziewanie wyrwał się do przodu wpadając do wody razem z synem.
Dylan wypluł zdenerwowany wodę z buzi a ojciec uśmiechnął się słodko.
- Miałem ochotę to zrobić od kilku dni. - Oznajmił a jego młodszej wersji opadła szczęka.
Zaśmiałam się głośno wychodząc już z basenu. Zaczęłam wykręcać ciuchy aby pozbyć się wody.
Odwróciłam się w stronę domu a serce zatrzymało mi się w miejscu. Przez drzwi tarasowe wylatuje pełno dymu. Spanikowana wbiegłam do środka gdzie jak się okazało: pizza umarła.
To by było na tyle.
- Czy przez mój salon przeszło tornado? - Zadała mi pytanie Rosalie Hemmings, która jak się składa jest królową tego domu. - Za godzinę ma tu błyszczeć. - Pogroziła palcem i zniknęła zdenerwowana za drzwiami.
Rozejrzałam się dookoła. To jakaś katastrofa.
Czyli jednak nie na tyle.
CZYTASZ
Love you Lydia
FanfictionNieznany: Czy twój dzień był tak samo okropny jak mój? Ja: Zależy co się kryje pod twoją okropnością Nieznany: Dostałem jedynkę z angielskiego, obiad był dziś okropny, mój kot zwymiotował mi na łóżko a do tego jakaś dziewczyna uważa mnie za zakapt...