Biiiiib biiiiib biiiiib.
Otworzyłam oczy słysząc niewyobrażalnie głośny dźwięk mojego budzika. O dziwo dzisiaj ten dźwięk nie doprowadził mnie do załamania psychicznego, wręcz przeciwnie - przeciągnęłam się i z uśmiechem na ustach wysunęłam z łóżka.
Pierwszy raz czuje się tak dobrze w poniedziałek rano. Zazwyczaj ten dzień oznacza męczarnie i kilka myśli samobójczych.
W końcu ciężko myśleć o samobójstwie po tym co wydarzyło się w weekend.
Przed oczami pojawiła mi się twarz pochylającego się nade mną Dylana.
O mój Boże.
Potrząsnęłam głową odganiając myśli.
Wzięłam szybki prysznic a następnie zajęłam się pielęgnacją twarzy. Po nałożeniu kremu wytuszowałam rzęsy oraz posmarowałem usta błyszczykiem. Długie włosy związałam w wysokiego kucyka. Mam ochotę dzisiaj wyglądać dobrze. Normalnie postawiłabym na bluzę i dres gdzie bym pewnie przypominała bezdomną, która przyszła się tylko ogrzać na placówkę szkoły.
Zdecydowałam się nawet na moją ulubioną sukienkę. Czarną ogrodniczkę w połączeniu z białą koszulką i conversami w tym samym kolorze.
Uśmiechnęłam się do siebie w lustrze, wzięłam plecak i zeszłam na dół gdzie złapałam za jabłko aby jak najszybciej wyjść z domu.
- To chyba nie jest najlepsze śniadanie Lydio! - Krzyknęła moja rodzicielka na co uśmiechnęłam się do niej przez ramię.
- Też cię kocham! - Odkrzyknęłam w odpowiedzi.
Trzasnęłam trochę za mocno drzwiami i włożyłam słuchawki do uszu. Spojrzałam na swój rower ale pokręciłam tylko głową, mam ochotę na spacer.
No może nie tak do końca ją mam, może bardziej mam nadzieje, że po szkole odwiezie mnie pewna osoba.
Mam na myśli Dylana Sprouse jeśli jeszcze nikt się nie domyślił.
Przyśpieszyłam trochę kroku nie mogąc się doczekać aż w końcu znajdę się w szkole.
Po około dwunastu minutach ( to chyba mój życiowy rekord ) znalazłam się w upragnionym miejscu. Nigdy bym nie pomyślała, że tak opisze właśnie to gdzie się znalazłam. Parskęłam śmiechem lekko kręcąc głową. Dla niektórych pewnie nie wyglądam zbyt zdrowo ale mam to gdzieś.
Udałam się do swojej szafki, przy której już czeka na mnie Valeria.
Wyłączyłam muzykę i wyszczerzyłam się do przyjaciółki.
- Dzień dobry moja kochana w ten piękny poranek.
Dziewczyna spojrzała na mnie jakby urosły mi przynajmniej trzy głowy.
- Nie wiem dlaczego tak promieniejesz w ten pochwalony przez szatana dzień ale mam ogromną nadzieje, że mi wszystko zaraz opowiesz. - Skwitowała popijając przy tym kawę z papierowego kubka. - Auu!! - Pisnęła kiedy gorący płyn dotkął jej języka. - Dobrze, że przynajmniej tobie służy koniec weekendu. - Wyjąkała oddychając w taki spokoj aby schłodzić oparzone miejsce.
Dałam jej zimną wodę, którą dobyłam z plecaka. Brunetka przyjęła ją z wyraźną wdzięcznością.
- No, opowiadaj. - Zarządała a ja przygryzłam mocno usta. - O mój Boże, Lydio ty się czerwienisz! - Wrzasnęła przykuwając uwagę na co westchnęłam.
- Co się wydarzyło, że się czerwienisz, huh? - Usłyszałam za sobą a oczy mojej przyjaciółki urosły do wielkości spodków kosmicznych.
Odwróciłam się powoli napotykając uśmiechniętą twarz Dylana.
Matko i córko za to jak on jest przystojny powinno iść się siedziec. Przecież gdybym jechała samochodem a on by wyszedł na ulice to zapewne spowodowałabym wypadek.
Widząc moje spojrzenie uśmiechnął się jeszcze szerzej uwalniając wargę spod swoich zębów. Przeczesał ręką za długie blond włosy przez co mocno zmierzwione opadły na czoło.
Mam wrażenie, że uginają się podemną kolana.
- Woah, obydwoje tak jasniejecie, że zaraz oślepnie połowa ludzi na tym korytarzu. - Zaśmiała się po czym raptownie przerwała. - Zaraz! Czy wy...?
Odwróciłam się szybko robiąc do niej wielkie oczy a Val uśmichnęła się ze zrozumieniem.
- Dokładnie, my. - Mruknął mi do ucha blondyn przez co moja szyja pokryła się gęsią skórką. Cholera jasna.
- Siema wszystkim! - Krzyknął Will obejmując Dylana za szyję prze co chłopak na chwilę stracił równowagę. - Co tam ślicznotki? - Spytał mając na myśli mnie oraz Valerię. - Lyd, co ty taka czerwona? - Uniósł brew a jego przyjaciel zaśmiał się gardłowo.
Przestał jak tylko zobaczył swojego brata. Cole podszedł do nas uśmiechnięty dzierżąc w dłoniach dwa papierowe kubeczki z czego jeden mi podał.
- Kawa mrożona, twoja ulubiona. - Puścił mi oczko a w moim żołądku zawiązał się supeł. Jego bliźniak odsunął się ode mnie tracąc raptownie dobry humor.
Zauważyłam, że Val robi dziwną minę.
- Pantoflarz. - Kaszlnął Will aby ukryć swój komentarz przez co Cole się zaśmiał.
- Dziękuję, nie musiałeś. - Uśmiechnęłam się do niego przejmując mały prezent.
- Wiem ale chciałem. - Odpowiedział z najbardziej uroczym uśmiechem na twarzy.
Spłonę w piekle.
- Muszę iść do kibla. - Z klasą Dylanie Sprouse.
- Spoko. Odpowiedział mu brat wzruszając ramionami.
Dylan odszedł rzucając mi dziwne spojrzenie.
- Odprowadzę cię. - Powiedział Cole stając centralnie przede mną tym samym zasłaniając mi widok odchodzącego blondyna. - Ślicznie dzisiaj wyglądasz. - Założył mi kosmyk włosów za ucho, który wypadł z gumki. Lekko się przy tym zaczerwienił. To takie dziwne, że Dylan jest taki bezwstydny kiedy jego kopia jest raczej opanowana pod względem tego co mówi. Do tego tak często się zawstydza. To właściwie urocze.
- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi na komplement.
Zszedł mi w końcu z drogi i ruszyliśmy do klasy, w której odbywają się moje zajęcia. Staram się nie zauważać, że nasze palce co chwile się o siebie ocierają.
Kiedy w końcu znaleźliśmy się przed salą złapał swoim małym palcem mojego z uśmiechem na ustach.
- Do zobaczenia na lunchu. - Kiwnęłam głową i jak zombie pomaszerowałam na swoje miejsce.
Zaraz obok na siedzenie opadła Valeria przekręcając się w moja stronę.
- Okej. - Zaczęła a ja spojrzałam na nią zdezorientowana. - Co się odjebało w przeciągu ostatnich dziesięciu minut, huh? - Zakcentowała celowo ostatnie słowo przez co spłonęłam rumieńcem.
- Dylan powiedział, że możemy spróbować a jednocześnie Cole chyba myśli, że kręcimy a ja nie potrafię mu powiedzieć prawdy? - Powiedziałam na jednym wdechu a cała wypowiedź zabrzmiała jak pytanie.
- Ja pierdolę. - Skwitowała przyjaciółka. - Ale się popieprzyło.
CZYTASZ
Love you Lydia
FanfictionNieznany: Czy twój dzień był tak samo okropny jak mój? Ja: Zależy co się kryje pod twoją okropnością Nieznany: Dostałem jedynkę z angielskiego, obiad był dziś okropny, mój kot zwymiotował mi na łóżko a do tego jakaś dziewczyna uważa mnie za zakapt...