Upewnij się, że czytałaś poprzedni :)
Czwartek, 06:02
Poczułam łaskotanie na twarzy. Skrzywiłam się strzepując ręką coś jak się okazało włosami. Otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą Valerię. Co ona tu robi?
Dopiero po chwili zorientowałam się, że przecież całą noc zalegała na mojej kanapie ponieważ nie miałam serca aby ją obudzić.
- Val, która godzina? - Wychrypiałam a następnie odkaszlnęłam aby trochę odgonić chrypę. Nic to nie dało dlatego też złapałam za butelkę wody znajdującą się koło łóżka i napiłam się łapczywie.
- Szósta. - Zaświergotała a ja wytrzeszczyłam na nią oczy.
- Czy ty jesteś jakaś niepoważna, że ściągać mnie z łóżka dwie godziny przed rozpoczęciem zajęć?
Jak gdyby nigdy nic wzruszyła ramionami.
- Pomyślałam, ze wezmę prysznic i się przebiorę, pożyczysz mi coś?
- Bierz co chcesz. - Machnęłam na nią ręką i wróciłam do spania.
- Lyd. - Usłyszałam nad sobą. - Lydia! - Jęknęłam i przewróciłam się na drugi bok.
Niestety przyjaciółka miała inne plany. Zepchnęła mnie z łóżka.
- Valerio! - Krzyknęłam z wyrzutem. - A ja pozwoliłam ci spać. Co za ogromny błąd. - Zaskamlałam.
- Idź się ogarnąć. Twój tata wola nas na śniadanie. - No pięknie. - Pewnie zdążyła już zaprzyjaźnić się z całą rodziną.
Ruszyłam się z podłogi powłócząc niechętnie nogami.
Umyłam się. Umalowałaś lekko i wskoczyłam w bordową spódniczkę na zatrzaski. Dobrałam do niej czarną bluzkę z długim rękawem i conversy.
Złapałam plecak i zeszłam z brunetką na dół.
Zaskoczyło mnie to co zobaczyłam. Mama siedzi i czyta gazetę a tata smaży naleśniki głośno śpiewając. Już zapomniałam jak ma świetny głos. Jak był mniej więcej w moim wieku to nawet miał swój zespół a matka podobno zawsze piszczała w pierwszym rzędzie. Tak twierdzi ojciec.
- Przeskrobałeś sobie? - Spytałam podejrzliwie. Zajęłam miejsce przy stole i oparłam brodę na rękach.
- Czy już nie mogę zrobić śniadania swojej rodzinie? - Oburzył się a mama zmroziła go wzrokiem.
- Zapomniał o naszej rocznicy. - Warknęła.
Zrobiłam lekko zmieszaną minę.
- A wy przypadkiem nie wzięliście ślubu latem? - Spytałam.- Wzięliśmy. - Odpowiedziała. - Dzisiaj rocznica pierwszego esemesa.
- Woah. - Ożywiła się Colins. - To tak jak ty i twój nieznajomy! Historia lubi się powtarzać. - Zaśmiała się a ja zmroziła ją wzrokiem.
Po kuchni rozległ się huk. Ojcu spadła patelnia.
- Jaki ‚ nieznajomy'? - Tata zrobił cudzysłów palcami a mama spojrzała na mnie z zaciekawieniem.- Do Lydi przez przypadek napisał jakiś chłopak i utrzymują cały czas ze sobą kontakt. - Klasnęła w dłonie. - Czy to nie cudowne?
- Zabraniam. - Odezwał się najstarszy Hemmings. - Rosalie blokujemy jej abonament!
Szczęka mi opadła.
- Mamo! - Zajęczałam. - Zrób coś!- Uspokój się Robert. - Celowo użyła jego drugiego imienia aby go zdenerwować.
- Jak mam się uspokoić? Przecież to dziecko!
- Ona ma szesnaście lat, Luke. - Odparła mama a tata zrobił zdziwioną minę.
- Co? - Podrapał się po głowie. - To ty nie masz czternastu lat? - Spytał zdziwiony.
- Zgubiłeś dwa lata kochanie. - Zaśmiała się moja rodzicielka.
- No pięknie. - Westchnęłam. - Mój własny ojciec nie wie ile mam lat. - Val wybuchła śmiechem ale ucichła raptownie. Do kuchni wszedł Dylan w samych bokserkach, na których dokładnie widać kształt jego męskości. Zniesmaczona odwróciłam wzrok. Co za idiota i kretyn.
- Na litość boską! - Wrzasnęła matka. - Dylan mógłbyś się ubrać? Nie mam ochoty patrzeć na poranną erekcje syna.
Ojciec wybuchł niepohamowanym śmiechem a blondyn zrobił się wręcz bordowy widząc, że mamy przy stole gościa.
CZYTASZ
Love you Lydia
FanfictionNieznany: Czy twój dzień był tak samo okropny jak mój? Ja: Zależy co się kryje pod twoją okropnością Nieznany: Dostałem jedynkę z angielskiego, obiad był dziś okropny, mój kot zwymiotował mi na łóżko a do tego jakaś dziewczyna uważa mnie za zakapt...