- Miłego dnia kochanie. - Życzy mi tata uśmiechając się do mnie ciepło, odwzajemniłam mu się tym samym a następnie sięgnęłam do klamki aby otworzyć drzwi samochodu. - W razie jakiś kłopotów dzwoń, wiesz, że możesz powiedzieć mi wszystko, prawda? - Uniósł do góry jedną brew i spojrzał na mnie pytająco.- Tak, wiem, dziękuję tato. - Potwierdziłam i wstałam ze swojego siedzenia w prost na chodnik przed szkołą. Założyłam plecak na ramiona i ruszyłam do wejścia.
- Kocham cię! - Odwróciłam się i zażenowana zauważyłam, że ojciec otworzył okno i patrzy na mnie wyczekująco. Westchnęłam jednocześnie wywracając oczami. Nie odjedzie dopóki mu nie odpowiem.
Mocno wdychając powietrze do płuc krzyknęłam to na co staruszek czeka.
- Też cię kocham! - Ja pierdzielę, co za wstyd. Kilka osób odwróciło się w moją stronę z głupimi uśmieszkami na twarzach. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie lubię okazywać uczuć a przy takiej dużej widowni to już w ogóle.
Ojciec uśmiechnął się wyraźnie zadowolony z siebie i odjechał szczerząc się jak wariat. Machnęłam za nim ręką i weszłam w końcu do budynku.
Nie opowiedziałam mu wczoraj co dokładnie dzieje się w moim pokręconym życiu ale pragnął dowiedzieć się czegokolwiek więc zdradziłam, że zranił mnie chłopak. Tulił mnie tak długo aż zasnęłam a dzisiaj rano zaproponował, że zawiezie mnie samochodem na co przystałam z radością choć wiedziałam, że przez to spóźni się do pracy.
Jak zwykle codziennie rano udałam się do swojej szafki, przy której już czeka na mnie moja przyjaciółka z zatroskaną miną.
No tak, nie odzywałam się do niej cały weekend.
Jak tylko znalazłam się przy niej brunetka przyciągnęła mnie do siebie i mocno objęła.
Zapiekły mnie oczy od nabiegających do nich łez.
Cofnęłam się o krok i uśmiechnęłam do niej blado.
- Wszystko w porządku? - Spytała wyraźnie zmartwionym głosem a mi zrobiło się totalnie głupio, że ignorowałam jej osobę przez ostatnie dwa dni.
- Nie potrafię na razie odpowiedzieć na to pytanie. - Wzruszyłam ramionami dla potwierdzenia swoich słów. - Ale dziękuję, że się o mnie martwisz. - Dopowiedziałam a Val postukała mnie palcem wskazującym po czole.
- Jesteś czasem taka głupia Lydio. - Zajęczała. - To oczywiste, że się o ciebie martwię idiotko, jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
Chyba na prawdę się zaraz rozpłacze, za dużo czułości jak na tak wczesną godzinę. Przygryzłam mocno wargę aby nie rozbeczeć się wśród zbierającego się tłumu.
Valeria widząc to złapała mnie za rękę i poprowadziła w kierunku klasy, w której odbywają się nasze zajęcia.
- Hej, Hemmings! - Odwróciłam się słysząc swoje nazwisko aby namierzyć osobę, która je wypowiedziała.
Natrafiłam na łobuzerski uśmieszek Willa Harisa a kąciki moich ust same poszły ku górze tworząc na prawdę szczery uśmiech.
Zatrzymałam Val i poszedłam do chłopaka znajdującego się kilka metrów dalej.
Staram się go przytulic na przywitanie ale brunet ma najwyraźniej inny pomysł. Podniósł mnie do góry i okręcił się dookoła swojej osi śmiejąc się przy tym głośno. Ostatnio coś jestem zbyt często w centrum uwagi uczniów.
Will postawił mnie na ziemi i potargał mi włosy na głowie.
- Siemka Valeria. - Mojej przyjaciółce oszczędził całą tę scenę jaką urządził dla mnie i postanowił się tylko szeroko uśmiechnąć.
- Dobrze się z tobą bawiłem w piątek. - Przyznał przez co się trochę zawstydziłam. - Zajebista z ciebie kompanka do picia. - Zaśmiał się dźgając mnie palcem wskazującym w policzek. - Masz lepszą głowę niż twój brat.
- Mmm, dziękuję za komplement? - Odpowiedziałam tak jakbym się chciała upewnić co przez to rozumie. Nie wiem czy uznawać to za coś dobrego, że lepiej pije niż chłopak, który ma dwadzieścia jeden lat.
Haris po raz kolejny potargał mi włosy śmiejąc się głośno. Z tym właśnie akcentem zostawił nas sam a Valeria uniosła brew ku górze.
- Dobrze się z tobą bawiłem. - Sparodiowała jego głos przyjaciółka a ja wywróciłam oczami. - Ty i Will Haris? Powoli się gubię Hemmo.
- To mój przyjaciel, przecież wiesz. - Brunetka prychnęła ale już nie komentowała tematu i weszła razem ze mną na sale. Zajęłyśmy swoje stałe miejsca rozkładając się wygodnie. Cóż na tyle na ile pozwalały te krzesła oraz ławki.
Myśląc o komentarzu Willa coś sobie przypomniałam i od razu pochyliłam się do Val.
- Gdzie byłaś cały czas w piątek, mój brat o ciebie pytał. - Szepnęłam ponieważ nauczyciel właśnie wszedł do klasy.
Dziewczyna wyprostowała się od razu i spojrzała na mnie wyraźnie zainteresowana.
- Twój brat, Dylan Hemmings o mnie pytał?
- Coś ty, Isaac. - Odparłam sarkastycznie a brunetka się skrzywiła. - Jasne, że Dylan ty kretynko!
- Co chciał wiedzieć i co mu odpowiedziałaś? - Dopytuje się.
- Spytał gdzie jesteś a jak wyjaśniłam, że nie mam o tym kompletnie pojęcia to wyglądał na zdenerwowanego. - Odpowiedziałam na jednym wdechu a po chwili coś sobie uświadomiłam. - No właśnie, gdzie byłaś? - Uniosłam brwi ku górze czekając na jej odpowiedź.
Val cała poczerwieniała przez co jeszcze bardziej chce poznać odpowiedz na swoje pytanie.
- Gdzie byłaś? - Powtórzyłam.
Brunetka ukryła twarz w dłonie i wymamrotała odpowiedź ale nic z tego nie zrozumiałam.
- Możesz powtórzyć? - Spytałam już trochę zirytowana.
Spojrzała na mnie z dziwną miną.
- Całowałam się z Joshem. - Wyszeptała. Szczęka opadła mi na podłogę.
- Co? - Powiedziałam nieco za głośno przez co postarałam się wrócić do szeptu. - Przecież Josh to kawał kutasa.
- Wiem o tym. - Mruknęła wpatrując się w moją twarz.
- Strasznie mnie zranił w ostatnie wakacje. - Przyznałam przypominając sobie scenę z pomostu. Odpychałam go a on nie ustępował.
- O tym również wiem. - Powiedziała to tak cicho, że prawie jej nie usłyszałam.
- Dalej jest w związku z Nicole Sullivan. - Rozejrzałam się po klasie aby zobaczyć jej blond włosy a wzrok Valeri podążył za moim, mocno się wykrzywiła.
- Jestem beznadziejna. - Zajęczała a ja nic nie odpowiedziałam nie chcąc jej urazić.
Przez jej wyznanie w mojej głowie kłębi się teraz zdecydowanie za dużo myśli.
Ten chłopak był współwinowajcą tego co przechodziłam na początku roku szkolnego.
CZYTASZ
Love you Lydia
FanfictionNieznany: Czy twój dzień był tak samo okropny jak mój? Ja: Zależy co się kryje pod twoją okropnością Nieznany: Dostałem jedynkę z angielskiego, obiad był dziś okropny, mój kot zwymiotował mi na łóżko a do tego jakaś dziewczyna uważa mnie za zakapt...